Serwis Internetowy Portal Orzeczeń używa plików cookies. Jeżeli nie wyrażają Państwo zgody, by pliki cookies były zapisywane na dysku należy zmienić ustawienia przeglądarki internetowej. Korzystając dalej z serwisu wyrażają Państwo zgodę na używanie cookies , zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

II K 729/16 - wyrok z uzasadnieniem Sąd Rejonowy w Sochaczewie z 2018-10-03

Sygn. akt II K 729/16

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

3 października 2018 roku

Sąd Rejonowy w Sochaczewie w Wydziale II Karnym w składzie:

Przewodniczący SSR Roman Ochocki

Protokolant Edyta Kosk

przy udziale Prokuratora Iwony Tondys

oraz oskarżyciela posiłkowego Fundacji (...)

po rozpoznaniu na rozprawie 11 czerwca 2018 r., 24 września 2018 r. i 3 października 2018 r.

sprawy M. M., syna A. i G. z d. S., urodzonego (...) w S.

oskarżonego o to, że:

w okresie od bliżej nieustalonego czasu do dnia 7 września 2016 r. w S. na ul. (...), powiat (...), woj. (...), z góry powziętym zamiarem znęcał się ze szczególnym okrucieństwem nad będącymi jego własnością psami w typie różnych ras głównie w rasie pinczer, sznaucer, york, ratlerek, labrador, owczarek kaukaski, w ten sposób, że utrzymywał zwierzęta w niewłaściwych warunkach bytowania, w tym utrzymywał zwierzęta w warunkach rażącego zaniedbania, w brudnych pomieszczeniach z zalegającymi w dużych ilościach odchodami zwierzęcymi, stłoczenie w dużej ilości psów na małej powierzchni w pomieszczeniach nie dostosowanych do panującej wysokiej temperatury na zewnątrz, z dachami krytymi szybko nagrzewającym się do wysokiej temperatury eternitem, z niewielkim dostępem światła dziennego, bez właściwej cyrkulacji powietrza i odpowiednim wybiegiem, bez odpowiedniej dla danego gatunku zwierząt i wieku karmy oraz brudnej wody, co było przyczyną wystąpienia u psów chorób skór i oczu, wystąpienia biegunki u szczeniąt, utrzymywał psy w stanie nie leczonej choroby w postaci grzybicy skóry, choroby oczu, zapalenia kanałów słuchowych, silnego zapchlenia, co spowodowało u zwierząt niedokrwistości, anemię, alergie skóry, silne zarobaczenie, co stanowiło zagrożenie dla życia zwierząt i ich zdrowia, świadomie zadając zwierzętom ból i cierpienie, nie udzielił pomocy lekarskiej suce w rasie labrador, mająca częściową amputację kończyny tylnej, nie zabezpieczonej, co powodowało otarcie i zranienie, zadając cierpienie zwierzęciu, świadomie zadawał suce rasy york długotrwałe cierpienie nie wzywajac lekarza celem udzielenia pomocy szczeniacej się suce oraz chcąc wydostać i umożliwić dalszy porów, urwał głowę zaklinowanego w drogach rodnych szczeniaka doprowadzając do jego śmierci – to jest o przestępstwo z art. 35 ust. 1a i 2 Ustawy o ochronie zwierząt z dnia 21 sierpnia 1997 r. w zw. z art. 12 k.k.

orzeka:

oskarżonego M. M. uniewinnia od popełnienia zarzucanego mu przestępstwa i kosztami postępowania obciąża Skarb Państwa.

UZASADNIENIE

Sąd Rejonowy ustalił i rozważył, co następuje:

M. M. prowadził w 2016 r. hodowlę zwierząt – psów, na swojej posesji przy ul. (...) w S.. Psy przebywały na ogrodzonej posesji, były regularnie karmione. Nie były bite, ani głodzone. W żaden inny sposób nie znęcano się nad nimi fizycznie, bądź psychicznie, w szczególności ze szczególnym okrucieństwem.

W wyniku przeprowadzonej 5 września 2016 r. kontroli przez lekarzy weterynarii z Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej w miejscu hodowli tych psów stwierdzono w 5 boksach niewystarczający dostęp do światła oraz niewystarczającą wentylację i nieprawidłową czystość. W przypadku jednego z psów stwierdzono niewłaściwe podłoże, gdyż pies ten miał amputowaną tylną łapę i zabandażowanym kikutem dotykał brudnego podłoża. M. M. prowadził w miejscu hodowli regularne odpchlanie, ostatnie – przed kontrolą – miało miejsce 15 sierpnia 2016 r. Jednak zastosowany preparat okazał się nieskuteczny, co M. M. zareklamował producentowi. Przed kontrolą PIW na posesji M. M., 1 września 2016 r. pojawili się aktywiści z fundacji zajmującej się ochroną zwierząt, którzy bezpodstawnie stwierdzili zaniedbanie zwierząt, ich choroby, niewłaściwe warunki trzymania.

Żadnego z tych zarzutów nie potwierdziła PIW, poza zastrzeżeniami dotyczącymi niewystarczającego dostępu do światła oraz niewystarczającej wentylacji i nieprawidłowej czystości, co dotyczyło tylko 5 boksów.

(dowody: protokół kontroli k. 542 – 543, zeznania K. B. (1) k. 571 – 574, k. 302)

W trakcie prowadzenia hodowli zwierzęta były regularnie poddawane kontroli weterynaryjnej, M. M. troszczył się o ich zdrowie przywożąc je do lekarzy i nie przysparzał im żadnych cierpień. W wyniku szczenienia się jednej z suk, M. M. uszkodził płód pomagając w porodzie, co skutkowało zgonem szczeniaka. Zwierzę jednak zostało przewiezione do lekarza weterynarii, który udzielił mu niezbędnej pomocy, choć płodu nie udało się uratować.

(dowód: oświadczenie k. 249, historia wizyt k. 250 – 260)

Po kontroli PIW M. M. podjął działania, aby usunąć wszystkie stwierdzone niedociągnięcia. 2 listopada 2016 r. w miejscu hodowli znowu odbywała się kontrola PIW i w jej trakcie stwierdzono, że w każdym boksie zainstalowano nową drewnianą podłogę, legowiska dla zwierząt w postaci bud, w środku pomieszczenia była buda z kocem lub innym rodzajem posłania; cały teren gospodarstwa przeznaczony na hodowlę ogrodzono nowy ogrodzeniem, a jego teren został uprzątnięty; wszystkie pomieszczenia, łącznie z podwórkiem były zachowane w czystości.

(dowód: zeznania K. B. (1) k. 571 – 574, k. 302, protokół kontroli k. 279 – 280, historie wizyt k. 387 – 417,)

Mimo to, jeszcze przed upływem terminu do wykonania zaleceń PIW zwierzęta (łącznie 78 sztuk) zostały odebrane M. M. i zabezpieczone jako dowody rzeczowe.

Generalnie warunki bytowe psów w hodowli M. M. przed ich odebraniem w niewielkim stopniu zagrażały życiu lub zdrowiu zwierząt. W przypadku jednego psa było nieprawidłowe podłoże, w przypadku pięciu boksów niewystarczająca wentylacja i oświetlenie. Zwierzęta były regularnie odpchlane i odrobaczane, a stwierdzony stan zapchlenia i zarobaczenia był spowodowany nieskutecznością stosowanych preparatów. M. M. regularnie korzystał z opieki zakładów leczniczych dla zwierząt. Warunki bytowania zwierząt w niewielkim stopniu przysparzały im cierpień fizycznych. Nie było podstaw do stwierdzania cierpień psychicznych. W odżywaniu zwierząt stosowano zbilansowane karmy komercyjne i były odżywione, zwierzęta miały dostęp do wody.

(dowód: opinia biegłego W. G. k. 688 – 694)

Powyższych ustaleń sąd dokonał w oparciu również o:

1.  wyjaśnienia oskarżonego k. 370 – 374, k. 222 – 223, k. 579, k. 583 – 584

2.  zeznania świadków: K. B. (1) (k. 571 – 574, k. 302), częściowo A. M. (1) (k. 576 – 579), A. B. (k. 671 – 672), M. K. (k. 718 – 723), E. K. (k. 723 – 727), P. K. (k. 727 – 729), A. J. (k. 175v, k. 567 i nast.)

3.  opinię biegłego W. G. (k. 688 – 694)

4.  pozostałe dokumenty ujawnione na rozprawie przez sąd.

Oskarżony nie przyznał się do winy. W swoich wyjaśnieniach na rozprawie i w stanowiskach do przeprowadzanych dowodów zaprzeczał zarzutowi z aktu oskarżenia i sąd, w dużej mierze, w wyjaśnienia te uwierzył. Przede wszystkim nie były one wewnętrznie sprzeczne, wykrętne czy niezgodne z prawdą. To, co sąd kwestionował w tej sprawie – na podstawie innych wiarygodnych dowodów – dotyczyło ewentualnych kompetencji, czy umiejętności oskarżonego w prowadzeniu profesjonalnej hodowli zwierząt. Choć miało to znaczenie, to jednak nie na tyle, aby przyjmować, że oskarżony wypełnił w ten sposób znamiona przestępstwa.

Oskarżony podał w wyjaśnieniach, że 1 września 2016 r. przyjechały do niego 4 osoby z Fundacji (...), 3 kobiety i mężczyzna, chcieli wejść za wszelką cenę na teren posesji twierdząc że większość jego psów umiera.

Był to zarzut pod adresem oskarżonego, który – jak wiele zarzutów świadków będących zaangażowanych w działania wspomnianej fundacji – nie miał żadnego oparcia w rzeczywistości.

Oskarżony dobrowolnie wpuścił tych samozwańczych „kontrolerów” i jeden z nich robił zdjęcia. Większość psów biegała wówczas luzem, nie była pozamykana w ciemnych miejscach bez dostępu do światła. Co więcej, oskarżony od początku nie miał problemu, aby pozwolić tym ludziom obejrzeć zwierzęta i opisać ich stan. I dopiero policjanci poprosili o zamknięcie zwierząt w celu ich spisania. To również okoliczności nie budzące wątpliwości. Co więcej, od początku oskarżony współpracował z ludźmi z fundacji. To jeden z mężczyzn stwierdził, że suka rasy labrador jest chora razem ze szczeniakami – choć nie był lekarzem weterynarii i nie miał żadnych kompetencji do wygłaszania takich stwierdzeń.

Następnego dnia oskarżony udał się ze szczeniakami do weterynarza, został przeprowadzony test na parwowirozę, test wyszedł negatywny, wszystkie szczeniaki były zdrowe. Lekarzem była K. M. (1). Według oskarżonego wszystkie nieprawidłowości powstały w boksach, gdzie sam wchodził M. G. (1). Jak wchodził wylewał wodę, wysypywał karmę. Po wejściu do szczeniąt rasy labrador na jednym zdjęciu jest wyciągnięta kurtka i koc, a na drugim tego nie ma. Według oskarżonego mężczyzna ten robił wszystko żeby zrobić jak najgorsze zdjęcia, wylał wodę, wysypał karmę, zrobić zdjęcie z bliska, nie całego boksu co – według słusznych stwierdzeń oskarżonego – było najprostsze żeby kogoś oczernić. Twierdził że są takie duże ilości odchodów, że psy są brudne, ale na żadnym ze zdjęć tego nie widać. Twierdził, że większość psów nie ma wody, chociaż wykonując zdjęcia wszedł w miskę z wodą. Twierdził, że pies nie ma wody, a później sam opublikował zdjęcie na którym widać zdjęcie miski z wodą. Miał również problemy z liczeniem, bo gdy wszedł do pinczera miniaturki, gdzie były 2 szczeniaki i suka, twierdził że szczeniąt było 4 – 5. Gdy ojciec oskarżonego zwrócił mu uwagę że ma problemy z liczeniem bardzo się zbulwersował, zaczął krzyczeć że dzwoni do prokuratora i zaraz zabierają psy. Oskarżony powiedział mu, żeby dzwonił, żeby przyjechali i zobaczyli jakie są warunki. M. G. (1) twierdził, że jedzenie które oskarżony podaje psom jest bardzo złe, choć karmy są dopuszczone do użytku w Polsce, są to C., D., F., R. C.. Stwierdził że oskarżony leje psom breję w postaci śruty, a to była kasza jęczmienna gotowana na rosole z mięsa wieprzowego z dodatkiem przetartych warzyw w postaci marchwi. Podczas późniejszego przeszukania z 10 września 2016 r. były pełne lodówki, zabezpieczone jedzenie dla psów na pewien okres. Do tego były dodawane puszki firmy (...). Na jednym ze zdjęć widać duże ilości puszek, którymi psy były dokarmiane. Do tego były dodawane witaminy w proszku, takie jak K. i M.. Witaminy są ogólnie dostępne. Jedzenia przygotowywał oskarżony bądź jego ojciec. Kiedy oskarżony chciał przyjazdu prokuratora „kontrolerzy” z fundacji nie chcieli czekać i odjechali.

Rzeczywiście, odnosząc się do tych wyjaśnień, stwierdzić należy, że „kontrola” przeprowadzona przez ludzi z fundacji była żenująco powierzchowna, nieprofesjonalna, nie odzwierciedlała rzeczywistego stanu rzeczy. Jedynym w miarę wartościowym jej skutkiem była część zdjęć, choć w ich wartość dowodową też należy wątpić. Bez wątpienia na posesji oskarżonego, gdzie trzymane były psy, był bałagan, ale nie sposób poważnie uznać – zwłaszcza wobec opinii biegłego – że zagrażał on życiu lub zdrowiu psów. Wspomniane zdjęcia, wbrew intencji ich autora, pokazują psy wyglądające zdrowo, odżywione, radosne. Na ich podstawie nie sposób uznać, że doszło do przestępstwa.

Co interesujące i najbardziej miarodajne do oceny zeznań tzw. obrońców zwierząt, to fakt, że 5 września 2016 r. miała miejsce kontrola z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii, która – jak zasadnie podał oskarżony – nie wykazała większych nieprawidłowości. Nie trwała ona chwilę, nie była powierzchowna. Wszystkie psy zostały zbadane. Stwierdzono brak szczepień na wściekliznę, wystawiono oskarżonemu mandat. Ten go przyjął i bezzwłocznie zaszczepił psy, na co przedstawiono dokumenty. To również wskazuje na to, że oskarżony nie lekceważył żadnych zaleceń i zastrzeżeń profesjonalnych kontrolerów z organu wyspecjalizowanego w takiej działalności i do niej uprawnionego. Kolejna kontrola z 7 września 2016 r. również nie wykazała większych nieprawidłowości. Poza zapchleniem psów.

Podobnej treści wyjaśnienia oskarżony składał na k. 372 – 373, k. 222 – 223. Dołączył także liczne dokumenty potwierdzające odrobaczenie psów i ich szczepienie (k. 387 – 417).

Jak wskazano wyjaśnienia te zasługiwały na wiarę. Ich wartość można zakwestionować tylko w niewielkim zakresie. Mianowicie, na podstawie zastrzeżeń sformułowanych przez kontrolerów z PIW. Dotyczyły stanu niektórych psów, braku szczepień i warunków dotyczących niektórych boksów. Oskarżony, co bardzo istotne, nie kwestionował ich, bezzwłocznie uchybienia usunął. A mimo to psy zostały mu odebrane i zabezpieczone do tego postępowania, zanim jeszcze upłynął termin wywiązania się z tych zaleceń.

Dowody rzekomej winy oskarżonego nie zasługiwały na wiarę w całości.

Sąd nie uwierzył zeznaniom R. G. (k. 375 – 378, k. 180v, k. 212v). Miały one wskazywać na winę oskarżonego. Są zaś przesadzone, emocjonalne i zostały negatywnie zweryfikowane przez kontrolerów PIW w odniesieniu do stanu psów i warunków ich bytowania, o czym będzie mowa niżej.

Świadek stwierdziła w swoich zeznaniach, że oskarżony powiedział, że woli psy powystrzelać, niż je komuś wydać. Ale to nie ma nic do rzeczy. Co najwyżej świadczy o emocjonalnym stosunku oskarżonego do zwierząt, ale nie ma w nim nic złego ani nagannego. Potwierdziła te słowa policjantka D. S. (k. 183v) i E. M. (k. 186v). Z zeznań R. G. wynikało, że psy były zaniedbane, chore, zarobaczone i zapchlone. Zbieżne jest to z zaświadczeniem z M. (...) (k. 381 i nast.), z którym świadek współpracowała. Ale nie świadczy to o znęcaniu się oskarżonego nad zwierzętami, tylko o wspomnianej niedostatecznej opiece wynikającej albo z braku umiejętności, albo z pewnej nieporadności spowodowanej dużą ilością zwierząt.

Zeznania K. J. (k. 563 – 566, k. 163, k. 175) posłużyły jako dowód winy oskarżonego. Tyle, że takim dowodem być nie mogą. Wynika z nich, że oskarżony przychodził do niej incydentalnie, kiedy inny weterynarz przebywał na urlopie. Według niej psy były zabiedzone, zaniedbane. Ale nie dokonywała ich badania w trakcie „kontroli” co jej twierdzenia jako świadka i jako lekarza kompromituje jako niewiarygodne, ogólnikowe i nie poparte żadnymi faktami. W gruncie rzeczy nie były to twierdzenia o faktach, ale bezwartościowe opinie, skoro świadek psów nie badała. Potwierdziła stan jednego psa, któremu oskarżony odbierał poród i urwał w jego trakcie głowę szczeniakowi. Ale to nie było znęcanie się nad zwierzęciem. O stanie tego psa świadek wiedziała bowiem tylko dlatego, że oskarżony ze zwierzęciem przyjechał po pomoc do niej, gdy sam nie mógł sobie poradzić z odbieraniem zakleszczonego płodu.

Należy zadać w tym miejscu zasadnicze pytanie – jak te zeznania w tym fragmencie mogą świadczyć o znęcaniu się nad zwierzęciem? Oskarżony pomagał odbierać poród. Zapewne wskutek braku kompetencji, czy umiejętności, tylko go bardziej skomplikował. I wówczas udał się po pomoc medyczną. To nie świadczy o znęcaniu się nad zwierzęciem. To w ogóle nie jest dowód przestępstwa. Emocjonalność świadka i innych obrońców zwierząt z fundacji całkowicie zakłóciła im obiektywny osąd rzeczywistości i w zeznania te nie można bezkrytycznie wierzyć. Powtórzyć należy pytanie, jaki sprawca znęcania się nad zwierzęciem zabiega o pomoc medyczną dla psa, któremu sam nie umiał pomóc lub pomógł źle? W kontekście tych zeznań absurdalne jest przyjęcie, że oskarżony odbierając poród znęcał się nad zwierzęciem tylko dlatego, że odbierał go źle. W zasadzie, w świetle tych zeznań za sprawcę znęcania się nad zwierzęciem należy uznać każdego właściciela lub posiadacza, który z chorym zwierzęciem przychodzi do weterynarza.

Ponadto z zeznań tego świadka wynikało, że oskarżony pojawiał się u niej incydentalnie, kiedy nie było jego stałego lekarza. Zatem na temat jego hodowli nie miała szczegółowej i wartościowej wiedzy. I jej zeznania nie mogą być w tym zakresie miarodajne. Przy tym świadek nie badała wszystkich psów oskarżonego. Nie badała ich też w trakcie przeprowadzanej przez fundację (...) tak dokładnie, jak kontrolerzy z PIW.

Reasumując, na podstawie jej zeznań należałoby uznać, że troska o zwierzęta polegająca na przychodzeniu z nimi do lekarza, kiedy tej pomocy potrzebowały, świadczyła o znęcaniu się nad zwierzętami. Jest to wniosek absurdalny, ale właśnie tak należałoby uznać uznając te zeznania za dowód winy oskarżonego.

Jeśli chodzi o zeznania M. G. (1) (k. 652 – 657, k. 47 – 49), sąd również nie dał im wiary w całości. To jest, nie można na ich podstawie stwierdzić, że oskarżony znęcał się nad zwierzętami. Zawierają one opis miejsca hodowli: zamknięte pomieszczenie, mało światła, brudne pomieszczenie, odchody. Z zeznań nie wynika nic na temat znęcania, co najwyżej niechlujne warunki trzymania zwierząt. Potwierdzają to zdjęcia k. 52, ale nie widać na nich zabiedzonych psów. Jedyne co można zarzucić na podstawie tych zeznań to bałagan na posesji i nie uprzątnięte – tego dnia – odchody.

W tym miejscu poczynić należy niezbędne zastrzeżenie. Oczywiste powinno być, że w miejscu, gdzie jest trzymana taka ilość psów, istnieje większa częstotliwość zabrudzania terenu odchodami. Dlatego też niezbędne jest jego regularne oczyszczanie. A zeznania M. G. (1) nie dają żadnego dowodu na to, aby teren posesji, na której trzymane były psy był zaniedbany przez dłuższy okres czasu, w tym aby oskarżony dopuszczał do zanieczyszczania go odchodami przez znacznie dłuższy okres czasu, niż dzień „kontroli”.

W tej sprawie poza stwierdzeniem zabrudzenia, nie stwierdzono, aby miało ono charakter permanentny i aby stan ten utrzymywał się za zgodą i wiedzą oskarżonego przez dłuższy czas. Te ustalenia są tylko dowodem na to, że tego dnia tak wyglądała nie cała, ale część posesji. To również, przy zachowaniu zdrowego rozsądku, nie może być uznane za dowód na znęcanie się nad zwierzętami. Jest to tylko opis pewnego stanu faktycznego bez żadnego związku z zamiarem przestępczym.

Jeśli chodzi o stan psów – wynika on tylko z opinii świadka, który nie ma żadnych kompetencji do ustalania stanu medycznego zwierząt. W zasadzie opinia ta jest bezwartościowa, a ponadto została negatywnie zweryfikowana przez kontrolerów z PIW. Co więcej, zdjęcia psów zrobione przez niego nie odzwierciedlają stanu wynikającego z jego zeznań (k. 654 – 657). Nie widać, aby psy były zaniedbane, czy zabiedzone. Jeśli chodzi o parowirozę, kontrola PIW potwierdziła odkażenie terenu u oskarżonego. Znowu – nie jest to dowód znęcania się nad zwierzętami, tylko raczej dowód na to, że – co najwyżej – oskarżony nie miał wówczas wystarczających kompetencji do zajmowania się hodowlą lub nie poświęcał jej wystarczająco dużo czasu. Nie jest także prawdą, że lekarz weterynarii zaobserwował niedoświetlenie boksów – chodziło tylko o niektóre z nich. Znowu – nie jest to dowód znęcania się. Zresztą, sam świadek wskazuje, że ustawa nie mówi o tym, jakie warunki bytowania pod tym względem powinien posiadać pies. Wszystkie twierdzenia świadka są ustalone tym zakresie na podstawie jego własnych opinii i wyobrażeń.

Kolejnym dowodem rzekomej winy oskarżonego miała być opinia biegłej M. S. (k. 663 – 670, k. 761 – 763).

Jednak w tym zakresie zgodzić się należało z tezami obrony, że M. S. nie mogła występować w tej sprawie jako biegły. Potwierdziła bowiem w swoich zeznaniach, że działała na zlecenie fundacji, co eliminuje ją jako biegłego w tej sprawie (k. 663). Sąd nie kwestionował jej kompetencji zawodowych, ani posiadania wiedzy specjalnej. Jednak skoro uczestniczyła w nieformalnej „kontroli” ze strony fundacji, co więcej przyjmowała za to pieniądze – to nie mogła być biegłą w tej sprawie. Nie była bowiem bezstronna. A jej wszelkie opinie wydawane w tej sprawie, sąd traktował wyłącznie jako opinie prywatne. W tej sprawie M. S. mogła być wyłącznie świadkiem, a nie biegłym.

To pierwszy powód dla którego sąd wiarygodność jej „opinii” zakwestionował. Drugim była ich treść. W zasadzie zeznania M. S. podważają w sposób oczywisty jej wiarygodność w sprawie.

Jak wskazała, nie mogła badać każdego zwierzęcia szczegółowo. W ocenie sądu, K. B. (1) i towarzyszący jej kontrolerzy z PIW więcej czasu poświęcili zwierzętom, niż „kontrola” z fundacji, która była powierzchowna i selektywna. Kontrolerzy z PIW godzinami badali wszystkie psy, zaś M. S. tego nie zrobiła. Jak sama zeznała, widziała tylko część karmy, a zeznania świadków potwierdzają, że była pełnowartościowa karma na posesji. Przyznała także, że nie było warunków do zrobienia notatki na temat każdego psa, więc jej oględziny były bardzo selektywne. Nie jest jasne zatem, dlaczego została uznana za biegłą i dlaczego jej zeznania posłużyć miałyby jako dowód przestępstwa. I dlaczego na ich podstawie sąd miałby zdeprecjonować wiarygodność kontrolerów z PIW? Już wyłącznie lektura tego, co zeznała M. S. nakazuje wątpić w wartość dowodową jej depozycji: selektywne badanie psów – w opozycji do szczegółowego badania psów przez kontrolerów z PIW; nie sporządzanie z tego żadnej „notatki” nadającej się do weryfikacji procesowej. Reszta jej zeznań również kompromituje jej wiarygodność: temperatury w pomieszczeniach również nie mierzyła, stwierdziła jedynie, że było gorąco. W badaniach opierała się na własnym doświadczeniu a nie na wynikach późniejszych badań psów. Brak wiarygodności M. S. jako biegłej i jako świadka jest uderzający i oczywisty.

Na podstawie tych zeznań, z uwagi na selektywność i powierzchowność wykonywanych przez M. S. oględzin zarówno posesji, jak i w szczególności psów, nie można potwierdzić nawet tego, że oskarżony posiadał niedostatki w wiedzy odnośnie prowadzenia hodowli, ani tego, że występowały tam jakiekolwiek nieprawidłowości. W zasadzie bez zeznań kontrolerów PIW, których wiarygodność nie została zakwestionowana, nie byłoby na to żadnego dowodu. A i one nie są dowodem winy oskarżonego, ani nawet sprawstwa.

Reasumując, zaprezentowane dowody winy oskarżonego były powierzchowne i pochodziły od osób, które były niekompetentne w zakresie stwierdzania stanu zdrowia zwierząt (uczestnicy „kontroli” z fundacji). Zaś M. S., z racji zaangażowania w nieformalną „kontrolę” z fundacji, nie mogła być w tej sprawie biegłą, co najwyżej świadkiem. Do tego jej zeznania kompromitują jej wiarygodność z racji wskazywanej powierzchowności w oględzinach psów, braku sporządzenia notatek odnośnie „nieprawidłowości”, czy złego stanu zwierząt, nie przebadania wszystkich zwierząt.

Jak wynika z wyjaśnień oskarżonego, przebieg tej kontroli był właśnie taki, jak wynika z zeznał M. S. – powierzchowny, „po łebkach”, niekompetentny i nie nadający się do weryfikacji. Stąd też, sąd dowody te uznał za niewiarygodne. W ustaleniach faktycznych opierał się na dokładnych, wiarygodnych zeznaniach kontrolerów z PIW.

Bardzo istotne, wiarygodne i obalające zarzuty z aktu oskarżenia są zeznania K. B. (1) (k. 571 – 574). Przeprowadzała u oskarżonego kontrolę tuż po pobieżnej i nieprofesjonalnej „kontroli” z fundacji. Nie stwierdziła większych nieprawidłowości. Zeznała, że temperatura przebywania zwierząt generalnie powinna być wyższa niż 0 stopni, szczególnie yorków (z uwagi na datę kontroli, nie można uznać, że temperatura ta była niższa niż 0 stopni, co oczywiste). W trakcie kontroli stwierdzono u oskarżonego karmę dla psów, część zwierząt była przetrzymywana w boksach nieodpowiednich. Potwierdziła brak szczepień u niektórych psów, co skutkowało nałożeniem mandatu na oskarżonego. Podczas kolejnej kontroli, kiedy nie było już psów stwierdziła polepszenie jakości pomieszczeń, w których miały być przetrzymywane (k. 573). W trakcie jej kontroli psy znajdowały się w stanie ogólnym dobrym, nie stwierdzili nieprawidłowości co do zwierząt. Na dzień kontroli zwierzęta nie wymagały odebrania. Nie było zwierzęcia, które wymagałoby interwencji lekarskiej.

Zbieżne z tymi depozycjami są zeznania A. M. (1) (k. 576 – 579), który również zeznał, że psy zostały zamknięte w boksach w trakcie kontroli z fundacji, na prośbę M. G.. Co tylko potwierdza, że psy nie były długotrwale przetrzymywane w nieodpowiednich boksach, miały dużo swobody na terenie hodowli.

Również A. B. zeznawała na temat kontroli z 7 września 2016 r. Psy były w stanie dobrym, poza stwierdzonymi wyjątkami. Oglądały wówczas każdego psa. Nie były zaniedbane, śmierdzące. Nie siedziały w odchodach. Część psów była w boksach, część biegała luzem. Z pewnością brak im było higieny. Na podwórzu było dużo metalu, wśród którego chodziły psy. 2 listopada 2006 r. podczas drugiej kontroli psy miały już podłogę, materace, koce, oddzielne pomieszczenie na karmę, miski, szafkę ze środkami dezynfekcyjnymi, uprzątnięty został metal i złom z podwórza, którego część została odgrodzona.

W ocenie sądu świadczyło to o tym, że oskarżony poważnie traktował swoje obowiązki i jego podejście z pewnością nie świadczy o umyślności, czy o przestępstwie. Psy nie były zaniedbane, co najwyżej były brudne. Ale nie sposób tego postrzegać jako wyczerpania znamienia przestępstwa. Ponieważ nie ma żadnego dowodu, że ten stan utrzymywał się przez dłuższy okres czasu.

Bardzo istotnymi dowodami niewinności oskarżonego były zeznania M. K. (k. 718 – 723). Zajmował się profilaktyką zwierząt oskarżonego. Nie stwierdził u niego żadnych nieprawidłowości. Jego dosyć obszerne zeznania złożone w tej sprawie w zasadzie w całości podważają wszystkie tezy wynikające z zeznań pracowników fundacji, czy towarzyszących im osób. Zeznania te, w całości wiarygodne, potwierdzają, że oskarżony troszczył się o zwierzęta, zapewniał im opiekę medyczną i należyte utrzymanie. Zeznania te nie są opiniami świadka – stan zwierząt oskarżonego znał z pierwszej ręki, ponieważ zwierzęta te leczył. Nie był, jak K. J., tylko przypadkowym świadkiem wyrwanych z kontekstu wydarzeń.

Zeznania K. M. (2) (k. 730 – 731) również obaliły zarzuty z aktu oskarżenia. Świadek leczyła psa oskarżonego. Oskarżony przyjeżdżał do niej systematycznie na wizyty. W gruncie rzeczy koresponduje to z zeznaniami K. J., która podała, że z oskarżonym i jego zwierzętami miała kontakt incydentalny.

Zwrócić należy również uwagę na zeznania A. J. (k. 175v). W zasadzie wątpliwości tego świadka budził jedynie stan jednego zwierzęcia – suczki zbliżonej rasowo do sznaucera. Ponadto potwierdził (k. 567 i nast.), że oskarżony przychodził do niego na wizyty z psami na przestrzeni kilku lat. Dość często. Potwierdził, że oskarżonemu sprzedawane były preparaty na pchły. To również wspiera wiarygodność wyjaśnień oskarżonego, który podawał, że psy były odpchlone, gdyż używał przepisanego preparatu. To ten środek okazał się nieskuteczny.

Zatem to zeznania tych świadków sąd uznał za bardziej miarodajne, wiarygodne i nadające się do oceny zachowania oskarżonego wobec zwierząt. W zasadzie na ich podstawie i w oparciu o zeznania profesjonalnych kontrolerów z PIW i protokoły z tych kontroli stwierdzić należało, że nie było żadnych podstaw do tego, aby oskarżonemu stawiać zarzuty w tej sprawie. Wymagał on kontroli, ale jak pokazuje jej przebieg i skutki – skrupulatnie i bez kwestionowania jej ustaleń wywiązywał się z zaleceń pokontrolnych. Uznawanie go w świetle tych dowodów za sprawcę przestępstwa byłoby absurdalne. Zwłaszcza wobec wybiórczości i ogólnikowości zeznań świadków rzekomego przestępstwa, z fundacji i towarzyszących im osób w trakcie tej „kontroli”, która była nieprofesjonalna, powierzchowna i w ogóle nie skupiała się na stanie zdrowia zwierząt, ale na robieniu zamieszania, wzniecaniu histerii, również medialnej.

Jeśli chodzi o zeznania E. K. (k. 723 – 727), również nie pozwoliły na poparcie żadnego z zarzutu opisanego w akcie oskarżenia. Świadek w zasadzie potwierdziła to, co zeznała K. B. (2). W trakcie kontroli u oskarżonego nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości, poza tymi już znanymi, czyli dotyczącymi warunków bytowania niektórych psów, które wymagały poprawy, zaś niektóre psy nie miały szczepienia. O tym, że kontrola wykazała konieczność poprawy czystości i że nie było zagrożenia dla życia i zdrowia psów zeznawał również P. K. (k. 727 – 729).

Zwrócić należy uwagę na histerię ze strony tzw. miłośników zwierząt. Ustalenia faktyczne dokonane przez profesjonalistów z PIW, nie pasujące do ich tez i histerycznych, pozbawionych oparcia w rzeczywistości oskarżeń były kwitowane zarzutami, że zostali przekupieni. To w ocenie sądu wskazuje na poziom argumentacji w tej sprawie wszystkich, którzy uznali oskarżonego za winnego na podstawie niekompetentnych, pozbawionych oparcia w rzeczywistości ustaleniach „kontroli” z fundacji. Zaślepienie w tej sprawie całkowicie wyłączyło u niektórych zdrowy rozsądek i racjonalny ogląd rzeczywistości. Oskarżony stał się ofiarą fanatycznej krucjaty rozpętanej przez pseudoobrońców praw zwierząt, którzy swoim zachowaniem w gruncie rzeczy podważali zaufanie do całego ruchu.

Niczego do sprawy nie wniosły zeznania I. A. (k. 575 – 576, k. 257 – 258). Jeden z psów oskarżonego, labradorka, należał do niej. Pies uciekł. Dopiero po trzech latach się odnalazł, kiedy zabrali go od oskarżonego ludzie z fundacji.

W odniesieniu do stanowiska końcowego oskarżyciela posiłkowego, sąd zastanawiał się w jaki sposób udało mu się powiązać zarzut z aktu oskarżenia z tym psem. Oskarżony go nie ukradł – z zeznań jego właścicielki wynikało wprost, że pies od niej uciekł. Jeśli chodzi o kondycję psychiczną zwierzęcia po trzech latach nieobecności w domu, w ocenie sądu nie trzeba być biegłym, aby stwierdzić, że po takim okresie czasu psychika zwierzęcia mogła ulec zmianie. To nawet dla człowieka jest bardzo długi okres czasu, co dopiero dla zwierzęcia. Nie można na podstawie tych zeznań przyjąć znęcania się. To, że pies był w „złej” kondycji psychicznej, to opinia. Zwłaszcza że nie było go w domu trzy lata. Stwierdzona narośl również nie świadczy o tym, że oskarżony psa świadomie zaniedbywał, bo nie zbadano w ogóle jej pochodzenia i natury. Zeznania tego świadka i historia tego psa zostały użyte przez oskarżyciela posiłkowego do absurdalnego szantażu emocjonalnego, nie mającego nic wspólnego z rzeczywistością, w szczególności z postawionym zarzutem.

Niczego do sprawy nie wnoszą zeznania A. M. (2) (k. 676 – 677), D. M. (k. 677 – 679). To własne spostrzeżenia świadków odnośnie stanu psów i posesji. To samo dotyczy zeznań M. C., który widział zabieranie psów, opisywał warunki w jakich przebywały (k. 678 – 679), S. O. (k. 727 – 729).

Na koniec warto odnieść się w kilku zdaniach do opinii biegłego W. G. (k. 688 – 694). Ostatecznie, opinia ta nie wniosła do sprawy nic nowego ponad to, co wynikało z wiarygodnych dowodów wskazanych wcześniej. Opinia ta została wydana przez biegłego po długim okresie czasu od odebrania zwierząt, do tego na podstawie akt sprawy. Mimo to wskazać należy na jej wartość dowodową. Pozwoliła ona na usystematyzowanie i racjonalną ocenę zebranych dowodów. W zasadzie nie pozostawiła żadnych wątpliwości odnośnie do tego, że w tej sprawie nie ma żadnego dowodu na to, że oskarżony znęcał się nad zwierzętami. Sąd w zasadzie wyłącznie dla formalności procesowej skonfrontował tę opinię z „opinią” M. S.. Wszak nie można abstrahować od faktu, że M. S. formalnie została uznana biegłą, choć była tylko i wyłącznie świadkiem w tej sprawie. Ale tak ją traktował oskarżyciel publiczny, zdaje się, że również poprzedni skład orzekający w tej sprawie. Zatem tylko procesowa formalność nakazywała konfrontację pisemną z opinią biegłego W. G.. W zasadzie nic ona nie wniosła do sprawy. Wskazać należy ponownie, że M. S. ze zwierzętami oskarżonego miała kontakt wyłącznie incydentalny i selektywny, co sama potwierdziła. W swojej „opinii” zatem bazowała też na dokumentacji medycznej i zdjęciach zwierząt. Nie można zatem uznać, że jej „opinia” jest bardziej wiarygodna. Generalnie, sąd uznał ją za bezwartościową, bo inny wniosek nie mógł być możliwy. Nie była ona obiektywna nawet formalnie, skoro działała w tej sprawie najpierw na zlecenie fundacji. Do tego wspomniana selektywność i powierzchowność jej ustaleń nie wytrzymywała krytyki, również w oparciu o zeznania kontrolerów z PIW. Dlatego sąd dał wiarę opinii biegłego W. G.. Była ona zupełna, na tyle na ile mogła być po tylu latach i w oparciu o akta sprawy. Jednak jej wnioski dają się zweryfikować, w przeciwieństwie do depozycji M. S., której obiektywizm w tej sprawie z oczywistych względów musiał zostać zakwestionowany.

Jeśli chodzi o dokumenty ujawnione na rozprawie, zwrócić należy uwagę na kilka z nich. Przede wszystkim są to liczne decyzje administracyjne, m. in. decyzja o czasowym odebraniu psów – k. 198, która została uchylona (k. 313), decyzja Burmistrza o odmowie odebrania zwierząt oskarżonemu – k. 337. Wprawdzie nie wywołało to żadnej krytycznej refleksji, zresztą taki skutek nie był w tej sprawie wymagany – przestępstwo istnieje co do zasady niezależnie od tego, czy jakaś decyzja administracyjna to stwierdzi, czy nie. Niemniej, treść tych dokumentów powinna jednak wywołać stan uzasadnionej wątpliwości odnośnie wiarygodności działań fundacji i jej „biegłej”. W aktach sprawy znajdują się również oświadczenie lekarza – k. 249 z historią wizyt k. 250 – 260, na podstawie których również należało kwestionować wiarygodność „kontroli” z fundacji i stan zdrowia psów.

Ponadto zwrócić należy uwagę na pismo o padnięciu psów – k. 328 – po odebraniu ich od oskarżonego. Być może mógłby to być dowód w tej sprawie. Ale z oczywistych względów – nie był. W piśmie tym nie wskazano przyczyn, dla których zwierzęta padły. Część z nich padła kilka miesięcy po odebraniu ich od oskarżonego. Co nijak nie może być odniesione do jego zachowania, skoro nie miał on na nie już wtedy wpływu. Zwłaszcza że brak ustalenia przyczyn zgonu zwierząt uniemożliwia jakiekolwiek rozważania w tym zakresie.

Dokumentacja odnośnie stanu psów (k. 591 – 648) nie wskazuje na nic, poza stanem zdrowia psów, co wskazywałoby na znęcanie się nad nimi. Protokół oględzin – k. 135 – 139 – nie sposób na jego podstawie uznać, że doszło do przestępstwa. Protokoły kontroli IW – k. 738 – 746 w zasadzie potwierdzają to, co wynika z zeznań przesłuchanych w sprawie świadków z PIW. Były to dokumenty wiarygodne i nikt nie kwestionował ich rzetelności.

Reasumując, sąd nie znalazł w tej sprawie żadnych dowodów na sprawstwo i winę oskarżonego w ramach postawionego zarzutu. Niemniej, skrótowo należy odnieść się również do ustawowych znamion zarzucanego przestępstwa, aby wywód w tej sprawie był zupełny.

Polega ono na znęcaniu się nad zwierzęciem i jest karane tak samo, jak przestępstwo z art. 35 ust. 1 powołanej ustawy. Przestępstwo to ma charakter umyślny. W przypadku znęcania się ze szczególnym okrucieństwem, zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat 5. Można dopuścić się go w zamiarze bezpośrednim i ewentualnym.

Zgodnie z art. 6 ust. 2 pkt 1-19 powołanej ustawy przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności:

1.  umyślne zranienie lub okaleczenie zwierzęcia, niestanowiące dozwolonego prawem zabiegu lub doświadczenia na zwierzęciu, w tym znakowanie zwierząt stałocieplnych przez wypalanie lub wymrażanie, a także wszelkie zabiegi mające na celu zmianę wyglądu zwierzęcia i wykonywane w celu innym niż ratowanie jego zdrowia lub życia, a w szczególności przycinanie psom uszu i ogonów (kopiowanie)

2.  znakowanie zwierząt stałocieplnych przez wypalanie lub wymrażanie;

3.  używanie do pracy albo w celach sportowych lub rozrywkowych zwierząt chorych, a także zbyt młodych lub starych oraz zmuszanie ich do czynności, których wykonywanie może spowodować ból;

4.  bicie zwierząt przedmiotami twardymi i ostrymi lub zaopatrzonymi w urządzenia obliczone na sprawianie specjalnego bólu, bicie po głowie, dolnej części brzucha, dolnych częściach kończyn;

5.  przeciążanie zwierząt pociągowych i jucznych ładunkami w oczywisty sposób nieodpowiadającymi ich sile i kondycji lub stanowi dróg lub zmuszanie takich zwierząt do zbyt szybkiego biegu;

6.  transport zwierząt, w tym zwierząt hodowlanych, rzeźnych i przewożonych na targowiska, przenoszenie lub przepędzanie zwierząt w sposób powodujący ich zbędne cierpienie i stres;

7.  używanie uprzęży, pęt, stelaży, więzów lub innych urządzeń zmuszających zwierzę do przebywania w nienaturalnej pozycji, powodujących zbędny ból, uszkodzenia ciała albo śmierć;

8.  dokonywanie na zwierzętach zabiegów i operacji chirurgicznych przez osoby nieposiadające wymaganych uprawnień bądź niezgodnie z zasadami sztuki lekarsko-weterynaryjnej, bez zachowania koniecznej ostrożności i oględności oraz w sposób sprawiający ból, któremu można było zapobiec;

9.  złośliwe straszenie lub drażnienie zwierząt;

10.  utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania, w tym utrzymywanie ich w stanie rażącego zaniedbania lub niechlujstwa, bądź w pomieszczeniach albo klatkach uniemożliwiających im zachowanie naturalnej pozycji;

11.  porzucanie zwierzęcia, a w szczególności psa lub kota, przez właściciela bądź przez inną osobę, pod której opieką zwierzę pozostaje;

12.  stosowanie okrutnych metod w chowie lub hodowli zwierząt;

13.  organizowanie walk zwierząt;

14.  obcowanie płciowe ze zwierzęciem (zoofilia);

15.  wystawianie zwierzęcia domowego lub gospodarskiego na działanie warunków atmosferycznych, które zagrażają jego zdrowiu lub życiu;

16.  transport żywych ryb lub ich przetrzymywanie w celu sprzedaży bez dostatecznej ilości wody uniemożliwiającej oddychanie;

17.  utrzymywanie zwierzęcia bez odpowiedniego pokarmu lub wody przez okres wykraczający poza minimalne potrzeby właściwe dla gatunku.

Treść powołanego przepisu wskazuje, że katalog tego, co ustawodawca uznaje za znęcanie się, nie ma charakteru zamkniętego.

Odnosząc się do znamienia „ogólnego” (zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień) zarzut taki nie został postawiony, ale obszerność sformułowanego zarzutu w akcie oskarżenia nakazuje zwrócić uwagę, że w tej sprawie nie ma żadnego dowodu na to, że oskarżony świadomie zadawał psom ból, czy wywoływał cierpienie psychiczne lub fizyczne. Nawet z zeznań „kontrolerów” z fundacji wynika, że psy były ufne, przyjazne, z pewnością nie ma dowodu na ich zalęknienie, czy inne zachowania, które mogłyby wskazywać na nieufność wywołaną zadawanym cierpieniem. Podchodziły do ludzi, którzy weszli na teren hodowli, choć ich nie znały. Już to świadczy o tym, że oskarżony znamienia tego swoim zachowaniem nie wypełnił. Te same wnioski wynikają z zeznań pracowników PIW, którzy dokonywali kontroli.

Zasadniczo w przedmiotowej sprawie można było rozważać wyłącznie naruszenie art. 6 ust. 2 pkt 10 powołanej ustawy, a mianowicie utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania, w tym utrzymywanie ich w stanie rażącego zaniedbania lub niechlujstwa, bądź w pomieszczeniach albo klatkach uniemożliwiających im zachowanie naturalnej pozycji. W tym zakresie sąd opierał się na wynikach kontroli z PIW, które wykazały niewielkie nieprawidłowości w tym zakresie. Do tego zweryfikowała je opinia biegłego W. G.. A zatem w przypadku jednego psa było nieprawidłowe podłoże (pies miał obandażowany kikut jednej łapy, którym dotykał twardego podłoża). W przypadku pięciu boksów niewystarczająca była wentylacja i oświetlenie. Oskarżony nieprawidłowości te bezzwłocznie usunął, co potwierdziły wyniki kolejnej kontroli, po odebraniu psów.

Zwierzęta były regularnie odpchlane i odrobaczane, a stwierdzony przez kontrolę PIW stan zapchlenia i zarobaczenia był spowodowany nieskutecznością stosowanych preparatów (co potwierdził również biegły). M. M. regularnie korzystał z opieki zakładów leczniczych dla zwierząt (co potwierdziły zeznania lekarzy udzielających takiej opieki). Warunki bytowania zwierząt w niewielkim stopniu przysparzały im cierpień fizycznych. Nie było zresztą podstaw do stwierdzania cierpień psychicznych. W odżywaniu zwierząt stosowano zbilansowane karmy komercyjne i były odżywione, zwierzęta miały także dostęp do wody. Nie było zatem prawdą, że były przetrzymywane w warunkach urągających ich podstawowym prawom i potrzebom. Kontrolerzy z PIW mieli zastrzeżenia w tym zakresie w odniesieniu do kilku sztuk psów. I sąd tego nie kwestionował. Nie ma jednak dowodów na to, że te zaniedbania były spowodowane umyślnością oskarżonego. To jest, że chciał on akurat te psy tak traktować. To zresztą byłoby niezrozumiałe, skoro pozostałe psy miały dobre warunki bytowania a oskarżony nie traktował gorzej tych, których warunki bytowania kontrolerzy kwestionowali. Nie były to zresztą zastrzeżenia świadczące o jakichś drastycznie gorszych warunkach. Wskutek koncentracji psów w pomieszczeniu, część z nich miała gorsze „miejsce” i stąd brak wentylacji i światła. Niemniej, jak wskazywano wcześniej, oskarżony bezzwłocznie to naprawił, co wykazała kolejna kontrola. Nie sposób też uznawać za dowód przestępstwa wyglądu obejścia, z którym kontakt miały psy. Faktycznie, część zdjęć wskazywała na to, że posesja była częściowo zaniedbana. Ale nie były to zaniedbania wymierzone celowo w dobro zwierząt. Ani też nadzwyczajnie im nie szkodziły. Nie jest rzadkim widok zaniedbanego obejścia, w którym chowane są psy bądź koty, dla których takie warunki są normalnymi warunkami bytowania. A w tej sprawie nie stwierdzono, aby którykolwiek pies cierpiał z powodu bałaganu na podwórku, aby któremukolwiek zwierzęciu stała się z tego powodu krzywda fizyczna lub psychiczna. Nikt nie zadał sobie trudu, aby takie badania zwierząt przeprowadzić. Zresztą, wnioski z kontroli PIW były jednoznaczne. A co więcej, w trakcie drugiej kontroli obejście było wysprzątane, bałagan usunięty, teren dla psów był odgrodzony od reszty posesji. Ewidentnie oskarżony dążył do tego, aby ewentualne i czysto hipotetyczne niebezpieczeństwo które mogło z tego powodu wyniknąć dla zwierząt, zminimalizować. To pozwoliło sądowi na postawienie tezy, że te uchybienia nie były efektem jego zamiaru przestępczego. Mogły być skutkiem braku wiedzy, kompetencji albo jakiegoś większego zainteresowania się nie tylko hodowlą zwierząt, ale i dostosowaniem do niej warunków bytowania. Postawa oskarżonego wobec kontroli z PIW wskazuje, że braki te eliminował szybko i sprawnie. Do tego dodać należy, iż żadne ze zwierząt nie było trzymane w pomieszczeniach albo klatkach uniemożliwiających im zachowanie naturalnej pozycji. W przypadku jednego z psów była kwestia niewłaściwego podłoża, gdyż pies miał amputowaną łapę i podłoże, na który przebywał narażało go na urazy. I to wszystko. Jednak sama opieka nad tym zwierzęciem nie budziła zastrzeżeń profesjonalnej kontroli.

Z zeznań „kontrolerów” z fundacji nie wynika, w szczególności nie jest to odzwierciedlone na zdjęciach, aby pomieszczenia dla zwierząt były specjalnie niechlujne bądź brudne. Przy takiej ilości zwierząt oczywistym jest, że teren na którym przebywają będzie pokryty w pewnej części odchodami. Jednak nawet z protokołów oględzin nie wynika, aby było to takie ich zagęszczenie, aby rozważać czy oskarżony specjalnie przetrzymuje zwierzęta w takich warunkach. Po prostu „kontrola” ta była przeprowadzana przed sprzątaniem i jedyne co wynika z jej przebiegu, to fakt, że tego dnia stwierdzono na posesji z psami odchody. Ale nie wynika, czy był to stan permanentny. W ocenie sądu, zebrane dowody, choćby w postaci zdjęć, nakazywały podejść do tej kwestii zdroworozsądkowo i taką postawę prezentował biegły, a sąd w pełni ją zaakceptował jako słuszną.

Wskazać należy, iż część zarzutu dotyczy udzielenia przez oskarżonego pomocy rodzącej suczce. Pomoc ta, jak wskazano wcześniej, w zasadzie z powodu niekompetencji oskarżonego, nie była skuteczna. Oskarżony chciał pomóc rodzącej suce z zaklinowanym szczeniakiem. Jednak w efekcie doprowadził do jego śmierci. Ta niewątpliwie drastyczna okoliczność również była narzędziem emocjonalnego szantażu i nie miała nic wspólnego z ewentualnym zawinieniem oskarżonego. Powtórzyć należy, iż nie ma żadnego dowodu, że oskarżony działał w zamiarze szkodzenia rodzącej suce. Wręcz przeciwnie. Próbował jej udzielić pomocy, której wymogom nie sprostał. Ale wówczas udał się po profesjonalną pomoc i taką uzyskał. Szczeniaka nie można było uratować. Do tego całą wiedzę na temat tego zdarzenia oskarżenie uzyskało de facto od oskarżonego. Wszak nie ukrył tego zwierzęcia – udał się przecież po pomoc. I w zasadzie zeznania K. J. nie były w stanie temu zaprzeczyć. Zaś oskarżanie go o to, że chciał zapewnić psu pomoc, ale nie potrafił i w konsekwencji udał się do profesjonalisty – nie wytrzymuje krytyki. W zasadzie na tej podstawie każdy właściciel lub posiadacz chorego zwierzęcia, który udaje się po pomoc do lekarza, od razu byłby podejrzany o przestępstwo znęcania się nad zwierzęciem. Nie sposób sobie wyobrazić sprawcy tego przestępstwa, który tak postępuje. Dlatego zeznania K. J. dotyczące tego przypadku nie mogą być dowodem zawinionego zachowania oskarżonego i to jeszcze wyczerpującego znamiona szczególnego okrucieństwa. Należałoby przyjąć, że oskarżony chciał rodzącej suce zaszkodzić i to jeszcze w taki sposób, aby jej przysporzyć dodatkowych, budzących odrazę cierpień. Gdyby tak było, nie udawałby się z nią po pomoc do weterynarza. Zwłaszcza że wówczas jego rzekome przestępcze zachowanie zostałoby ujawnione. Dodatkowo, nie był to wszak weterynarz, który go znał, więc w oczywisty sposób musiałby liczyć się ze wzbudzeniem podejrzeń odnośnie swojego zachowania. Byłoby to zatem zachowanie nieracjonalne i przyjęcie takiej wersji wprowadzałoby całą argumentację w las założeń, domysłów i spekulacji nie popartych żadnymi dowodami. Pamiętać należy, w odniesieniu do zeznań K. J., że nawet kiedy oskarżony przyjechał do niej z tym problemem, to nie wzbudziło to w niej żadnych podejrzeń, nie zmotywowało jej to do zawiadomienia organów ścigania. Zatem nie był to jakiś nadzwyczajny przypadek, który nakazywał wówczas kwestionować motywy oskarżonego. Świadek potem twierdziła, że nie chciała mieć z tą hodowlą nic wspólnego, ale sąd to zapisał po stronie emocjonalności jej zeznań i dopasowywania ich do zdarzeń, które miały miejsce w przyszłości, po „kontroli” z fundacji.

Sąd o dowodach rzeczowych zdecydował w odrębnym postanowieniu, z przyczyn w nim podanych. Nie było bowiem żadnych racjonalnych powodów, aby czekać na to, aż uprawomocni się wyrok i oskarżony odzyska psy, którym nigdy żadnej umyślnej krzywdy nie wyrządził.

Wobec uniewinnienia oskarżonego kosztami postępowania należało obciążyć Skarb Państwa.

Dodano:  ,  Opublikował(a):  Dominika Żemier
Podmiot udostępniający informację: Sąd Rejonowy w Sochaczewie
Osoba, która wytworzyła informację:  Roman Ochocki
Data wytworzenia informacji: