I C 1676/23 - wyrok z uzasadnieniem Sąd Rejonowy w Częstochowie z 2024-03-12
Sygn. akt I C 1676/23
WYROK
W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Dnia 12 marca 2024 roku
Sąd Rejonowy w Częstochowie I Wydział Cywilny w składzie następującym:
Przewodniczący: SSR Marcin Szymański
po rozpoznaniu w dniu 12 marca 2024 roku w Częstochowie na posiedzeniu niejawnym
sprawy z powództwa (...) Spółki z ograniczoną odpowiedzialnością Spółki komandytowej w P.
przeciwko (...) Spółce akcyjnej w W.
o zapłatę
1. zasądza od pozwanej (...) Spółki akcyjnej w W. na rzecz powódki (...) Spółki z ograniczoną odpowiedzialnością Spółki komandytowej w P. kwotę 180,39 zł (sto osiemdziesiąt złotych trzydzieści dziewięć groszy) wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie liczonymi od dnia 23 maja 2023 roku do dnia zapłaty;
2. oddala powództwo w pozostałym zakresie;
3. zasądza od powódki na rzecz pozwanej kwotę 917 zł (dziewięćset siedemnaście złotych) wraz z odsetkami w wysokości odsetek ustawowych za opóźnienie liczonymi od dnia uprawomocnienia się wyroku do dnia zapłaty tytułem zwrotu kosztów zastępstwa procesowego.
Sygn. akt I C 1676/23
UZASADNIENIE
Bezspornie ubezpieczyciel ponosił względem poszkodowanych odpowiedzialność na podstawie art. 34 ust. 1 i art. 36 ust. 1 ustawy z dnia 22 maja 2003 roku o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (t.j. Dz.U. 2019, poz. 2214; dalej: u.u.o.) w granicach odpowiedzialności sprawcy (art. 436 § 2 k.c. w zw. z art. 415 k.c.). Pierwszą z podnoszonych przez pozwaną wątpliwości pozostawało natomiast, czy pozwana taką odpowiedzialność ponosiła względem powódki. Towarzystwo ubezpieczeniowe zakwestionowało bowiem ważność pierwszej z umów cesji, a tym samym skuteczność drugiej.
Sąd nie podzielił tego stanowiska.
Prawda, że poszkodowany-konsument, zawierając umowę cesji z cesjonariuszem-przedsiębiorcą, nie wiedział jaką zbywana przezeń wierzytelność może przedstawiać wartość. Mógł zatem nie mieć świadomości, czy dokonywana transakcja jest dlań korzystna. Brak tego rodzaju co do zasady nie wpływa jednak na ważność umowy przelewu wierzytelności. Przepis art. 509 § 1 k.c nie przewiduje konieczności ścisłego oznaczenia przelewanej wierzytelności, w tym co do jej wysokości. Zawarta umowa musi umożliwiać zindywidualizowanie wierzytelności, której oznaczenie powinno nastąpić najpóźniej w chwili wystąpienia skutku rozporządzającego, a więc przejścia wierzytelności na nabywcę. W doktrynie dopuszcza się również możliwość zbycia wierzytelności nieoznaczonej dokładnie w umowie przelewu, jeżeli jej określenie możliwe jest na podstawie treści stosunku zobowiązaniowego, z którego ona wynika (por. wyrok SN z 5.11.1999 r., III CKN 423/98, OSNC 2000, nr 5, poz. 92). Tak też było w niniejszej sprawie – wierzytelność została dokładnie sprecyzowana co do daty i okoliczności zdarzenia (choćby poprzez odwołanie do numeru akt szkody pozwanej).
Jeżeli okazałoby się, że cesjonariusz zastrzegł dla siebie świadczenie (przelew wierzytelności), którego wartość w chwili zawarcia umowy przewyższyłoby w rażącym stopniu wartość jego własnego świadczenia (zapłata za cesję), druga strona (poszkodowany) mogłaby żądać m.in. unieważnienia umowy na podstawie art. 388 § 1 k.c. Wymaga to jednak inicjatywy ze strony poszkodowanego. Ten zaś nie wystąpił przeciwko cesjonariuszowi, a przesłuchiwany w charakterze świadka wcale nie zdradził, że się z tym nosi.
Wreszcie umowa cesji nie okazała się nieważna na podstawie art. 58 § 1 i 2 k.c. Przelew wierzytelności, której przedmiotem pozostaje roszczenie odszkodowawcze, nie sprzeciwia się ustawie, zastrzeżeniu umownemu albo właściwości zobowiązania (art. 509 § 1 k.c. in fine) ani też zasadom współżycia społecznego (jakim dokładnie zresztą?). Wynika to z faktu, że odszkodowanie czyli „zapłata odpowiedniej sumy pieniężnej” ma umożliwić naprawienie szkody (art. 363 § 1 k.c.), ale jego uzyskanie nie obliguje poszkodowanego do spożytkowania odszkodowania w tym właśnie celu. W formule prawa własności (art. 140 § 1 k.c.) mieści się bowiem przyzwolenie właściciela na niszczenie jego rzeczy, a nawet jej zniszczenie ( ius abutendi). Cesjonariuszowi roszczenia odszkodowawczego nie można zatem skutecznie stawiać zarzutu, że (programowo) nie wykorzysta uzyskanego świadczenia na naprawę rzeczy, skoro cedent tego też czynić nie musi. Inna rzecz, że praktyka zawierania umów cesji roszczeń odszkodowawczych stanowi reakcję na zaniżanie wyceny kosztów naprawy przez towarzystwa ubezpieczeniowe, w tym pozwaną. Poszkodowani, chcąc przeciwdziałać negatywnym konsekwencjom nadzwyczaj ostrożnego szacowania odszkodowań przez ubezpieczycieli, niejednokrotnie decydują się na cesję przysługujących im wierzytelności. Godzą się wówczas na uzyskanie niższej sumy ze sprzedaży roszczenia odszkodowawczego w zamian za natychmiastową wypłatę części należnej sumy kompensaty, której dochodzenie wymagałoby przeprowadzenia kosztownej ekspertyzy oraz postępowania sądowego obarczonego czasem i ryzykiem. Oczywiste, że nabywcy wierzytelności zawierają przedmiotowe umowy z zamiarem uzyskania zysku. Działanie takie nie jest zabronione i pozostaje pod ochroną z wyłączeniem wyjątkowych sytuacji przewidzianych w przywołanym wcześniej art. 388 § 1 k.c.
Postępowanie dowodowe pozwoliło na ustalenie, że umowa przelewu (w załączniku) precyzowała cenę za jaką nabyto sporną wierzytelność. Po pewnych kontrowersjach Sąd ustalił również, że doszło do jej uiszczenia (k. 104 oraz k. 146-147). Nawet jednak, gdyby było inaczej, umowa pozostałaby ważna. Umowa przelewu wierzytelności ma charakter konsensualny i wywołuje skutek rozporządzający już w momencie złożenia przez strony zgodnych oświadczeń woli. Odmowa zapłaty przez cesjonariusza może być jedynie rozpatrywana w aspekcie niewykonania lub nienależytego wykonania zaciągniętego zobowiązania.
Brak było również podstaw do formułowania przez pozwaną zarzutu braku causy po stronie poszkodowanych, albowiem jak jednoznacznie wynika z przedstawionej umowy, przelew należnej im wierzytelności miał nastąpić w zamian za zapłatę określonej kwoty pieniężnej. Tym samym czynność prawna miała swą podstawę ( causa obligandi vel acqirendi). Pozostając przy tym, skoro umowa sprzedaży (art. 535 k.c.) stanowiła podstawę przelewu wierzytelności (art. 510 § 1 k.c.), to cena przelewu wierzytelności jako świadczenie główne spełniane na rzecz cedenta nie podlegało ochronie przewidzianej w art. 385 1 § 1 k.c.
Pozwana podnosiła również, że w sytuacji, gdy poszkodowany (bezspornie) przeprowadził naprawę uszkodzonego samochodu, nie ma już mowy o wyliczeniu szkody metodą kosztorysową tak jak uczynił to powód, określając wysokość dochodzonego roszczenia.
Sąd nie podzielił tego stanowiska.
Prawda, że w sukurs tak wyrażonemu poglądowi przyszedł Sąd Najwyższy w wyroku z 8 grudnia 2022 roku (sygn. akt II CSKP 726/22). Stwierdził on wówczas kategorycznie, że w razie naprawienia pojazdu we własnym zakresie uprawniony nie może żądać zapłaty odszkodowania obliczonego metodą kosztorysową, tzn. stanowiącego równowartość kosztów restytucji, czyli hipotetycznych koszów naprawy tego pojazdu. Jak wyjaśnił wobec naprawienia pojazdu kompensacja nie mogła już nastąpić przez zapłatę równowartości hipotetycznych kosztów przywrócenia stanu poprzedniego, bowiem uszczerbek w tej postaci (uszkodzenia samochodu) już nie istniał, a szkoda zmieniła swą postać na wskazane wyżej wydatkowanie własnych aktywów na naprawę pojazdu i ten właśnie uszczerbek podlegał naprawieniu przez ubezpieczyciela poprzez zapłatę równowartości kwoty wyłożonej na przeprowadzenie naprawy. Sąd Najwyższy wspomniał także, że przyjęcie odmiennego stanowiska stwarza ryzyko naruszenia zasady kompensacji szkody oraz nieuzasadnionego wzbogacenia się poszkodowanego kosztem zobowiązanego. W związku z tym stanowiskiem podnosi się, że odszkodowanie obliczone metodą kosztorysową zwykle jest wyższe niż roszczenie ustalone metodą dyferencyjną, a po zapłacie odszkodowania nie istnieje możliwość kontroli sposobu spożytkowania środków pieniężnych, w tym weryfikacji, czy służyły one sfinansowaniu naprawy pojazdu. W konsekwencji, wbrew zasadzie kompensacji szkody, stan majątku poszkodowanego jest lepszy niż przed zdarzeniem szkodzącym; poszkodowany uzyskuje bowiem "nadwyżkę" finansową w następstwie tego, że uszczerbek wynikły z uszkodzenia samochodu jest mniejszy niż kwota wypłacona jako równowartość kosztów (nieprzeprowadzonej w istocie) restytucji.
Podobne stanowisko zaprezentował Sąd Najwyższy w wyroku z 10 czerwca 2021 roku (sygn. akt IV CNPP 1/21). Podniósł on wówczas, że żądanie odszkodowania wyliczonego jako nieponiesione koszty przyszłej naprawy pojazdu jest wykluczone, gdy naprawa jest już niemożliwa, co ma miejsce np. w razie zbycia pojazdu w stanie uszkodzonym lub jego uprzedniego naprawienia. Wskazał, że przemawiają za tym takie argumenty jak wyłączenie restytucji naturalnej na mocy art. 363 § 1 k.c. także w razie następczej niemożliwości przywrócenia stanu poprzedniego, dynamiczny charakter szkody, ryzyko wzbogacenia poszkodowanego jak również analogia do roszczenia o wyłożenie z góry sumy potrzebnej na koszty leczenia lub koszty przygotowania do innego zawodu (art. 444 § 1 zd. 2 k.c.).
Sąd Najwyższy w prezentowanym orzeczeniu zaznaczył przy tym uczciwie, iż stanowisko odmienne, tj. zgodnie z którym poszkodowany może żądać naprawienia szkody wyliczonej jako hipotetyczne koszty naprawienia uszkodzonej rzeczy, mimo że rzecz ta została zbyta i nie zostanie naprawiona przez poszkodowanego, jest zdecydowanie dominujące (por. przywołane tam orzeczenia SN: z 8 marca 2018 r., sygn. akt II CNP 32/17; z 12 kwietnia 2018 r., sygn. akt II CNP 41/17; z 3 kwietnia 2019 r., sygn. akt II CSK 100/18; z 7 grudnia 2018 r., sygn. akt III CZP 73/18; z 11 kwietnia 2019 r., sygn. akt III CZP 102/18; z 16 maja 2019 r., sygn. akt III CZP 86/18; z 12 kwietnia 2018 r., sygn. akt II CNP 43/17; z 7 grudnia 2018 r., sygn. akt III CZP 51/18; z 7 grudnia 2018 r., sygn. akt III CZP 72/18; z 7 grudnia 2018 r., sygn. akt III CZP 64/18; z 7 grudnia 2018 r., sygn. akt III CZP 74/18; z 20 lutego 2019 r., sygn. akt III CZP 91/18).
Sąd w niniejszym składzie opowiada się za stanowiskiem, które liczniej jest reprezentowane w orzecznictwie sądów powszechnych i Sądu Najwyższego, a mianowicie za możliwością wyliczenia szkody metodą kosztorysową pomimo naprawy uszkodzonego pojazdu przez poszkodowanego; podobnie zatem jak widzi to strona powodowa. Nie ma potrzeby, by szczegółowo przytaczać podane tam argumenty, gdyż są publicznie dostępne. Warto jedynie wskazać na najważniejsze z nich.
Odpowiedzialność sprawcy i jego ubezpieczyciela zależy od wyrządzenia szkody, nie zaś dopiero od jej samodzielnego usunięcia przez poszkodowanego. Obowiązek ten nie zależy w ogóle od tego, czy poszkodowany zamierza naprawić pojazd, odszkodowanie bowiem ma wyrównać uszczerbek majątkowy powstały w wyniku zdarzenia wyrządzającego szkodę, istniejący od chwili wyrządzenia szkody do czasu, gdy zobowiązany wypłaci poszkodowanemu sumę pieniężną odpowiadającą szkodzie ustalonej w sposób przewidziany prawem. Przy takim rozumieniu szkody i obowiązku odszkodowawczego nie ma znaczenia, jakim kosztem poszkodowany faktycznie dokonał naprawy rzeczy i czy w ogóle to uczynił albo zamierza uczynić ( vide poza orzeczeniami już przywołanymi: uchwała SN z 15.11.2001 r., III CZP 68/01; wyrok SN z 12.02.2004 r., V CK 187/03; wyrok SA w Katowicach z 29.09.2015 r., I ACa 395/15).
Zgodnie z przepisem art. 363 § 1 k.c. naprawienie szkody powinno nastąpić, według wyboru poszkodowanego, bądź przez przywrócenie stanu poprzedniego, bądź przez zapłatę odpowiedniej sumy pieniężnej. Z powyższej alternatywy wynika, że zapłata odszkodowania w pieniądzu ma umożliwić wierzycielowi przywrócenie stanu sprzed wystąpienia w szkody. Ustawa nie wprowadza jednak obowiązku naprawienia szkody przez wierzyciela, nie uprawnia dłużnika do wstrzymania się ze swym świadczeniem do czasu likwidacji szkody ani wreszcie nie przewiduje po jego stronie roszczenia o zwrot świadczenia w sytuacji, gdyby wierzyciel pomimo odebrania świadczenia pieniężnego szkody nie naprawił lub uczynił to skromniejszymi środkami. Właściciel może wtedy albo w ogóle pojazdu nie naprawiać, albo dokonać tylko prowizorycznego serwisu choćby z braku potrzebnych do całkowitej naprawy środków, albo wreszcie przy okazji kolizji dokonać kompleksowego odnowienia samochodu ponad zakres uszkodzeń – niezależnie od poniesionych kosztów w każdej z tych sytuacji wysokość szkody będzie ta sama. Wynikać bowiem będzie z zakresu uszkodzeń oraz celowych i ekonomicznie uzasadnionych kosztów, jakie trzeba by było ponieść, by przywrócić samochód do stanu poprzedniego.
Ponadto w sytuacji, gdy kalkulacja szkody dokonana przez ubezpieczyciela na etapie postępowania likwidacyjnego jest zaniżona, poszkodowany niejednokrotnie w granicach wypłaconych środków jest w stanie jedynie przywrócić jezdność pojazdu, nie odzyskując w pełni jego walorów użytkowych i estetycznych. Zdarzenia drogowe mają charakter niespodziewany. Nierzadko poszkodowani nie mają oszczędności, umożliwiających od ręki pełną, profesjonalną naprawę. Inna rzecz, że poszkodowani nie mają w ogóle obowiązku angażowania własnych środków w tym celu.
Stawiałoby to w gorszej sytuacji tych poszkodowanych, którzy nie czekając rozstrzygnięcia sporu z ubezpieczycielem (częstokroć dopiero na drodze sądowej), dokonaliby we własnym zakresie naprawy. Byłoby to niedopuszczalne. Poszkodowani, chcąc pozostać w lepszej pozycji, musieliby zwlekać z reparacją długie miesiące jeśli nie lata tylko po to, by móc dochodzić od ubezpieczyciela „hipotetycznych” kosztów naprawy zamiast skromniejszych kosztów przeprowadzonej prowizorycznej naprawy własnymi środkami. Godziłoby to jednak w ich prawo własności, w tym prawo do korzystania z rzeczy (art. 140 k.c.).
Poza tym za kontrowersyjne, jeśli w ogóle uprawnione, można uznać stanowisko, że z chwilą dokonania przez poszkodowanego jakiejkolwiek naprawy z braku środków wyłożonych przez sprawcę lub jego ubezpieczyciela (częściowej, prowizorycznej, doraźnej, poślednimi częściami) następuje coś, co Sąd Najwyższy (w sprawie o sygn. akt II CSKP 726/22) nazywa zamianą postaci szkody z uszkodzenia samochodu na szkodę w postaci wydatkowania własnych aktywów na naprawę pojazdu. Nikt nie twierdzi przecież, że roszczenie poszkodowanego związane z wypadkiem komunikacyjnym ogranicza się przykładowo do zwrotu kosztów montażu nowego lusterka, jeśli razem z nim w wypadku ucierpiał cały bok samochodu wraz z nadkolem, za które właściciel auta się nie zabrał, bo brakło mu pieniędzy. Podobnie trudno akceptować sytuację, w której poszkodowany z braku środków i nieprzejednanego stanowiska ubezpieczyciela wstawia w miejsce uszkodzonej, oryginalnej, podgrzewanej, zaciemnianej szyby zwykłą i od innego producenta, a odszkodowanie miałoby wynosić tyle, ile cena tańszej szyby, nie zaś droższej oryginalnej, gdyż „takie właśnie środki wydatkowano na naprawę” i „szkoda zmieniła swą postać”. Poszkodowany wówczas stawałby przed iście diabelską alternatywą – albo w ogóle nie jeździć samochodem (bo bez szyby się nie da) i liczyć na wyższe odszkodowanie jak za oryginalną szybę po kilkunastu miesiącach postępowania sądowego, czy też naprawić samochód jakkolwiek oraz skromniejszymi środkami i z auta wprawdzie korzystać, ale za cenę niższego odszkodowania. Wykładnia taka promowałaby sprawców (a w ślad za nimi także towarzystwa ubezpieczeniowe). Jeśli ktoś w takiej sytuacji miałby pozostawać bezpodstawnie wzbogacony, to właśnie sprawcy deliktów oraz ich ubezpieczyciele. Tymczasem cała instytucja „szkody” w prawie prywatnym w pierwszej kolejności zorientowana jest na zaspokojenie interesów poszkodowanego.
Tezę jaką postawił Sąd Najwyższy w wyroku zapadłym w sprawie o sygn. akt II CSKP 726/22 można postawić trafnie w zasadzie tylko wtedy, gdy przeprowadzona naprawa przywraca samochód do stanu sprzed szkody, a zatem następuje z wykorzystaniem takich samych gatunkowo części jakie zamontowane były przed kolizją (najczęściej oryginalnych) oraz co do zasady z wykorzystaniem technologii producenta pojazdu. Wydatki ponoszone w tym celu przeważnie jednak zrównane są z hipotetycznie kalkulowanymi w kosztorysach (gdyż przyjmuje się przy ich sporządzaniu takie właśnie założenia). W innych przypadkach, gdy naprawa jest zakresowa, prowizoryczna, chałupnicza czy dokonywana tańszymi zamiennikami, trudno mówić o przywróceniu pojazdu do stanu sprzed szkody, nawet jeśli podstawowe funkcje jezdne zostają restytuowane. Dalej zatem pozostaje uszczerbek na mieniu, który podlegać może kompensacie.
Wszystkie powołane wyżej przez Sąd argumenty były zbieżne z linią prezentowaną przez pełnomocnika powódki. Sąd pominął jednak na podstawie art. 505 7 § 1 k.p.c. dowód z opinii biegłego z zakresu techniki samochodowej, kierując się dyrektywą ograniczenia kosztów procesu rozpoznawanego w postępowaniu uproszczonym do niezbędnego minimum. Praktyka bowiem dowodzi, że biegli szacując wysokość kosztów naprawy (z uwzględnieniem części nowych, oryginalnych oraz zastosowania technologii producenta) w sprawach, gdzie nie był kwestionowany zakres uszkodzeń, potwierdzają kalkulację powodów niemal ze stuprocentową dokładnością. Brak podstaw twierdzić, że w tym przypadku byłoby inaczej.
Nie było to jednak równoznaczne z uwzględnieniem powództwa.
W zakresie odszkodowania przyznawanego na podstawie kosztorysu naprawy nie występuje automatyzm. Formuła kompensaty wydatków „celowych i ekonomicznie uzasadnionych”, którą często posługuje się Sąd Najwyższy, nie oznacza, by w absolutnie każdym przypadku oznaczało to restytucję na podstawie części nowych i oryginalnych; tak też było w niniejszej sprawie.
Sporny pojazd w chwili uszkodzenia miał 20 lat, a jego przebieg przekraczał 300 tys. km. Zbliżał się zatem do końca okresu eksploatacji. Nie ma racjonalnego uzasadnienia w takiej sytuacji dla przeprowadzenia naprawy w oparciu o nowe i oryginalne (czyli kosztowne) części, których przewidywany okres amortyzacji zostanie spożytkowany w małym zakresie. Podobnie zresztą widział to poszkodowany A. G.. Przesłuchany w charakterze świadka wyraźnie zeznał, że dokonał naprawy uszkodzonego pojazdu za kwotę 1.200 zł na podstawie części zamiennych w warsztacie chałupniczym. Wskazał przy tym, że naprawa ta przywróciła jego samochód do stanu sprzed naprawy (k. 64v). Nawet jeśli świadek nie był osobą uprawnioną do tak daleko idących tez (nie posiada wiadomości specjalnych), to miał on okazję przekonać się na przestrzeni czasu o skuteczności przeprowadzonej naprawy wskutek codziennego użytkowania. Nie można zatem ignorować tego rodzaju deklaracji. Warto również wskazać, że zaoferowane przez pozwaną odszkodowanie było niższe od oczekiwanego przez poszkodowanego; stąd zawarł on umowę cesji. Mając dzięki temu do dyspozycji większe środki, nie zdecydował się on jednak na przeprowadzenie naprawy w oparciu o droższe części – właśnie w przekonaniu, że użycie używanych zamienników w pełni restytuuje szkodę w jego dwudziestoletnim samochodzie.
Rzeczywiście istniejące okoliczności przemawiały za ustaleniem wysokości szkody na poziomie 1200 zł. Tym niemniej nawet, gdyby miała ona być wyższa jako liczona na podstawie części nowych i oryginalnych, dopuszczalna byłaby, a niekiedy właściwie niezbędna, korekta obiektywnej wysokości szkody z uwagi na subiektywnie wyrażaną postawę poszkodowanego z perspektywy społeczno-gospodarczego przeznaczenia prawa (art. 5 k.c.) do odszkodowania. Tego rodzaju świadczenie winno realizować potrzeby poszkodowanego. Jeżeli zatem jest on zadowolony z przeprowadzonego przez siebie procesu likwidacji szkody, to trudno obciążać tym faktem towarzystwo ubezpieczeniowe. Społeczno-gospodarcze przeznaczenie prawa do odszkodowania sprzeciwia się przyznaniu ochrony sądowej wierzytelności w jej kosztorysowym kształcie w oparciu o ceny części nowych oraz oryginalnych, jeśli nie chciał tego zarówno dłużnik, jak i pierwotny wierzyciel. W takiej sytuacji prymat ma subiektywnie oceniana wysokość szkody.
Wobec tego Sąd przyjął, że celowe i ekonomicznie uzasadnione koszty naprawy samochodu w realiach niniejszej sprawy ograniczyły się do kwoty 1200 zł.
Pozwana utrzymywała przy tym, że poszkodowany naruszył ustawowy obowiązek minimalizacji szkody, odmawiając przeprowadzenia naprawy w sieci naprawczej ubezpieczyciela za wypłacone odszkodowanie (1019,61 zł).
Sąd nie podzielił tego stanowiska.
Prawdą było, że A. G. nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć, czemu nie skorzystał z oferty pozwanej, choć miał jej świadomość. Sąd uznał jednak, że zdolność towarzystwa ubezpieczeniowego do zorganizowania naprawy w tej kwocie była iluzoryczna, skoro poszkodowany musiał wydać więcej (1200 zł), przystępując do oszczędnej przecież naprawy w warsztacie chałupniczym na podstawie zamienników.
Z tych wszystkich względów, Sąd ustalając wysokość szkody na 1200 zł, zasądził na rzecz powódki kwotę 180,39 zł brakującego odszkodowania (1200 zł – 1019,61 zł), oddalając powództwo w pozostałym zakresie.
O odsetkach za opóźnienie Sąd orzekł na podstawie art. 481 § 1 i 2 k.c., termin wymagalności roszczenia ustalając stosownie do art. 14 ust. 1 u.u.o. Powód zgłosił żądanie 22 kwietnia 2023 roku. Roszczenie było zatem wymagalne już w dniu 23 maja 2023 roku i podlegało zasądzeniu zgodnie z żądaniem pozwu.
O kosztach procesu rozstrzygnięto na podstawie art. 100 zd. drugie k.p.c. oraz art. 98 § 3 k.p.c. w zw. z art. 99 k.p.c., obciążając nimi w całości powódkę, albowiem ta utrzymała się jedynie w marginalnym zakresie (ok. 7%). Pozwana poniosła w toku niniejszego postępowania koszty w postaci: wynagrodzenia pełnomocnika – 900 zł (§ 2 pkt 3 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 22 października 2015 r. w sprawie opłat za czynności radców prawnych t.j. Dz. U. z 2023 r. poz. 1935) oraz opłaty skarbowej za złożenie dokumentu pełnomocnictwa – 17 zł, łącznie 917 zł.
Odsetki od kwoty zasądzonej tytułem zwrotu kosztów postępowania orzeczono na podstawie art. 98 § 1 1 k.p.c.
Stosownie do art. 505 8 § 4 k.p.c. uzasadnienie ograniczono do wyjaśnienia podstawy prawnej wyroku.
SSR Marcin Szymański
Podmiot udostępniający informację: Sąd Rejonowy w Częstochowie
Osoba, która wytworzyła informację: Marcin Szymański
Data wytworzenia informacji: