I ACa 337/22 - wyrok z uzasadnieniem Sąd Apelacyjny w Gdańsku z 2023-04-06

Sygn. akt: I ACa 337/22

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 6 kwietnia 2023 r.

Sąd Apelacyjny w Gdańsku I Wydział Cywilny

w składzie:

Przewodniczący: SSA Marek Machnij

Protokolant: sek. sąd. Magdalena Jurkiewicz

po rozpoznaniu w dniu 6 kwietnia 2023 r. w Gdańsku

na rozprawie

sprawy z powództwa T. Ś. (1) i T. Ś. (2)

przeciwko (...) Bankowi (...) Spółce Akcyjnej w W.

o ustalenie i zapłatę ewentualnie o zapłatę

na skutek apelacji pozwanego

od wyroku Sądu Okręgowego w Elblągu

z dnia 30 grudnia 2021 r. sygn. akt I C 97/20

1) oddala apelację,

2) oddala zgłoszony przez pozwanego zarzut zatrzymania zasądzonego na rzecz powodów świadczenia do czasu zaofiarowania przez nich zwrotu na jego rzecz kwoty 381.682,73 zł z tytułu wypłaconego im kapitału,

3) zasądza od pozwanego na rzecz powodów łącznie kwotę 4.050 zł (cztery tysiące pięćdziesiąt złotych) tytułem zwrotu kosztów postępowania apelacyjnego z odsetkami ustawowymi za opóźnienie od dnia uprawomocnienia się orzeczenia o tych kosztach do dnia zapłaty.

Na oryginale właściwy podpis.

Sygn. akt: I ACa 337/22

UZASADNIENIE

Powodowie T. Ś. (1) i T. Ś. (2) wnieśli o zasądzenie od pozwanej (...) Banku (...) Spółki Akcyjnej w W. na ich rzecz łącznie kwoty 144.231,75 zł z odsetkami ustawowymi za opóźnienie od dnia 28 listopada 2019 r. do dnia zapłaty tytułem zwrotu nienależnego świadczenia uiszczonego w okresie od dnia 12 października 2009 r. do dnia 10 czerwca 2014 r. na podstawie umowy kredytu nr (...) (...) (...), zawartej przez nich w dniu 23 lipca 2008 r. z (...) Bank (...) S.A. z uwagi na jej bezwzględną nieważność w całości oraz o ustalenie nieistnienia między stronami stosunku prawnego, wynikającego z tej umowy kredytu. Ewentualnie domagali się zasądzenia od pozwanej na ich rzecz łącznie kwoty 142.202,81 zł z odsetkami ustawowymi za opóźnienie od dnia 28 listopada 2019 r. do dnia zapłaty tytułem zwrotu nienależnego świadczenia obejmującego nadpłaconą część rat kredytu na podstawi abuzywnych postanowień umownych dotyczących zawartej w umowie klauzuli waloryzacyjnej.

Pozwany wniósł o oddalenie powództwa, kwestionując je co do zasady i co do wysokości i zaprzeczając, aby zawarta między stronami umowa kredytu zawierała jakiekolwiek postanowienia sprzeczne z prawem, zasadami współżycia społecznego lub abuzywne.

Sąd Okręgowy w Elblągu wyrokiem z dnia 30 grudnia 2021 r. zasądził od pozwanego na rzecz powodów łącznie kwotę 144.231,75 zł z odsetkami ustawowymi za opóźnienie od dnia 28 listopada 2019 r. do dnia zapłaty, ustalił nieistnienie między stronami stosunku prawnego, wynikającego z umowy kredytu nr (...) (...) (...), zawartej przez powodów w dniu 23 lipca 2008 r. z (...) Bank (...) S.A. w G. (poprzednikiem prawnym pozwanego) i zasądził od pozwanego na rzecz powodów łącznie kwotę 6.891 zł tytułem zwrotu procesu.

W uzasadnieniu wyroku Sąd Okręgowy przedstawił ustalenia faktyczne, dotyczące okoliczności, w jakich doszło do zawarcia między powodami a (...) Bank (...) S.A. (poprzednikiem prawnym pozwanego) umowy kredytu mieszkaniowego N.H. nr (...) (...) (...) z dnia 23 lipca 2008 r., przeznaczonego na cele mieszkaniowe powodów oraz jej treści (w tym zasad przeliczania świadczeń stron według kursów CHF ustalanych przez bank w swojej tabeli kursowej), a także jej wykonania przez obie strony, w szczególności sposobu wypłaty kwoty kredytu przez bank i sposobu jego spłaty przez powodów oraz wysokości spłat dokonanych przez nich na rzecz banku. Wyjaśnił ponadto, na podstawie jakich dowodów ustalił powyższe okoliczności oraz w jaki sposób ocenił wiarygodność i moc dowodową poszczególnych dowodów.

Na podstawie przyjętych ustaleń Sąd Okręgowy uznał, że na uwzględnienie zasługiwało w całości powództwo główne. Z rozważań prawnych tego Sądu wynika, że w jego ocenie strony zawarły umowę kredytu denominowanego (waloryzowanego) do franka szwajcarskiego (CHF), która była nieważna z powodu sprzeczności z art. 69 ust. 1 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. Prawo bankowe, t. jedn. Dz. U. z 2022 r., poz. 2324 z późn. zm., powoływanej dalej jako „pr. bank.”), ponieważ nie miała charakteru walutowego, bowiem waluta obca nie służyła do określenia zobowiązania stron, lecz jedynie do ustalenia wartości świadczeń, czyli stanowiła miernik (kryterium) waloryzacji, w związku z czym kwota kredytu nie została dokładnie określona, gdyż zależała od wysokości kursów CHF ustalanych przez bank jednostronnie i swobodnie w swojej tabeli kursowej.

Niezależnie od tego Sąd ocenił, że przyjęte w umowie postanowienia, regulujące sposób przeliczania wartości świadczeń stron za pomocą kursu CHF, mogą zostać uznane za niedozwolone, ponieważ pozwalają bankowi nie tylko na jednostronne ustalania wartości tych świadczeń, i to przy pomocy różnych kursów CHF, przez co uzyskuje on korzyść z tytułu tzw. spreadu, ale ponadto obciążają powodów ryzykiem kursowym (walutowym), wynikającym ze zmian tego kursu. W konsekwencji mimo że sam mechanizm denominacji (waloryzacji) nie był zakazany, to sposób jego przeprowadzenia nie zasługiwał na akceptację, gdyż miał charakter abuzywny, co wynikało ze szczegółowych rozważań Sądu Okręgowego, w których omówił kwestie związane ze spełnieniem w niniejszej sprawie wszystkich przesłanek determinujących uznanie, że te postanowienia mają charakter niedozwolony w rozumieniu art. 385 1 i nast. k.c. W konsekwencji nie wiążą one powodów, co prowadzi do konieczności ich wyeliminowania z umowy (pominięcia), a to z kolei skutkuje nieważnością umowy w całości, ponieważ bez tych postanowień nie może zostać wykonana zgodnie z jej treścią, a jednocześnie – według przedstawionych przez Sąd Okręgowy wywodów – nie ma możliwości ich zastąpienia jakimikolwiek innymi postanowieniami, pozwalającymi na jej wykonanie. W ślad za tym spełnione przez powodów na rzecz pozwanego świadczenia podlegają zwrotowi na podstawie art. 410 § 1 k.c. w zw. z art. 405 k.c.

Sąd Okręgowy wskazał ponadto, że wbrew pozwanemu powodom przysługuje interes prawny w dochodzeniu żądania ustalenia nieważności umowy mimo jednoczesnego dochodzenia zwrotu świadczeń spełnionych na jej podstawie.

Sąd Okręgowy ocenił jednocześnie, że w świetle ustalonych okoliczności istnieją podstawy do uznania przedmiotowej umowy za nieważną także na podstawie art. 58 § 1 k.c. w zw. z art. 353 1 k.c. z powodu jej sprzeczności z właściwością, naturą umowy kredytu i zasadami współżycia społecznego z uwagi na to, że sprzeczne z istotą umowy kredytu było obciążenie kredytobiorców, i to w sposób nieograniczony, całym ryzykiem kursowym, co powodowało, że ich świadczenie zostało zupełnie oderwane od wartości świadczenia spełnionego na ich rzecz przez bank, wskutek czego mechanizm waloryzacyjny prowadził do uzyskania przez bank dodatkowej korzyści wynikającej ze wzrostu otrzymywanego od powodów świadczenia w oderwaniu od spadku siły nabywczej waluty polskiej.

Powyższy wyrok został zaskarżony w całości apelacją przez pozwanego na podstawie zarzutów:

1) naruszenia przepisów prawa procesowego:

a) art. 327 1 §1 i 2 k.p.c. przez sporządzenie uzasadnienia wyroku w sposób, który utrudnia weryfikację toku rozumowania, który doprowadził Sąd Okręgowy do wniosku o nieważności całej umowy kredytu, ponieważ z jednej strony Sąd wydaje się dostrzegać różnice między kredytem denominowanym i indeksowanym, a następnie intepretuje umowę jako zawierającą klauzule waloryzacyjne (bez wskazania, jakie postanowienia umowy są w jego ocenie tymi klauzulami) ze wszystkimi tego konsekwencjami, chociaż umowa (w brzmieniu nadanym aneksem) jest kredytem denominowanym w walucie wymienialnej, w której kwota kredytu od początku określona jest we frankach szwajcarskich z możliwością spłaty kredytu w złotówkach, a ponadto uzasadnienie wyroku przedstawia łączną ocenę klauzul tzw. spreadu walutowego (inaczej klauzul dotyczących kursu kupna i sprzedaży, klauzuli tabeli kursowej) oraz klauzuli ryzyka kursowego (chodzi o łączną ocenę postanowień § 1 ust. 2, § 7 ust. 5 i 6, § 11 ust. 3 i 4 i § 13 ust. 7 umowy bez wnikliwej analizy zawartych w nich norm), Sąd Okręgowy nie uzasadnił, w jaki sposób każde z postanowień umowy miało spełniać łącznie przesłanki abuzywności; nie wyjaśniono osobno, w jakim aspekcie poszczególne postanowienia umowy są sprzeczne z dobrymi obyczajami, a jednocześnie dlaczego Sąd uznał, że rażąco naruszają interes kredytobiorcy), ale nie rozważył kwestionowanych klauzul w kontekście ogółu praw i obowiązków wynikających z umowy,

b) art. 233 k.p.c. w zw. z art. 232 k.p.c. i art. 6 k.c. przez poczynienie błędnych i sprzecznych ze zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym ustaleń faktycznych, nieustalenie istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy faktów i brak wszechstronnej oceny materiału dowodowego, w szczególności:

– oświadczeń powodów z dnia 6 maja 2008 r.,

– zaświadczenia (...) SA z dnia 2 lipca 2008 r.,

– załączników do wniosku kredytowego,

– wniosku o nadpłatę kredytu z dnia 14 kwietnia 2019 r.,

– informacji banku z dnia 25 marca 2020 r.,

– ogólnych warunków udzielenia przez (...) Bank (...) S.A. kredytu mieszkaniowego N. - H.,

i w konsekwencji pominięcie, że powodom została przedstawiona w pierwszej kolejność oferta kredytu w złotych polskich, której nie przyjęli, z pełną świadomością wybierając kredyt wówczas tańszy, powodowie zostali poinformowani o ponoszeniu ryzyka, wynikającego ze zmiany kursu waluty w przypadku zaciągnięcia kredytu denominowanego w walucie obcej oraz przyjęli do wiadomości i zaakceptowali to ryzyko, mieli świadomość, że zmiana kursu waluty może wpłynąć na wysokość rat i nie byli zainteresowani spłatą kredytu w walucie przez rachunek do obsługi kredytu, co było możliwe od zawarcia umowy na podstawie § 3 ust. 1 OWU,

c) art. 235 2 § 1 pkt 2 k.p.c. w zw. art. 278 § 1 k.p.c. i art. 227 k.p.c., polegającego na bezzasadnym oddaleniu dowodu z opinii biegłego sądowego na fakty podane odpowiedzi na pozew jako zbędnego, podczas gdy okoliczności objęte tezą dowodową dotyczą istotnych kwestii i zagadnień mających znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy, w szczególności ustalenia konsekwencji nieważności umowy kredytu, a także oceny rynkowego charakteru kursów kupna i sprzedaży CHF publikowanych w tabeli kursów walut w dacie zawierania umowy, według których dochodziło do przeliczania świadczeń stron w ramach umowy kredytu oraz rynkowego charakteru metodologii stosowanej przez bank przy ustalaniu wartości tych kursów, a tym samym weryfikacji, czy w dacie zawierania umowy kredytu kwestionowane postanowienia przeliczeniowe w zakresie odwołującym się do tabeli kursów walut banku stanowiły postanowienia niedozwolone, jak również czy ich stosowanie mogło doprowadzić do naruszenia zasad współżycia społecznego skutkującego nieważnością umowy na podstawie art. 58 k.c.,

2) naruszenia przepisów prawa materialnego:

a) art. 358 1 § 2 k.c. przez jego błędną wykładnię i uznanie, że klauzule, przewidujące odesłanie do kursów z tabel kursowych banku, stanowią klauzule waloryzacyjne, podczas gdy prawidłowa wykładnia tego przepisu na gruncie umowy kredytu prowadzi do wniosku, że w przypadku, gdy świadczenie pieniężne wyrażone jest w walucie obcej, w klauzuli waloryzacyjnej miernikiem wartości nie może być ta sama obca waluta,

b) art. 385 1 § 1 k.c. oraz art. 385 2 k.c. przez ich niewłaściwe zastosowanie, polegające na uznaniu, że dla ustalenia abuzywności szeregu postanowień umowy wystarczy ogólne stwierdzenie, że postanowienia te są abuzywne i ogólne wyjaśnienie, w jakich aspektach Sąd dopatruje się ich nieuczciwości, bez osobnego wytłumaczenia, z jakich przyczyn uznał określone postanowienie umowy za spełniające łącznie obie przesłanki abuzywności, tj. sprzeczności z dobrymi obyczajami oraz rażącego naruszenia interesu konsumenta, podczas gdy prawidłowe zastosowanie tego przepisu powinno polegać na tym, że postanowienia § 1 ust. 2, § 7 ust. 5 i 6 oraz § 11 ust. 3 i 4 i § 13 ust. 7 Części Ogólnej Umowy, dotyczące kwestii odrębnych normatywnie, tj. spreadu walutowego i denominowanego charakteru umowy (ryzyka kursowego), Sąd miał obowiązek ocenić odrębnie w zakresie spełnienia przez każde z nich przesłanek sprzeczności z dobrymi obyczajami i rażącego naruszenia interesu konsumenta; Sąd Okręgowy nie odniósł się w sposób konkretny i zindywidualizowany do okoliczności niniejszej sprawy, nie weryfikując, czy postanowienia, dotyczące spreadu walutowego i ryzyka kursowego, spełniły obie przesłanki abuzywności,

c) art. 385 1 § 1 k.c. oraz art. 385 2 k.c. przez ich błędną wykładnię, polegającą na nieprawidłowym ustaleniu treści przesłanek sprzeczności z dobrymi obyczajami i rażącego naruszenia interesu konsumentów, podczas gdy ich prawidłowa wykładnia prowadzi do wniosku, że przesłanki te mają odmienny zakres znaczeniowy, rodzący konieczność precyzyjnego wskazania, jakie konkretne „dobre obyczaje” zostały naruszone i dlaczego naruszenie interesów konsumenckich w konkretnym przypadku ma charakter „rażący” (konieczność dokonania przez sąd gradacji, tj. ustalenia stopnia naruszeń i wyjaśnienia przyczyn uznania, że w konkretnej sytuacji naruszenia te mają charakter rażący), a ocena tego, czy w konkretnym przypadku doszło do naruszenia interesów konsumenta wymaga ustalenia, jak wyglądałaby sytuacja prawna konsumenta w dacie zawierania aneksu nr (...) do umowy, gdyby kwestionowane postanowienia nie zostały w umowie zastrzeżone, a w ich miejsce miałyby zastosowanie dyspozytywne przepisy prawa,

d) art. 385 1 § 1 k.c. w zw. z art. 385 2 k.c. i art. 1 ust. 2 Dyrektywy Rady 93/13/ EWG z dnia 5 kwietnia 1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich (Dz.U.UE.L 1993.95.29, powoływanej dalej jako „Dyrektywa 93/13”) stosowanym w zw. z art. 358 1 § 2 k.c. i art. 111 ust. 1 pkt 4 pr. bank. oraz w związku z art. 4 ust. 1 Dyrektywy 93/13 i ust. 2 lit. c) załącznika do Dyrektywy 93/13 przez niewłaściwe zastosowanie tych przepisów i przyjęcie, że postanowienia, dotyczące kursu kupna i kursu sprzedaży z tabeli kursowej banku, są niedozwolonymi postanowieniami umownymi, mimo że:

– Dyrektywa 93/13 przewiduje, że kurs waluty może być przez dostawcę (tu bank) ustalony w momencie dostawy (wypłaty lub spłaty kredytu) (ust. 2 lit c załącznika Dyrektywy 93/13), a art. 111 ust. 1 pkt 4 pr. bank. daje bankowi podstawę do ustalania kursów w tabeli banku (co oznacza, że publikowanie kursów w tabelach kursowych banku – na mocy art. 1 ust, 2 Dyrektywy – powinno być wyłączone spod oceny z perspektywy abuzywności),

– Dyrektywa 93/13 nakazuje przy ocenie abuzywności uwzględniać „rodzaj towarów lub usług” oraz wszelkie okoliczności towarzyszące (art. 4 ust. 1), co oznacza, że Sąd przy ocenie abuzywności powinien wziąć pod uwagę, że postanowienia odnoszące się do indeksów rynkowych (takich jak np. kurs waluty) w umowach zawartych na kilkadziesiąt lat, nie mogą być opisane w formule algorytmu matematycznego,

– nie ma podstaw do uznania, że kwestionowane postanowienia były sprzeczne z dobrymi obyczajami z uwagi na hipotetyczne, choć nierzeczywiste ryzyko, że bank będzie nadużywał prawa do ustalania kursu w tabeli kursowej i będzie ustalał ten kurs całkowicie w oderwaniu od realiów rynkowych,

e) art. 385 1 § 1 k.c. oraz art. 385 2 k.c. przez błędną wykładnię i przyjęcie, że przy ocenie abuzywności nie można wziąć pod uwagę sposobu wykonywania umowy, w sytuacji gdy:

– dochodzi do świadomego i wynikającego z istniejących wyborów skorzystania przez konsumenta z postanowienia potencjalnie niedozwolonego,

– ustalanie kursu przez bank następuje na poziomie rynkowym, a pominięcie tego elementu prowadzi do nakładania daleko idących sankcji na podstawie całkowicie hipotetycznych naruszeń praw konsumenta, co narusza również zasadę proporcjonalności sankcji,

f) art. 385 1 § 1 k.c. w zw. art. 69 ust. 1 i ust. 2 pkt 2 pr. bank. przez niewłaściwe zastosowanie i uznanie, że klauzule przeliczeniowe, odsyłające do kursu kupna i sprzedażą z tabeli kursów banku, kształtują główne świadczenia stron, podczas gdy w przedmiotowej umowie kredytu nie pełnią one takiej roli i na skutek niezwiązania nimi stron umowa nie traci elementów przedmiotowo istotnych,

g) art. 385 1 § 2 k.c. w zw. z art. 65 k.c. i art. 69 pr. bank. przez ich niewłaściwe zastosowanie, polegające na uznaniu, że umowa nie może dalej obowiązywać, podczas gdy strony ustaliły kwotę zadłużenia w CHF po przewalutowaniu kredytu w złotówkach, a więc wyeliminowanie postanowień, dotyczących zmiany salda na skutek różnic kursowych, nie zmienia wysokości zadłużenia ustalonego przez strony, a w zakresie spłaty wyeliminowanie postanowień odnoszących się do tabeli kursów nie oznacza, że umowa w walucie obcej nie może być w takiej walucie spłacana,

h) art. 353 1 k.c. przez jego błędną wykładnię i uznanie, że umowa jest nieważna z uwagi na sprzeczność z naturą zobowiązania ze względu na fakt, że kredytobiorcy ponoszą ryzyko związane ze zmianą kursów walut, podczas gdy takie stanowisko oznaczałoby, że każda umowa kredytu walutowego jest a priori nieważna, bowiem obciąża ryzykiem kursowym kredytobiorców niezarabiających w walucie kredytu, co jest oczywistym nadużyciem,

i) art. 410 § 1 k.c. w zw. z art. 411 pkt 1 k.c. i art. 405 k.c. przez uznanie, że powodowie mogą domagać się zwrotu nienależnego świadczenia, obejmującego dokonane przez nich wpłaty na poczet spłaty kredytu, podczas gdy istniała podstawa prawna tego świadczenia,

j) naruszenie art. 6 Dyrektywy Rady 93/13 przez brak wszechstronnego i precyzyjnego pouczenia powodów przez Sąd, z uwzględnieniem kontradyktoryjnej debaty, o możliwych skutkach i konsekwencjach stwierdzenia istnienia klauzul abuzywnych lub unieważnienia umowy kredytu, w tym obowiązku natychmiastowego zwrotu przekazanego powodom kapitału, możliwego roszczenia o zapłatę wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, a następnie brak weryfikacji świadomości decyzji powodów odnośnie do skorzystania z określonych środków ochrony prawnej przewidzianych przez tę Dyrektywę.

Na tych podstawach pozwany wniósł o zmianę zaskarżonego wyroku przez oddalenie powództwa w całości oraz zasądzenie od powodów na jego rzecz kosztów procesu za obie instancje według norm przepisanych, ewentualnie o uchylenie tego orzeczenia i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. Ponadto na podstawie art. 380 k.p.c. wnosił o rozpoznanie postanowienia Sądu pierwszej instancji o oddaleniu wniosku o dopuszczenie dowodu z opinii biegłego i przeprowadzenie tego dowodu w postępowaniu apelacyjnym oraz zgłosił na podstawie art. 496 k.c. w zw. z art. 497 k.c. zarzut zatrzymania zasądzonego na rzecz powodów świadczenia do czasu zaofiarowania przez nich zwrotu na jego rzecz kwoty 381.682,73 zł z tytułu wypłaconego im kapitału.

Powodowie wnieśli o oddalenie apelacji i zasądzenie na ich rzecz kosztów postępowania apelacyjnego według norm przepisanych.

Sąd Apelacyjny zważył, co następuje:

Apelacja podlegała oddaleniu jako pozbawiona uzasadnionych podstaw.

W pierwszej kolejności wskazać należy, że Sąd Apelacyjny, jako sąd merytorycznie rozpoznający sprawę, zapoznał się zgodnie z art. 382 k.p.c. z całością zebranego w sprawie materiału dowodowego i w rezultacie doszedł do przekonania, że w zakresie istotnym dla rozstrzygnięcia może – stosownie do art. 387 § 2 1 pkt 1 k.p.c. – aprobować i przyjąć za własne ustalenia faktyczne, które zostały dokonane przez Sąd pierwszej instancji. Są one wprawdzie kwestionowane przez skarżącego, ale w ocenie Sądu Apelacyjnego odpowiadają treści zebranego materiału dowodowego, a ocena tego materiału jest zgodna z zasadami wynikającymi z art. 233 § 1 k.p.c., a jednocześnie jest zbieżna z własną oceną dokonaną przez Sąd Apelacyjny.

Wziąć przy tym trzeba pod uwagę, że w postępowaniu apelacyjnym nie przeprowadzono dodatkowego postępowania dowodowego. Wprawdzie pozwany domagał się na zasadzie art. 380 k.p.c. dopuszczenia dowodu z opinii biegłego na okoliczności wskazane we wniosku o jego przeprowadzenie, który – jego zdaniem – został niezasadnie pominięty przez Sąd pierwszej instancji, ale stanowisko skarżącego było chybione. Dowód ten mógłby mieć istotne znaczenie jedynie w przypadku ewentualnego stwierdzenia, że uzasadnione jest uznanie za abuzywne co najwyżej tylko tych postanowień umownych, które dotyczą ustalania wysokości kursów CHF stosowanych do przeliczania wartości świadczeń stron (które na użytek niniejszej sprawy będą dalej określane jako klauzule kursowe), ale bez uznania za abuzywne postanowień, regulujących sam mechanizm denominacji, czyli postanowień umownych, na podstawie których wartość świadczeń stron co do zasady została powiązana z kursem waluty obcej w postaci CHF (które na użytek niniejszej sprawy będą dalej określane jako klauzule walutowe lub klauzule ryzyka walutowego).

W ocenie Sądu Apelacyjnego, odróżnić trzeba kwestię samego uzależnienia wartości świadczeń stron od wartości waluty obcej (czyli klauzulę walutową) od kwestii sposobu, w jaki odbywało się ustalenie ich wartości, w szczególności sposobu ustalania kursu waluty obcej stosowanego w mechanizmie przeliczania wartości świadczeń stron (czyli klauzulę kursową). Inaczej rzecz ujmując, nie ma podstaw do utożsamienia (ograniczenia) mechanizmu denominacji jedynie ze sposobem ustalania kursów CHF stosowanych w tym mechanizmie, nie dostrzegając, że pierwszoplanowe znaczenie ma właśnie wprowadzenie zależności między wartością świadczenia a wartością tejże waluty obcej, natomiast sposób ustalania jej wartości (tj. jej kursu) ma w istocie charakter wtórny i drugorzędny, chociaż oczywiście nie jest całkowicie pozbawiony znaczenia.

W związku z tym wskazać należy, że ponieważ Sąd Apelacyjny w pełni podzielił, aczkolwiek z nieco innym uzasadnieniem, stanowisko Sądu pierwszej instancji o abuzywności całego mechanizmu denominacji w kształcie uregulowanym w przedmiotowej umowie, nie było podstaw do przeprowadzenia wnioskowanego przez pozwanego dowodu z opinii biegłego także w ramach postępowania apelacyjnego.

Odnośnie do ustalonego przez Sąd pierwszej instancji stanu faktycznego i związanych z nim zarzutów apelacyjnych (w tym także w kontekście sposobu sporządzenia uzasadnienia zaskarżonego wyroku, mającego nie odpowiadać wymogom, przewidzianym w art. 327 1 § 1 i 2 k.p.c.), zauważyć generalnie należy, że w gruncie rzeczy nie dotyczą one bezpośrednio treści dokonanych przez w/w Sąd ustaleń faktycznych, lecz wyprowadzonych z nich wniosków. Znajduje to dobitny wyraz w sposobie sformułowania tych zarzutów, ponieważ pozwany w istocie zmierza przede wszystkim do dokonania takich ustaleń, które byłyby zgodne z jego twierdzeniami, a w konsekwencji pozwalałyby na korzystną dla niego interpretację spornych okoliczności faktycznych i w ślad za tym na odmienną ocenę prawną dochodzonego przez powodów żądania.

W tym kontekście można jedynie zgodzić się z pozwanym co do tego, że Sąd pierwszej instancji niezasadnie dokonywał oceny ustalonych okoliczności nie tylko pod kątem abuzywności postanowień umownych o denominacji, ale i pod kątem ich bezwzględnej nieważności z powodu sprzeczności z właściwością (naturą) zobowiązania z umowy kredytu i z zasadami współżycia społecznego (art. 353 1 k.c. w zw. z art. 58 § 1 k.c.), przez co z uzasadnienia zaskarżonego wyroku nie wynikało jednoznacznie, która z tych podstaw miała decydujący wpływ na treść tego orzeczenia.

W związku z tym wskazać należy, że w ocenie orzekającego składu Sądu Apelacyjnego zbyt daleko idące i nietrafne jest stanowisko, że możliwe jest jednoczesne kwalifikowanie powyższych postanowień, i to praktycznie niemal na tych samych podstawach faktycznych, jako bezwzględnie nieważnych z powodu sprzeczności z przepisami ustawy lub zasadami współżycia społecznego oraz jako mających charakter niedozwolonych postanowień umownych. Ocena postanowień umownych pod kątem ich abuzywności jest bowiem celowa i dopuszczalna jedynie wtedy, gdy znajdują się one w ważnej umowie. W konsekwencji bezwzględna nieważność umo-wy na podstawie art. 58 § 1 k.c. (z powodu sprzeczności jej treści z ustawą lub obejścia ustawy) albo na podstawie art. 58 § 2 k.c. (z powodu jej sprzeczności z zasadami współżycia społecznego), czy wreszcie z powodu przekroczenia granic swobody umów, o których mowa w art. 353 1 k.c., skutkowałaby tym, że nie miałoby już znaczenia, czy postanowienia umowne, zawarte w nieważnej umowie, mogłyby zostać uznane także za niedozwolone (abuzywne).

Uwzględnić przy tym należy, że z art. 385 1 § 1 k.c. wynika, że niedozwolone postanowienia umowne nie wiążą konsumenta, co uznaje się zazwyczaj za sankcję w postaci tzw. bezskuteczności zawieszonej, polegającej na tym, że jedynie konsument może w każdym czasie powołać się na ich abuzywność, powodując – w razie zasadności swoich twierdzeń – że umowa może okazać się nieważna już od chwili jej zawarcia (ab initio), czyli z mocą wsteczną (ex tunc). Niemniej nieważność tych postanowień nie następuje od razu i w każdym przypadku, ponieważ w pierwszym rzędzie są one jedynie bezskuteczne, i to tylko wobec konsumenta. Dopiero gdy bez tych bezskutecznych postanowień utrzymanie umowy w pozostałym zakresie (jej wykonanie) okaże się niemożliwe, możliwe jest stwierdzenie jej nieważności w całości.

W takim sensie ważność umowy zależy więc w decydującym stopniu od woli konsumenta, który może powołać się na niedozwolony charakter postanowień umo-wnych, wskutek czego definitywnie stracą one moc wiążącą i zostaną wyeliminowane z umowy (przy zachowaniu co do zasady ważności pozostałych postanowień umownych), ale może też, mając rzetelną i pełną świadomość ich abuzywności (i tylko z tym, a nie ze świadomym wyrażeniem przez konsumenta zgody na unieważnienie umowy z powodu znajdujących się w niej postanowień abuzywnych, jak jest niezasadnie mowa w jednym z zarzutów apelacyjnych, wiąże się kwestia należytego wyjaśnienia mu tych zagadnień przez Sąd orzekający), zaakceptować je i wyrazić zgodę na ich wiążący charakter wobec niego, wskutek czego umowa nie będzie już mogła zostać uznana za nieważną z powodu znajdujących się w niej niedozwolonych postanowień umownych.

W tym stanie rzeczy bezwzględna nieważność umowy miałaby pierwszeństwo przed abuzywnością jej postanowień. Zbędne było więc rozważanie, czy postanowienia umowne, dotyczące denominacji, mogły zostać uznane jednocześnie za bezwzględnie nieważne. Pomimo nietrafności tego stanowiska zaskarżony wyrok ostatecznie odpowiada jednak prawu, ponieważ uwzględnione przez Sąd pierwszej instancji podstawy faktyczne i prawne uzasadniały przyjętą przez niego ocenę, że postanowienia przedmiotowej umowy kredytu miały charakter niedozwolony, co w re–zultacie powodowało ostatecznie jej nieważność.

Wziąć trzeba ponadto pod uwagę, że przepisy krajowe (art. 385 1 k.c. i nast.) oraz unijne (dyrektywa Rady 93/13) kompleksowo regulują ochronę konsumenta przed skutkami wprowadzania przez przedsiębiorców (w tym banki) do umów postanowień naruszających jego prawa m. in. w taki sposób, jaki jest oceniany w niniejszej sprawie. W związku z tym regulacje te mają charakter przepisów szczególnych w stosunku do przepisów takich jak art. 58 k.c. lub art. 353 1 k.c., które ogólnie regulują zagadnienia związane z treścią umów, podczas gdy ochrona konsumencka dotyczy węższego aspektu, związanego z treścią umów zawieranych przez przedsiębiorcę z konsumentami.

Nie zasługuje więc na akceptację bardzo częsta w sprawach dotyczących tzw. kredytów frankowych tendencja do jednoczesnego przyjmowania (tak przez strony, jak i przez sądy orzekające) tych samych okoliczności i argumentów za podstawę stwierdzenia zarówno sprzeczności postanowień umownych o denominacji lub indeksacji kredytu kursem CHF z przepisami ustawy, zasadą swobody umów lub zasadami współżycia społecznego, powodującej nieważność umowy kredytu na podstawie art. 58 k.c., jak i do uznawania tych samych postanowień umownych praktycznie z tych samych przyczyn za abuzywne. Nie uwzględnia to istnienia przepisów szczególnych, które regulują ochronę konsumentów przed stosowaniem przez przedsiębiorców niedozwolonych postanowień umownych, wskutek czego nie ma potrzeby jednoczesnego stosowania do tych samych okoliczności oraz zagadnień przepisów ogólnych i szczególnych. Jedynie tytułem usprawiedliwienia dla takiego podejścia można zauważyć, że wynika ono prawdopodobnie z przyczyn historycznych, ponieważ jeszcze kilka lat temu próbowano oceniać zagadnienia związane z tzw. kredytami frankowymi w oparciu o bardzo różne podstawy prawne i dopiero z czasem wraz z pojawianiem się co raz liczniejszych rozstrzygnięć, zwłaszcza (...), zaczyna przeważać stanowisko, że właściwą podstawę oceny takich umów powinny stanowić przepisy o ochronie konsumenckiej.

Niemniej przyjmując pogląd o pierwszeństwie przepisów o niedozwolonych postanowieniach umownych przed przepisami o charakterze ogólnym, konieczne jest dokonanie bardzo istotnego zastrzeżenia. Jak już bowiem wcześniej wspomniano, ty-pową sankcją niedozwolonego charakteru określonych postanowień umownych jest to, że – po powołaniu się przez konsumenta na ich abuzywność – nie wiążą stron jedynie te postanowienia przy jednoczesnym zachowaniu mocy wiążącej przez umowę w pozostałym zakresie (art. 385 1 § 2 k.c.). Taki skutek może jednak zostać przyjęty tylko w takich przypadkach, w których po wyeliminowaniu z umowy postanowień abuzywnych nadal możliwe jest ustalenie, na podstawie pozostałych postanowień umownych, treści praw i obowiązków stron w stopniu pozwalającym na wykonanie wynikającego z niej zobowiązania zgodnie z jego treścią (istotą). Sytuacja taka nie zachodzi z reguły w przypadkach, w których niedozwolony charakter mają postanowienia umowne określające główne świadczenia stron, ponieważ bez takich postanowień niewątpliwie nie można wykonać umowy, skoro przestają wiązać strony właśnie te postanowienia, które określają, jakie mają być ich główne świadczenia. Podkreślić trzeba, że zobowiązanie wymaga określenia świadczenia, więc bez możliwości jego ustalenia nie można mówić o istnieniu ważnego zobowiązania.

W tym kontekście wskazać należy, że Sąd pierwszej instancji trafnie stwierdził, że zawarte w przedmiotowej umowie kredytu postanowienia o denominacji określały główne świadczenia stron, ponieważ decydowały one o ustaleniu ich wysokości (zarówno świadczenia banku, jak i świadczeń kredytobiorców). W związku z tym zaakceptować można również stanowisko tego Sądu, że skoro te postanowienia okazały się abuzywne, to po ich wyeliminowaniu z umowy w ogóle niemożliwe stało się jej wykonanie, ponieważ bez mechanizmu denominacji nie jest możliwe ani ustalenie wartości świadczenia banku, ani wartości świadczeń powodów. W konsekwencji umowa stała się nieważna w całości, o czym Sąd pierwszej instancji trafnie orzekł na podstawie art. 385 1 § 1 k.c. Wynikało to z faktu, że po uznaniu za nieważne (jako niewiążące konsumenta, inaczej bezskuteczne wobec niego) postanowień o de-nominacji kredytu kursem CHF utraciła ona postanowienia decydujące o możliwości jej wykonania zgodnie z treścią zobowiązania i wolą stron, które wprawdzie chciały uzależnić wysokość swoich świadczeń od kursu CHF, ale uczyniły to w taki sposób, który nie mógł się utrzymać, ponieważ był abuzywny.

Inaczej rzecz ujmując, umowa była nieważna w całości nie bezpośrednio dlatego, że niektóre jej postanowienia miały charakter niedozwolony, ale dlatego, że bez tych postanowień jej treść stała się sprzeczna z ustawą, tj. w tym przypadku w szczególności z art. 69 ust. 1 pr. bank., określającego przedmiotowo istotne cechy umowy kredytu. Nieważność umowy ma więc charakter następczy (pośredni) w stosunku do stwierdzenia abuzywności jej postanowień, ponieważ jest konsekwencją wyeliminowania z niej niedozwolonych postanowień umownych, nie wynika natomiast wprost z ich abuzywności, która co do zasady skutkuje jedynie niezwiązaniem stron (w pier-wszej kolejności konsumenta) tymi postanowieniami. Najpierw następuje zatem stwierdzenie ich abuzywności, a dopiero następnie – w zależności od oceny ich wpływu na możliwość wykonania umowy – może dojść jej nieważności w całości.

Dokonując zatem oceny prawidłowości zaskarżonego rozstrzygnięcia w oparciu o przepisy o niedozwolonych postanowieniach umownych, stwierdzić należy, że wbrew pozwanemu Sąd pierwszej instancji dokonał w tym zakresie prawidłowych i wystarczających ustaleń faktycznych. Dotyczy to w szczególności kwestii, czy doszło do indywidualnego uzgodnienia między stronami postanowień, wprowadzających do umowy kredytu mechanizm denominacji i regulujących zasady jej dokonywania oraz spełnienia przesłanek do uznania ich za abuzywne, a także tego, czy pozwany udzielił powodom wyczerpujących i rzetelnych informacji oraz wyjaśnień związanych z zawieraną umową kredytu denominowanego we franku szwajcarskim oraz jaki był charakter tej umowy, zwłaszcza czy stanowiła ona kredyt walutowy, czy złotowy. Z zarzutów apelacyjnych wynika, że pozwanemu we wszystkich tych kwestiach zależało na takiej interpretacji zebranego materiału, która pozwalałaby na przyjęcie ustaleń i wniosków zgodnych z jego twierdzeniami, ponieważ w ślad za tym uzasadniona byłaby taka ocena prawna żądania powodów, która odpowiadałaby jego oczekiwaniom.

Oznacza to, że zasadniczym problemem w niniejszej sprawie nie była ocena zebranego materiału dowodowego lub treść wynikających z nich okoliczności faktycznych, co ich interpretacja zgodna ze stanowiskiem skarżącego. Podkreślić przy tym można, że zakres materiału dowodowego, mającego istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia, w gruncie rzeczy nie był w tej sprawie zbyt obszerny, ponieważ obejmował w zasadzie jedynie dokumenty związane bezpośrednio z zawarciem i wykonaniem spornej umowy oraz zeznania powodów, a częściowo także zeznania świadków D. G., A. S., R. P. oraz A L., aczkolwiek w ich przypadku – jak trafnie ocenił Sąd pierwszej instancji – z uwzględnieniem tego, że nie brali oni udziału w procesie zawierania przedmiotowej umowy z powodami lub nie pamiętali szczegółów jej zawarcia, w związku z czym mogli jedynie bardzo ogólnie i hipotetycznie wypowiadać się na temat okoliczności dotyczących zawarcia tej umowy.

Dodać wypada, że powoływane przez strony liczne orzeczenia sądów wydawane w innych sprawach, dotyczących tzw. kredytów frankowych (denominowanych lub indeksowanych) nie mogły służyć do dokonywania ustaleń faktycznych ani nie mogą przesądzać o ocenie prawnej spornej umowy. Nie negując ich znaczenia dla toku rozumowania sądów orzekających o ważności tej umowy, nie można uważać, zwłaszcza bez uwzględnienia odmiennych okoliczności faktycznych oraz argumentacji stron i sądów w innych sprawach, że poglądy wyrażone w innych sprawach na tle konkretnych okoliczności faktycznych mogą zostać recypowane w niniejszej sprawie. W każdym razie konieczne jest zachowanie bardzo dużej ostrożności przy powoływaniu się na rozstrzygnięcia zapadłe w innych sprawach i traktować je wyłącznie uzupełniająco lub pomocniczo przy konstruowaniu własnego poglądu przez sądy orzekające w niniejszej sprawie, a nie przyjmować ich wprost jako element ustaleń faktycznych lub rozważań prawnych, ograniczających lub zastępujących własną argumentację sądów w tej sprawie.

Wskazać ponadto trzeba, że przy analizie zarzutów i argumentów pozwanego uwzględnić należy okoliczność, że niewątpliwie był on autorem tekstu przedmiotowej umowy, tj. stroną, która zredagowała znajdujące się w niej postanowienia umowne, w szczególności dotyczące mechanizmu denominacji (tak w zakresie klauzuli walutowej, jak i kursowej). W związku z tym zgodnie z zasadą in dubio contra proferentem przy wykładni postanowień tej umowy kierować się trzeba przede wszy-stkim tym, w jaki sposób obiektywnie mógł je zrozumieć odbiorca oświadczenia woli (tutaj powodowie), a nie jak pozwany je rozumiał lub jak obecnie chce on je interpretować. Decydujące znaczenie nadawać więc należy obiektywnemu kontekstowi logiczno – językowemu umowy, a nie subiektywnym celom lub intencjom pozwanego, prezentowanym zwłaszcza z perspektywy obecnego sporu sądowego.

Dodatkowo należy wziąć pod uwagę, że – jak wynika z doświadczenia życiowego i zawodowego Sądu Apelacyjnego, nabytego w szczególności w związku z ro-zpoznawaniem licznych spraw dotyczących tzw. kredytów frankowych – różne banki nierzadko w stosunkowo odmienny sposób formułowały w swoich wzorcach (formularzach) umownych, stosowanych do masowego zawierania umów ze swoimi klientami, będącymi konsumentami, treść postanowień wprowadzających do umów kredytu mechanizm denominacji lub indeksacji. Wobec tego, mimo nadania decydującego znaczenia obiektywnej metodzie wykładni treści takich umów, nie można ulegać presji banków, które starają się tendencyjnie interpretować na swoją korzyść wybrane sformułowania, którymi posłużyły się w swoich wzorcach.

Uwaga ta ma istotne znaczenie w niniejszej sprawie, ponieważ pozwany powoływał się w apelacji na to, że już z treści umowy wynika, że udzielił powodom kredytu w walucie obcej, wobec czego nie można utożsamiać lub porównywać tego kredytu z kredytem indeksowanym kursem waluty obcej. Takie stanowisko pozwanego abstrahuje od pozostałych postanowień umownych, które interpretowane obiektywnie i kompleksowo, a nie wybiórczo, nie pozwalają na przyjęcie, że na podstawie przedmiotowej umowy pozwany rzeczywiście udzielił powodom (tj. udostępnił im, jak jest mowa w art. 69 ust. 1 pr. bank.) kredytu w walucie obcej (czyli w CHF), a nie w walucie polskiej. W szczególności z § 1 Części Ogólnej umowy wprost i wyraźnie wynika, że kredyt denominowany polegał na tym, że pozwany udzielił go powodom w złotych, ale w kwocie, która miała stanowić równowartość określonej konkretnie kwoty CHF (k. 28). Kwota wyrażona w CHF nie miała więc stanowić przedmiotu zobowiązania banku, lecz jedynie miała służyć do ustalenia wielkości tego zobowiązania odnoszącego się do waluty polskiej.

W związku z tym na pierwszy plan wysuwa się kwestia, czy istotnie można uznać, że umowa kredytu denominowanego w walucie obcej (np. CHF) rzeczywiście jest umową, w której przedmiotem świadczenia stron jest waluta obca, a zatem czy ma ona charakter kredytu walutowego (w znaczeniu udzielonego, tj. udostępnionego kredytobiorcy, w innej walucie niż polska). W tym kontekście zauważyć trzeba, że kredyt denominowany (podobnie jak indeksowany) niewątpliwie różni się zarówno od „typowego” kredytu walutowego, który jest udostępniony kredytobiorcy i spłacany przez niego w walucie obcej, jak i od „typowego” kredytu złotowego, który jest udostępniony kredytobiorcy i spłacany przez niego w walucie polskiej.

Kredyt denominowany nie może więc być bezkrytycznie utożsamiany z kredytem walutowym. Jego istotną cechą jest bowiem umieszczenie w nim mechanizmu denominacji, który z jednej strony wiąże wartość świadczeń stron z wartością wybranej waluty obcej, a z drugiej strony umożliwia zastosowanie do takiej umowy oprocentowania powiązanego ze stawką referencyjną właściwą dla tej waluty obcej. Zauważyć jednak trzeba, że znaczenie tego mechanizmu nie ogranicza się – wbrew temu, jak banki chciałyby obecnie widzieć ten problem – tylko do kwestii sposobu wykonania umowy (tj. spełnienia wynikających z niej świadczeń), lecz wprost i bezpośrednio kształtuje treść praw i obowiązków stron, ponieważ od razu przewiduje, że świadczenia obu stron będą podlegać spełnieniu w walucie polskiej, ale ich wartość będzie przeliczona za pomocą kursu CHF.

Nie można więc uznać, że kwestia ta dotyczy wyłącznie wykonania zobowiązania, ponieważ w rzeczywistości na tym polega istota umowy kredytu denominowanego (podobnie zresztą rzecz przedstawia się w kredycie indeksowanym), że mimo posługiwania się w niej walutą obcą nie ma ona służyć do określenia przedmiotu zobowiązania, lecz tylko do ustalenia jego wartości. Mechanizm przeliczeniowy nie ogranicza się zatem jedynie do wykonania zobowiązania, ale odnosi się do określenia przedmiotu praw i obowiązków stron, gdyż od razu wiadomo, że ich świadczenia będą miały charakter złotowy, z tym że będą odniesione do kursu waluty obcej.

Przeciwko takiemu poglądowi – jak jeszcze zresztą będzie mowa dalej – nie przemawia przekonująco argument, nawiązujący do możliwości spełniania świadczenia bezpośrednio w walucie denominacji. Wprost przeciwnie, zauważyć trzeba, że skoro do powstania takiej możliwości konieczne było jej „specjalne” wprowadzenie do umowy za pomocą stosownego aneksu lub na mocy odpowiedniego ukształtowania treści regulaminu przez bank albo wreszcie na podstawie przepisów ustawy z dnia 29 lipca 2011 r. o zmianie ustawy – Prawo bankowe oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. Nr 165 z 2011 r., poz. 984, powoływanej dalej jako „ustawa antyspreadowa”), to taka okoliczność ewidentnie przemawia przeciwko uznaniu, że w kredycie denominowanym (a podobnie także w kredycie indeksowanym) waluta obca jest rzekomo walutą zobowiązania. Gdyby bowiem tak było, to oczywiste byłoby, że bez jakichkolwiek dodatkowych postanowień umownych lub ustawowych powodowie, jako dłużnicy, nie tylko mogliby, ale wręcz powinni byliby, spełniać swoje świadczenie na rzecz banku w walucie obcej, skoro byłaby ona walutą zobowiązania, a tym samym świadczenia.

W konsekwencji zauważyć należy, że przyznanie powodom możliwości spłaty kredytu bezpośrednio w walucie obcej nie było konsekwencją jego walutowego charakteru i nie potwierdzało tego charakteru, lecz w rzeczywistości wiązało się z zastrzeżeniami co do prawidłowości postanowień umownych, pozwalających bankowi na jednostronne i samodzielne ustalanie kursów CHF, a zatem miało na celu uniknięcie konieczności spłacania kredytu przy zastosowaniu tych kursów. Dotyczyło to więc wyeliminowania ryzyka kursowego, ale nie wpływało na skutki wynikające z samego powiązania wartości świadczeń stron z kursem waluty obcej, czyli ryzyka walutowego (niezależnie od tego, czy do denominacji byłyby stosowane własne kursy pozwanego banku, czy inne kursy o charakterze obiektywnym lub rynkowym ewentualnie kurs średni NBP bez względu na to, na jakiej podstawie miałby on być stosowany w konkretnym mechanizmie denominacji).

Taka ocena charakteru postanowień umownych o denominacji koresponduje jednocześnie ze wzmiankowanym już wcześniej stanowiskiem, że dotyczą one określenia głównych świadczeń stron. Skoro bowiem mechanizm denominacji stanowi istotę umowy kredytu denominowanego, regulując określanie wartości świadczeń stron za pomocą kursu waluty obcej (ich przeliczanie), to nie można mówić, że jego znaczenie ogranicza się tylko do samego wykonania umowy. Podkreślić trzeba, że jest on ściśle związany z ustaleniem wysokości oprocentowania według stawek LIBOR zamiast WIBOR. Bywa to zresztą niekiedy ujmowane przez banki w ten sposób, że w zamian za dobrodziejstwo niższego oprocentowania kredytobiorcy przyjmują na siebie ryzyko walutowe związane z wahaniami kursu waluty denominacji (lub indeksacji). Oznacza to, że istotą takiej umowy jest przyjęcie tego ryzyka, które ma być hipotetycznie równoważone przez niższe oprocentowanie. W konsekwencji uprawniony jest pogląd, że mechanizm denominacji (indeksacji) stanowi istotę umowy kredytu denominowanego (indeksowanego), określając treść praw i obowiązków stron, a nie tylko sposób ich wykonania (spełnienia świadczenia).

Posłużenie się tym mechanizmem nie przesądza zatem o walutowym charakterze kredytu, wobec czego w dalszym ciągu aktualna jest konieczność oceny, jaka jest jego waluta. W celu wyjaśnienia takiej kwestii przydatne może być sięgnięcie do rudymentarnego wręcz rozróżnienia przedmiotu zobowiązania i przedmiotu świadczenia. Przez przedmiot zobowiązania powszechnie rozumie się świadczenie, czyli zachowanie jego stron odpowiadające treści zobowiązania. W tym ujęciu przedmiotem zobowiązania w umowie kredytu nie jest określona w niej suma pieniężna (niezależnie od tego, w jakiej jest wyrażona walucie), lecz zachowanie stron, polegające ze strony banku na obowiązku udostępnienia kredytobiorcy umówionej kwoty kredytu na oznaczony okres i na oznaczony cel, a ze strony kredytobiorcy na obowiązku zwrotu wykorzystanej kwoty kredytu i zapłacie umówionych odsetek lub także prowizji i innych opłat.

Od tak rozumianego przedmiotu zobowiązania (czyli świadczenia lub świadczeń stron) odróżnić należy przedmiot świadczenia, czyli rzeczy lub inne obiekty, do których odnosi się zachowanie stron, stanowiące świadczenie, tj. przedmiot zobowiązania. W tym ujęciu przedmiotem świadczenia w umowie kredytu są środki pieniężne, które są udostępniane kredytobiorcy lub zwracane bankowi w ramach spełniania umówionych świadczeń. Nie negując co do zasady, że – zwłaszcza z uwagi na dość powszechną obecnie wymienialność walut – nie jest wykluczone spełnienie świadczenia pieniężnego w innej walucie niż waluta umówiona w treści zobowiązania, nie można bezkrytycznie przyjmować, że posłużenie się w umowie kredytu mechanizmem denominacji (lub indeksacji) niewątpliwie i kategorycznie powoduje, że waluta obca staje walutą zobowiązania (czyli walutą, do której odnosi zachowanie stron, jako przedmiot zobowiązania), a waluta polska jest walutą, w której świadczenia stron są jedynie wykonywane.

Nie można bowiem pomijać, że zgodnie z treścią umowy kredytu właśnie do waluty polskiej odnosi się zachowanie stron, ponieważ w tej walucie jest zarówno udostępniona kredytobiorcom suma pieniężna przez bank, jak i w niej są zwracane raty kapitałowo – odsetkowe przez kredytobiorców. Niezasadne jest zatem sprowadzanie niewątpliwego faktu spełniania świadczeń w walucie polskiej jedynie do nieistotnego sposobu wykonania zobowiązania, którego przedmiotem rzekomo jest waluta obca. Próba takiego rozumienia kredytu denominowanego (lub indeksowanego) zmierza w istocie do utożsamienia go z kredytem walutowym z pominięciem lub zbagatelizowaniem zawartego w nim mechanizmu denominacji (indeksacji).

W konsekwencji uznać należy, że denominacja (indeksacja) nie sprowadza się jedynie do umożliwienia wykonywania umowy (czyli spełniania świadczeń) w walucie polskiej) zamiast w walucie obcej, będącej rzekomo walutą zobowiązania. Bardziej przekonujący jest pogląd, że ma ona inny charakter, a mianowicie nie wiąże się jedynie ze sposobem wykonania zobowiązania, ale z powiązaniem wartości świadczeń stron z wartością wybranej waluty obcej. Taki pogląd pozwala na odróżnienie kredytu denominowanego (indeksowanego) zarówno od „typowego” kredytu walutowego, jak i od „typowego” kredytu złotowego. Wyjaśnia bowiem, dlaczego wartość świadczeń stron jest wyrażana w walucie obcej, mimo że przedmiotem świadczenia, czyli zachowania stron, jest udostępnienie środków pieniężnych w walucie polskiej, a następnie zwracanie ich również w tej walucie.

W takim ujęciu waluta obca nie stanowi przedmiotu świadczenia, ale służy jedynie do ustalenia jego wartości, niemniej spełnianej w dalszym ciągu w walucie polskiej jako walucie zobowiązania. Pozwala to uznać, że wbrew twierdzeniom pozwanego nie ma zbyt istotnej różnicy między kredytem denominowanym a kredytem indeksowanym. Wprawdzie w tym pierwszym przypadku kwota kredytu formalnie jest wyrażona w walucie obcej, ale uwzględniając całość (zob. zwłaszcza treść wspo-mnianego wcześniej § 1 ust. 1 umowy), a nie tylko wybrane fragmenty, postanowień umowy kredytu denominowanego nie ma podstaw do uznania, że właśnie ta waluta ma stanowić przedmiot świadczenia, czyli że w niej mają zostać spełnione świadczenia stron. Wprost przeciwnie, nie budzi obiektywnych wątpliwości, że świadczenia obu stron mają zostać spełnione w walucie polskiej.

Wobec tego, zwłaszcza jeszcze zanim doszło do sporów na tle tzw. umów frankowych, które są obecnie przedmiotem postępowań sądowych, dość powszechnie przyjmowano, że w istocie różnica między kredytem denominowanym a indeksowanym polega jedynie na tym, że w pierwszym przypadku kwota kredytu wypłaconego w walucie polskiej jest uzależniona od ustalonej z góry kwoty w walucie obcej, co nie dawało kredytobiorcy pewności, że uzyska dokładnie taką kwotę kredytu, jaka jest mu potrzebna do zrealizowania celu, na który zaciąga kredyt, natomiast w drugim przypadku kwota kredytu od razu była wyznaczona w walucie polskiej, ale z kolei nie było wiadomo, jaka będzie po udostępnieniu kredytu jej równowartość w walucie obcej, od której będzie następnie zależała wysokość spłacanych rat. Niemniej w obu umowach w zasadzie w bardzo zbliżony sposób uregulowana była kwestia zarówno wypłaty kredytu, jak i jego spłaty, która każdorazowo miała następować w walucie polskiej, ale z zastosowaniem mechanizmu jej przeliczania za pomocą kursu umówionej waluty obcej.

Jak już wyżej zauważono, powodowało to z jednej strony uzależnienie wartości świadczeń stron od wartości waluty obcej (klauzula walutowa lub inaczej ryzyko walutowe), a z drugiej strony narażało kredytobiorcę – z uwagi na powszechnie stosowaną zasadę dokonywania przeliczeń wartości świadczeń stron za pomocą kursów ustalanych jednostronnie przez bank – na ryzyko dowolnego określania wysokości jego zobowiązania przez bank (klauzula kursowa lub inaczej ryzyko kursowe).

W tym stanie rzeczy uznać można, że także w umowie kredytu denominowanego, w tym o takiej treści, jaka jest przedmiotem niniejszego postępowania, wbrew odmiennym twierdzeniom pozwanego waluta obca nie jest walutą zobowiązania (tak jak ma to miejsce w „typowym” kredycie walutowym), lecz jest jedynie miernikiem wartości świadczeń, które są spełniane w walucie polskiej, czyli służy wyłącznie do ustalenia ich wartości, a nie do wyrażenia obowiązku stron, czyli określenia, że mają one obowiązek spełnienia świadczeń w walucie obcej, a rzekomo tylko wskutek zastosowania mechanizmu denominacji faktycznie czynią to w walucie polskiej.

Powtórzyć wypada, że nie można aktualnie nadawać decydującego znaczenia konkretnemu sposobowi powiązania wartości świadczeń stron z wartością waluty obcej – przez posłużenie się przez bank w swoim wzorcu konstrukcją denominacji lub indeksacji – ponieważ nie może to powodować, że sytuacja kredytobiorców będzie istotnie różnić się w zależności od konkretnego kształtu (uregulowania) tego sposobu. Pierwszoplanowe jest bowiem samo powiązanie wartości świadczeń stron z wartością waluty obcej, a nie to, czy w danej umowie przybrało to postać denominacji czy indeksacji, gdyż ma to drugorzędne znaczenie w stosunku do samego faktu uzależnienia wartości świadczeń stron umowy kredytu od wartości waluty obcej. Inaczej mówiąc, pozwany nie może obecnie powoływać na swoją korzyść kwestii, że przy zawieraniu z konsumentami tzw. umów frankowych zdecydował się na postać kredytu denominowanego a nie kredytu indeksowanego. W szczególności nie ma podstaw do przyjęcia, że akurat w przypadku kredytów denominowanych rzeczywiście dochodziło do umówienia się przez strony, że kwota kredytu zostanie udostępniona kredytobiorcom w walucie obcej, a jedynie faktycznie zostanie im wypłacona w walucie polskiej.

Wziąć trzeba ponadto pod uwagę, że według dominującego obecnie poglądu, który jest podzielany także przez orzekający skład Sądu Apelacyjnego, umowa kredytu denominowanego (indeksowanego) nie stanowi odrębnego rodzaju umowy, lecz jest jedynie szczególnym rodzajem (co określa się też niekiedy mianem wariantu lub podtypu) umowy kredytu jako umowy nazwanej, ale o charakterze pozakodeksowym, ponieważ jest ona uregulowana w powołanej wyżej ustawie Prawo bankowe, a nie w Kodeksie cywilnym. Oznacza to, że co do zasady musi ona odpowiadać treści umowy kredytu, czyli musi zawierać wszystkie elementy przedmiotowo istotne (essentialia negotii) umowy kredytu, określone w art. 69 pr. bank. W związku z tym jej ewentualne modyfikacje nie mogą naruszać takich elementów, które decydują o istocie umowy kredytu. W szczególności nie mogą zmieniać świadczeń typowych dla umowy kredytu w takim stopniu, aby nie można już było przyjąć, że nadal odpowiadają one elementom essentialia negotii umowy kredytu.

Prowadzi to do wniosku, że nieuprawnione jest twierdzenie – z powołaniem się na zasadę swobody umów, wyrażoną w art. 353 1 k.c. – że umowa kredytu denominowanego (a także indeksowanego), ma na tyle odmienny i wręcz szczególny charakter, że może istotnie modyfikować postanowienia decydujące o zachowaniu przez nią cech typowych dla umowy kredytu. Inaczej rzecz ujmując, nawet gdyby nie wykluczyć ex definitione możliwości dokonania w granicach swobody umów z art. 353 1 k.c. dalej idącej modyfikacji treści stosunku prawnego między stronami, to nie można byłoby już wówczas mówić o umowie kredytu, lecz co najwyżej o jakiejś odmiennej od niej umowie nienazwanej. Jednak niewątpliwie strony, w tym również pozwany, zgodnie uważają, że zawarta przez nie umowa mieściła się w ogólnej konstrukcji umowy kredytu, wobec czego jej oceny należy dokonywać z uwzględnieniem regulacji dotyczących tej umowy.

W związku z tym zauważyć trzeba, że jednym z kryteriów zasady swobody umów, wymienionych w art. 353 1 k.c., jest właściwość (natura) stosunku prawnego. Kryterium to może być rozumiane dwojako: szeroko jako ogólna zgodność z właściwością (naturą) stosunku prawnego, zwłaszcza o charakterze obligacyjnym lub wąsko jako zgodność z właściwością (naturą) konkretnego stosunku prawnego, czyli w analizowanym obecnie przypadku – umowy kredytu bankowego. Skoro zatem strony są ze sobą zgodne co do tego, że zawarta między nimi umowa kredytu denominowanego powinna mieścić się w ramach ogólnej konstrukcji umowy kredytu, to nawet w świetle art. 353 1 k.c. niewątpliwie nie może ona modyfikować takich elementów, które decydują o tym, że konkretna umowa może jeszcze zostać uznana za umowę kredytu.

Wziąć trzeba pod uwagę, że z art. 69 ust. 1 pr. bank. wynika, że kredytobiorca powinien zwrócić bankowi z tytułu kapitału taką samą kwotę, którą bank mu udostępnił. Świadczenia stron umowy kredytu powinny więc być jednakowe i równe, co odnosi się zwłaszcza do ich nominalnej tożsamości. Inaczej mówiąc, kapitał podlegający zwrotowi przez kredytobiorcę co do zasady nie powinien być ani wyższy, ani niższy od kapitału, który został mu udostępniony przez bank. Jednocześnie zauważyć wypada, że ze względu na powszechnie występujące zjawisko inflacji, powodującej spadek realnej wartości siły nabywczej pieniądza, zwłaszcza przy hipotecznych kredytach długoterminowych udzielanych na kilkanaście lub nawet więcej lat, może dojść do spadku realnej wartości kapitału zwracanego – w przeciwieństwie do świad-czenia banku udostępnianego kredytobiorcy jednorazowo lub w transzach od razu po zawarciu umowy lub w niezbyt odległym czasie od jej zawarcia – sukcesywnie (w ratach) przez cały okres kredytowania w wysokości nominalnej.

Generalnie takiemu niekorzystnemu dla kredytodawcy zjawisku zapobiegać powinno ustalenie wysokości oprocentowania kredytów na takim poziomie, aby płacone przez kredytobiorcę odsetki (w ramach raty kapitałowo – odsetkowej) zapewniały bankowi wynagrodzenia gwarantujące osiągnięcie przez niego zysku mimo spadku realnej wartości zwracanego kapitału. Można więc uznać, że w ramach tego wynagrodzenia mieści się także pewien element waloryzacyjny. Pełnienie przez odsetki funkcji waloryzacyjnej jest aktualnie powszechnie akceptowane w orzecznictwie i doktrynie, zwłaszcza w odniesieniu do odsetek za opóźnienie.

Nie wdając się w teoretyczne rozważania, czy także odsetki kapitałowe (np. z tytułu kredytu) mają charakter waloryzacyjny, nie można pominąć obiektywnego faktu, że zjawiska inflacyjne niewątpliwie mogą wpływać na podwyższenie oprocentowania kredytów, ponieważ odsetki bezsprzecznie mają zapewnić bankowi wynagrodzenie za korzystanie z udostępnionego kapitału, uwzględniające również odpowiedni (tj. zakładany w ramach udzielonego kredytu) zysk, który mógłby zostać zagrożony przez spadek realnej wartości kapitału zwracanego przez bardzo długi okres w wartości nominalnej, czyli odpowiadającej wysokości udostępnionej kwoty środków pieniężnych według stanu z chwili zawarcia umowy kredytu.

Wobec tego może pojawić się kwestia, w jaki ewentualny inny sposób zapewnić, aby zwracany bankowi – i to przez wiele lat związania stron umową kredytu – kapitał zachował swoją realną wartość, jaką miał w chwili zawarcia tej umowy, bez jednoczesnej konieczności ustalania zbyt dużej wysokości oprocentowania kredytu. De lege lata wydaje się, że może to nastąpić w szczególności przez skorzystanie z waloryzacji umownej, przewidzianej w art. 358 1 § 2 k.c., zgodnie z którym strony mogą zastrzec w umowie, że wysokość świadczenia pieniężnego zostanie ustalona według innego niż pieniądz miernika wartości. Istotne jest przy tym, że aktualnie w doktrynie i orzecznictwie powszechnie przyjmuje się, że miernikiem wartości, według którego zostanie dokonana waloryzacja (tzw. miernikiem lub kryterium waloryzacji), może być także pieniądz (waluta), ale inny niż ten, w której świadczenie jest wyrażone i podlega spełnieniu.

Sąd Apelacyjny w składzie orzekającym w niniejszej sprawie podziela pogląd, że mechanizm denominacji (lub indeksacji) świadczenia w umowie kredytu za pomocą kursu waluty obcej jest w istocie jedynie rodzajem waloryzacji umownej (zob. np. wyroki Sądu Najwyższego z dnia 1 marca 2017 r., IV CKN 285/16 i z dnia 27 lutego 2019 r., II CSK 19/18). Dodać wypada, że Sądowi Apelacyjnemu znane są poglądy, że denominacja (indeksacja) w umowach kredytu ma całkowicie odmienny charakter i że w żadnym wypadku nie wolno utożsamiać jej lub, co gorsza, mylić z waloryzacją, o której mowa w art. 358 1 § 2 k.c., ale pogląd ten należy uznać za niezasadny. Zaakceptowanie takiego poglądu oznaczałoby bowiem, że denominacja (indeksacja) nie ma służyć zapewnieniu realnej wartości świadczenia kredytobiorcy, a tym samym, że nie zmierza jedynie do tego, aby zwrócił on bankowi dokładnie taką samą kwotę środków pieniężnych, którą sam od niego uprzednio otrzymał, z tym że w ujęciu realnym (ekonomicznym) a nie jedynie nominalnym, lecz mogłoby powodować, że wartość zwróconego kapitału nie tylko w ujęciu nominalnym, ale i realnym, nie odpowiadałaby wartości udostępnionego mu przez bank kapitału, i to nawet przy uwzględnieniu spadku siły nabywczej pieniądza (tj. waluty polskiej) po zawarciu umowy kredytu.

Konkludując, jeśli do umowy kredytu denominowanego mają mieć zastosowanie przepisy prawa bankowego, w tym art. 69 pr. bank., to nie można uznać, że denominacja może być rozumiana inaczej niż waloryzacja umowna, o której mowa w art. 358 1 § 2 k.c. Zastosowany w umowie kredytu mechanizm denominacji (podobnie jak indeksacji) nie ma zatem jakiegoś specyficznego charakteru, lecz jest w istocie sposobem waloryzacji. Denominacja nie służy bowiem do określenia lub inaczej wyrażenia przedmiotu świadczenia w walucie obcej, lecz jedynie do ustalenia (przeliczenia) za pomocą tej waluty jego wartości, ale podlegającej spełnieniu w walucie polskiej, będącej walutą zobowiązania kredytowego.

Podkreślić należy, że świadczenie pieniężne (nota bene jedynie w odniesieniu do świadczenia pieniężnego można mówić o jego waloryzacji) po waloryzacji nie zmienia swojego charakteru lub przedmiotu, lecz co do zasady w dalszym ciągu jest spełniane w tej samej walucie, w jakiej zostało zawarte zobowiązanie. Jest to szczególnie widoczne w przypadkach, w których miernikiem waloryzacji są rzeczy inne niż waluta obca, np. jakieś towary (produkty) lub złoto lub np. ogólnie wskaźnik inflacji (określany według zmiany określonych cen, usług, rzeczy lub wynagrodzeń). Zastosowanie waloryzacji nie prowadzi zatem do tego, że świadczenie nie będzie już polegać na zapłacie określonej sumy pieniężnej, lecz będzie podlegać spełnieniu bez-pośrednio w przedmiotach lub usługach przyjętych za miernik (kryterium) waloryzacji.

Dotyczy to także sytuacji, w której miernikiem wartości (kryterium waloryzacji) jest waluta obca, aczkolwiek taki miernik może niekiedy powodować trudności z odróżnieniem waluty świadczenia od waluty waloryzacji (denominacji lub indeksacji). Niemniej jednak, zważywszy na to, że celem waloryzacji jest jedynie ustalenie realnej zamiast nominalnej wartości świadczenia za pomocą wybranego miernika, czyli w tym przypadku – konkretnej waluty obcej, nie można przyjmować, że skutkuje to jednocześnie zmianą waluty świadczenia z waluty polskiej na walutę obcą, a nie tylko zmianą kwotowej wysokości tego świadczenia, czyli jej ustaleniem (przeliczeniem) za pomocą kursu wybranej waluty.

Błędne i nieuwzględniające istoty waloryzacji jest więc stanowisko, że zastosowanie waluty obcej jako miernika waloryzacji (czy to w wersji denominacji, czy to w wersji indeksacji) powoduje, że staje się ona walutą zobowiązania. W rzeczywistości przedmiot zobowiązania, polegający na spełnieniu umówionego świadczenia nadal jest określony w walucie polskiej, a waluta obca służy wyłącznie do ustalenia wysokości tego świadczenia. Oznacza to, że także w przypadku zastosowania waluty obcej jako miernika waloryzacji nie dochodzi do zmiany waluty zobowiązania, gdyż waluta obca ma na celu jedynie ustalenie zwaloryzowanej wysokości świadczenia, ale spełnianego w dotychczasowej walucie. Można to ująć także w ten sposób, że waluta polska jest przez cały czas walutą zobowiązania, w której spełniane jest świadczenie, a waluta obca jest tylko narzędziem do ustalenia wartości (kwoty) tego świadczenia.

Przeciwko takiemu sposobowi rozumienia mechanizmu denominacji nie prze-mawia argumentacja, według której mechanizm ten polegał na wbudowaniu w umowę kredytu po stronie banku funkcji quasi kantoru, w związku z czym istota denominacji miałaby polegać na odkupywaniu przez bank pożyczonej klientowi waluty obcej, będącej walutą zobowiązania kredytowego oraz na sprzedawaniu mu waluty polskiej. Nieprzekonujące jest przy tym twierdzenie, że było to działanie rzekomo wyłącznie w interesie i na korzyść konsumentów w celu zaoszczędzenia im niedogodności związanych z wymianą udostępnionego w walucie obcej kapitału na walutę polską i z nabywaniem waluty obcej w celu spłaty rat. Nie znajduje to żadnej podstawy w treści umowy stron, w której w gruncie rzeczy w ogóle nie ma wyjaśnienia, na czym polega mechanizm denominacji, a tym bardziej nie ma w niej mowy o odkupieniu od powodów udostępnionego im w walucie obcej kredytu przed jego faktyczną wypłatą w walucie polskiej. Argumentacja pozwanego stanowi więc jedynie próbę dogodnej dla niego interpretacji umowy, wykorzystującej przy tym niejasność jej postanowień, mimo że – jak wyżej wyjaśniono – należy je interpretować na jego niekorzyść jako autora tekstu umowy. Wziąć zatem trzeba pod uwagę, że w tej umowie w rzeczywistości nie ma mowy o wypłacie lub spłacie kredytu bezpośrednio w walucie obcej, ponieważ świadczenia obu stron niewątpliwie podlegały spełnieniu w walucie polskiej.

Odmiennego poglądu nie może uzasadniać argument, że kredytobiorcy mogli wybrać w umowie sposób spłaty rat, w tym również ich spłatę bezpośrednio w walucie obcej. Sposób wykonania obowiązku spełnienia świadczenia nie może bowiem samoistnie przesądzać o walucie zobowiązania. Poza tym, jak już wcześniej wskazano, w związku z dość powszechną wymienialnością walut nie można utożsamiać spełnienia świadczenia w innej walucie ze zmianą waluty stanowiącej przedmiot świadczenia. Zapłata w innej walucie, o ile zostanie zaakceptowana przez wierzyciela lub jeśli jest on do tego zobowiązany przez obowiązujące przepisy, jest tylko odpowiednikiem spełnienia świadczenia w umówionej walucie. Wobec tego nawet w przypadku wyboru spłaty rat kredytu w walucie obcej, w której kredyt był denominowany, nie można mówić o tym, że ta waluta stawała się (lub wręcz była od początku) walutą zobowiązania. W przeciwnym wypadku konieczne byłoby jednoznaczne wyjaśnienie w umowie, jaki sens ma posługiwanie się w niej jednocześnie dwoma walutami. W przedmiotowej umowie nie ma jednak takiego wyjaśnienia. W szczególności, wbrew aktualnym twierdzeniom pozwanego, nie wynika z niej dostatecznie wyraźnie, że kredyt został udostępniony powodom w walucie obcej, a jedynie został im faktycznie wypłacony w walucie polskiej, jak również w odwrotnej konfiguracji – że jest on zaciągnięty w walucie obcej, a jedynie może być (według ich wyboru) – spłacany w walucie polskiej zamiast w walucie obcej. Co prawda, pozwany zmierza do tego, aby przekonać sądy orzekające do takiej interpretacji przedmiotowej umowy, ale jego stanowisko nie jest ani przekonujące, ani jedynie możliwe do przyjęcia w świetle brzmienia tej umowy.

Zgodnie z obiektywną metodą wykładni, odnoszoną do postanowień umownych o charakterze niejednoznacznym i spornym, można zatem uznać, że przyjęta w tej umowie konstrukcja denominacji wcale nie polegała – tak jak twierdzi pozwany – na realnym udostępnieniu powodom kredytu w walucie obcej, lecz jedynie na powiązaniu jego wartości z tą walutą. Inaczej rzecz ujmując, w rzeczywistości zarówno przy wypłacie kredytu, jak i przy jego spłacie, w ogóle nie dochodziło do realnego obrotu walutami, a twierdzenia o odkupowaniu waluty obcej od kredytobiorców (przy wypłacie kredytu) lub sprzedawaniu im waluty obcej (przy spłacie kredytu) są bezpodstawne, ponieważ denominacja nie miała na celu realnego obrotu walutą obcą, lecz chodziło w niej jedynie o powiązanie wartości świadczenia spełnianego w walucie polskiej z walutą obcą, w której kredyt jest denominowany, czyli tylko był w niej wyrażony, ale już nie spełniany.

Niezasadne były więc zarzuty pozwanego, że Sąd pierwszej instancji powinien uznać na podstawie zebranego materiału dowodowego, że sporna umowa miała charakter kredytu walutowego, w którym świadczenia obu stron zostały wyrażone w walucie obcej (CHF). Podkreślić trzeba, że argumentacja skarżącego opierała się na dowolnej i wybiórczej analizie zebranego materiału dowodowego, który nie dawał podstaw do przyjęcia, że trafna jest wyłącznie taka interpretacja, która on prezentował. Wbrew niemu, treść przygotowanych przez niego dokumentów wcale nie była tak oczywista i jednoznaczna, jak obecnie próbuje przekonywać, ponieważ de facto zastosowana przez niego konstrukcja denominacja budzi bardzo wiele wątpliwości i może być bardzo rozbieżnie interpretowana.

Kwestia ta ma jednocześnie bardzo istotne znaczenie dla oceny zarzutów apelacyjnych, odnoszących się prawidłowości lub wadliwości poinformowania powodów przez pozwanego o ryzyku (ryzykach) wiążących się z zawarciem umowy o tre-ści wynikającej z przedstawionego im wzorca umownego. Wziąć trzeba pod uwagę, że już z samych wątpliwości co do charakteru prawnego umowy i zastosowanego w niej mechanizmu denominacji (czy była to umowa kredytu, a jeśli tak, to czy miała charakter walutowy lub złotowy, a także na czym polega istota denominacji, zwłaszcza czy stanowi ona waloryzację, czy też ma zupełnie inny cel i charakter) wynika, że prawidłowe pouczenie powodów o powyższych ryzykach, umożliwiającego im odpowiednie zrozumienie ich wpływu na ich sytuację prawną, wymagałoby przede wszystkim jednoznacznego sformułowania postanowień umownych, kształtujących treść tej umowy. Odnosi się to również do innych dokumentów, które przygotował pozwany na etapie zawierania umowy i jej wykonywania, a które były podpisywane przez powodów na formularzach opracowanych przez bank.

Już w odniesieniu do znajdującego się w aktach sprawy wniosku o udzielenie kredytu, który został przecież opracowany przez pozwanego, zauważyć należy, że trudno jest mówić o jego jednoznaczności, zważywszy, że z jednej strony wnioskodawca (powodowie) mieli w nim wskazać wnioskowaną kwotę kredytu w walucie polskiej (wniosek ten nie przewidywał możliwości wnioskowania o udzielenie kredytu w walucie obcej), ale jednocześnie z drugiej strony wnioskodawca miał następnie wybrać walutę kredytu spośród takich walut, jak: PLN, USD, CHF, EUR , DKK, NOK i SEK (k. 108), po czym wnioskowana kwota kredytu (która została wcześniej określona w walucie polskiej) została wyrażona w walucie wymienialnej. Z tego wniosku nie wynikało jednak, jaki był sens (cel) dokonywania wyboru innej waluty kredytu od waluty, w której określona została kwota wnioskowanego kredytu. Nie wyjaśniono w nim także, w jakiej walucie kredyt zostanie powodom faktycznie udostępniony.

Na podstawie tego wniosku nie można więc kategorycznie stwierdzić, że powodowie od razu powinni byli zorientować się, że kredyt rzekomo zostanie im udzielony (udostępniony) w walucie obcej, a nie w walucie, w której określili wnioskowaną kwotę kredytu. Nie mogli też zrozumieć, na czym polega konieczność dodatkowego wskazania tzw. waluty kredytu. Ponadto z tego wniosku nie wynika, że kredyt będzie wyrażony w walucie obcej, a jedynie jego wypłata nastąpi w walucie polskiej. Zresztą w tym wniosku w ogóle nie posługiwano się pojęciem kredyt denominowany, a tym bardziej walutowy. Nie można więc uznać, że powodowie powinni byli zdawać sobie sprawę, że faktycznie zaciągają kredyt w walucie obcej lub co najmniej denominowany w tej walucie i co to będzie dla nich praktycznie oznaczać.

Analogicznie przedstawia się kwestia sposobu sformułowania umowy kredytu, która – jak już była wcześniej mowa – także nie była jednoznaczna i zrozumiała. W szczególności nie wyjaśniała ona należycie zależności między walutą obcą a walutą polską, o których była w niej mowa, tak, aby był w stanie zrozumieć ją przeciętny konsument, i to dysponujący taką wiedzą i doświadczeniem, jakie mógł mieć w chwili zawierania tej umowy, a nie obecnie, kiedy problematyka tzw. kredytów frankowych (denominowanych i indeksowanych) jest już przedmiotem bardzo licznych orzeczeń, publikacji naukowych i publicznych wypowiedzi różnych osób i organów.

Argumentacja pozwanego nie koresponduje również z treścią pouczeń i informacji przekazanych powodom przy zawarciu umowy. Z § 1 ust. 3 pkt 2 Części Ogólnej Umowy, stanowiącej jej integralną część, wcale nie wynika bowiem, że pozwany poinformował powodów, że ich zadłużenie będzie określone w walucie obcej i że w tej walucie będą mieli obowiązek spełniać swoje świadczenia (spłacać raty kapitałowo – odsetkowe), lecz jest tylko ogólnie mowa o tym, że powodowie ponoszą ryzyko związane ze zmianą kursu waluty (k. 31). Skoro zatem nawet według pozwanego występowało ryzyko wzrostu ich zadłużenia, to nie można jednocześnie twierdzić, że zadłużenie z tytułu kredytu było niezmienne z uwagi na to, że było określone w walucie obcej, będącej rzekomo walutą zobowiązania.

Analizując charakter prawny (istotę) umowy kredytu denominowanego (a także indeksowanego), zauważyć ponadto należy, że co raz częściej spotkać się można z tezą, prezentowaną zwłaszcza przez banki, że w tzw. kredytach frankowych chodziło przede wszystkim o umożliwienie kredytobiorcom skorzystania z niższego oprocentowania uzależnionego od stawki LIBOR właściwego dla CHF, jako wybranej waluty obcej, ale w zamian za przyjęcie przez nich na siebie ryzyka walutowego związanego z wahaniami kursu tej waluty. Taka teza pozwala wprawdzie poprawniej wyjaśnić, dlaczego takie kredyty nie miały charakteru walutowego (tzn. nie były udzielone w walucie obcej, lecz w walucie polskiej), a waluta obca służyła jedynie do ustalenia wartości świadczeń stron, podlegających jednak przez cały czas spełnianiu w walucie polskiej. W dalszym ciągu nie daje to jednak podstaw do przyjęcia, że kredytobiorcy rzeczywiście zdawali sobie sprawę z charakteru tych kredytów i znaczenia, jakie miała w nich waluta obca. Chodzi zwłaszcza o to, że w chwili zawierania umowy nie było im rzetelnie i wyczerpująco wyjaśnione, że w zamian za uzyskanie korzyści z tytułu niższego oprocentowania (które mogą mieć tylko doraźny lub przejściowy charakter) przyjmują na siebie bardzo poważne, a przy tym nieograniczone i obciążające wyłącznie nich, ryzyko nawet bardzo znacznego wzrostu ich zadłużenia w przypadku wzrostu kursu waluty obcej przyjętej za podstawę denominacji (lub indeksacji).

Prowadzi to do wniosku, że przyjęty w umowie mechanizm denominacji był na tyle niejednoznaczny i skomplikowany, że udzielone powodom informacje o przyjmowanym na siebie ryzyku walutowym były dalece niewystarczające do podjęcia przez nich świadomej i przemyślanej (rozważnej) decyzji o zawarciu umowy kredytu denominowanego w kształcie przygotowanym przez pozwanego. W rzeczywistości z przedłożonych im dokumentów w ogóle nie wynikało, na czym ma polegać zastosowany w umowie mechanizm denominacji i jakie mogą być jego następstwa, zwłaszcza niekorzystne dla nich.

Ponadto z przekonaniem graniczącym z pewnością uznać można, że zostało to im faktycznie przedstawione w taki sposób, że ten kredyt jest dla nich znacznie korzystniejszy z uwagi na zastosowanie do niego stawek LIBOR. Mogła być wprawdzie również mowa o tym, że takie oprocentowanie jest uzależnione od CHF jako wskazanej w umowie waluty obcej, ale nie można już mieć pewności, że powodowie mogli – w świetle okoliczności, w jakich doszło do zawarcia umowy oraz udzielonych im przez bank informacji i wyjaśnień – zdawać sobie sprawę, na czym polega zastosowanie waluty obcej w tej umowie (w jakim celu jest w niej stosowana) i jakie mogą być tego dla nich konsekwencje (w szczególności negatywne) oraz ich skala.

W tym kontekście nieprzekonujące jest powoływanie na to, że jako osoby dorosłe i doświadczone mogli i powinni byli oni zdawać sobie sprawę z tego, że kursy walut obcych nie są stałe, lecz ulegają ciągłym zmianom, a tym samym z istnienia ryzyka związanego z zawarciem przedmiotowej umowy. Jak bowiem wynika z dotychczasowych rozważań, opracowana przez pozwanego konstrukcja kredytu denominowanego w CHF nie była prosta i zrozumiała. Ponadto nie chroniła kredytobiorców, będących konsumentami, przed skutkami nieograniczonego wzrostu kursu waluty obcej będącej jedynie walutą denominacji a nie walutą świadczenia.

Jednocześnie należy stanowczo sprzeciwić się takiej próbie obrony pozwanego, która polega z jednej strony na usprawiedliwianiu swojego zachowania, związanego z zastosowaniem w swoim wzorcu umownym postanowień o charakterze abuzywnym, a z drugiej strony na dążeniu do obciążenia powodów odpowiedzialnością za to, że nie ocenili prawidłowo tego wzorca i nie zauważyli, że zawiera on takie postanowienia. Pozwany próbuje bowiem bagatelizować swoją rolę, mimo że był autorem wzorca umownego, na podstawie którego została zawarta przedmiotowa umowa, a przy tym silniejszą stroną stosunku prawnego, a z drugiej strony próbuje przypisać powodom rolę strony, od której w znacznie większym stopniu, niż było rzeczywiście, zależało, jaka będzie treść umowy i która powinna nawet bardziej od niego zdawać sobie sprawę z charakteru umowy i jej skutków, mimo że w przeciwieństwie do niego byli oni nieprofesjonalistami w tej dziedzinie. Pozwany nie dostrzega, że zasadniczym problemem jest to, że w ogóle nie powinien stosować niedozwolonych postanowień umownych, a nie to, czy powodowie mogli i powinni byli zauważyć, że w zaproponowanej im umowie znajdują się takie postanowienie. Nie ma więc istotnego znaczenia, jakie wykształcenie, doświadczenie życiowe lub zawodowe mieli powodowie lub czy mieli już wcześniej do czynienia z podobnymi produktami bankowymi, ponieważ w żadnym razie nie może to czynić ich odpowiedzialnymi za treść umowy lub zwalniać pozwanego z odpowiedzialności za posłużenie się w niej klauzulami abuzywnymi.

Symptomatyczne jest ponadto, że pozwany stara się przekonać, że nie może odpowiadać za skutki wzrostu wartości CHF, ponieważ on również nie brał pod uwagę możliwości tak znacznego wzrostu kursu tej waluty i nawet nie był w stanie tego przewidzieć. Nie negując, że taka okoliczność (bardzo znaczny wzrost kursu CHF) rzeczywiście nie była zależna od pozwanego i nie była przez niego zawiniona, nie można zaaprobować wyprowadzanego z tego wniosku, że kredytobiorcy – konsumenci rzekomo niezasadnie i sprzecznie z zasadami współżycia społecznego chcą zwolnić się z konieczności wywiązania się z przyjętego na siebie zobowiązania, mimo potwierdzenia przy zawieraniu umowy kredytu denominowanego, że znają i akceptują ryzyko związane z zawarciem takiej umowy.

Jeśli bowiem pozwany chce powoływać się na swoją korzyść, że także on nie był w stanie przewidzieć lub oszacować rozmiarów ryzyka związanego z zawarciem takiej umowy (mimo że jest przecież profesjonalistą w dziedzinie finansów ze szczególnym uwzględnieniem rynku kredytowego), to nie może wymagać, aby powodowie, jako konsumenci, czyli nieprofesjonaliści w powyższym zakresie, znacznie lepiej od niego przewidywali lub szacowali to ryzyko. Skoro zatem pozwany argumentuje, że ryzyko takiej zmiany wartości CHF, do jakiej faktycznie doszło po zawarciu spornej umowy (zwłaszcza w 2008 r. po upadku banku (...) i w 2015 r. po uwolnieniu przez Narodowy Bank Szwajcarii kursów CHF), w ogóle było niemożliwe do przewidzenia przez kogokolwiek, nawet przez banki, to nie może jednocześnie podnosić, że powodowie powinni jednak przewidywać taką możliwość, a więc, że ich zgoda była świadoma i rozważna, a tym samym w pełni skuteczna także w takiej sytuacji, szczególnie, że nie był to ich pierwszy kredyt uzależniony od waluty obcej. Wcześniejsze zobowiązania kredytowe powodów również poprzedzały wystąpienie powyższych okoliczności. Zauważyć należy, że takie podejście pozwanego świadczy w gruncie rzeczy o nielojalnym i nieuczciwym oraz nierównym podejściu przez bank do swoich kontrahentów, będących konsumentami.

Inaczej rzecz ujmując, dostrzec trzeba, że zasadniczym problemem była przyjęta w umowie kredytu sama konstrukcja denominacji, która nie tylko wiązała wartość świadczeń powodów z wartością waluty obcej w postaci CHF, która to wartość nie była zbyt adekwatna do ewentualnych wahań wartości waluty polskiej (siły nabywczej tej waluty), ale jednocześnie obciążała ryzykiem wzrostu tej wartości wyłącznie konsumentów, i to bez jakiegokolwiek ograniczenia ich ryzyka. Pozwany nie wprowadził bowiem do umowy żadnych postanowień, które pozwalałaby ewentualnie chronić konsumentów, będących słabszą stroną umowy, przed takimi zmianami wartości waluty obcej, których wprawdzie nie przewidywał i które być może nawet uważał za nieprawdopodobne, ale które obiektywnie, jako profesjonalista, powinien jednak brać pod uwagę, zwłaszcza że bezkrytycznie wymaga tego od powodów.

Chodzi o to, że będąc profesjonalistą powinien uwzględnić możliwość wystąpienia także takiej sytuacji, którą być może uważał za mało prawdopodobną, ale której nie można było całkowicie wykluczyć, w szczególności w perspektywie wieloletniego związania stron zawieraną umową kredytu. W tym ujęciu znaczny wzrost wartości CHF, wbrew bankowi, nie stanowi zasadniczej lub wyłącznej przyczyny kwestionowania umowy przez powodów, ponieważ w rzeczywistości wynika to przede wszystkim z niekorzystnej dla nich, jako konsumentów konstrukcji umowy, za którą niewątpliwie odpowiada pozwany a nie powodowie, natomiast znaczny wzrost kursu CHF był jedynie okolicznością, która w pełni ujawniła skalę wadliwości tej konstrukcji.

Jeśli jeszcze chodzi o okoliczności faktyczne, to nie ma również podstaw do zaakceptowania stanowiska pozwanego, że wbrew Sądowi pierwszej instancji postanowienia spornej umowy, dotyczące mechanizmu denominacji i sposobu jego realizacji, zostały przez niego indywidualnie uzgodnione z powodami. O indywidualnym uzgodnieniu tych postanowień nie może świadczyć ani podjęcie przez powodów decyzji, że spośród wielu ofert różnych banków dostępnych wówczas na rynku zawrą umowę kredytu właśnie z pozwanym, ani wybranie spośród jego umów takiej umowy, która przewidywała denominację świadczeń za pomocą kursu CHF. Wreszcie, nie ma znaczenia, że we wniosku kredytowym, nota bene złożonym na formularzu opracowanym przez pozwanego, wypełnili niektóre niezbędne dane (nie tylko osobowe, ale dotyczące także kwoty kredytu, celu kredytu, sposobu jego wypłaty, terminów spłacania rat itp.), a także zgodnie z treścią wniosku zaznaczyli, że wybierają CHF jako walutę kredytu (jak wyżej wyjaśniono, nie rozumiejąc w istocie, co ten wybór realnie dla nich oznacza nie tylko w chwili składania wniosku, ale i w całym okresie związania stron umową).

Wziąć trzeba pod uwagę, że oczywiste jest, że do zawarcia tej umowy niewątpliwie nie mogło dojść całkowicie bez jakichkolwiek uzgodnień między powodami a pozwanym, ponieważ musieli oni co najmniej wyrazić wolę zawarcia umowy kredytu, i to z pozwanym bankiem oraz wskazać, na jaki cel i w jakiej kwocie, a także na jaki okres chcą go uzyskać. Nie jest to jednak równoznaczne z indywidualnym uzgodnień wszystkich postanowień umownych, ponieważ w kontekście art. 385 1 i nast. k.c. wymóg ten należy odnosić przede wszystkim do tych postanowień umownych, które są oceniane pod kątem abuzywności, a nie ogólnie do faktu zawarcia całej umowy, do czego nie może przecież dojść także bez zgody i udziału konsumenta.

W związku z tym z faktu, że konsument zaakceptował umowę kredytu przygotowaną wprawdzie zgodnie z jego wnioskiem, ale na podstawie wzorca umownego opracowanego przez bank i stosowanego przez niego do wielu klientów, nie można wyprowadzać wniosku, że w konsekwencji wszystkie postanowienia umowne zostały z nim indywidualnie uzgodnione. Chodzi bowiem przede wszystkim o to, czy miał on możliwość wpływu na ukształtowanie tych postanowień, które mają charakter abuzywny. W tym zakresie nie jest więc wystarczające jedynie to, że zaakceptował je w takim kształcie, w jakim bank zaproponował je w opracowanym przez siebie wzorcu umownym.

Nieistotne było zatem zarówno kwestionowanie wiarygodności powodów, jak i powoływanie się na zeznania świadków, którzy bardzo ogólnie przedstawiali, jak generalnie przebiegało zawieranie takich umów jak przedmiotowa umowa. Takie zarzuty nie są wystarczające do podważenia poglądu Sądu pierwszej instancji, że umowa ta w odniesieniu do postanowień dotyczących denominacji nie była indywidualnie negocjowana z powodami, lecz zostały one przyjęte z gotowego wzorca, tak samo jak w przypadku wielu innych klientów banku. Tym samym Sąd Okręgowy trafnie ocenił, że umowa ta de facto miała charakter adhezyjny, w którym wybór konsumentów sprowadzał się do zawarcia umowy przygotowanej przez bank lub zrezygnowania z jej zawarcia.

Wobec bezzasadności zarzutów kwestionujących prawidłowość dokonanych przez Sąd pierwszej instancji ustaleń faktycznych nie było również podstaw do zakwestionowania dokonanej przez ten Sąd oceny prawnej przedmiotowej umowy. Także w tym zakresie zarzuty pozwanego sprowadzały się tylko do próby korzystnej dla niego interpretacji ustalonych okoliczności, mimo że nie było do tego uzasadnionych podstaw.

Podkreślić trzeba, że nie chodzi o nieważność tej umowy samoistnie ze względu na samo wprowadzenie do niej mechanizmu denominacji. W ocenie Sądu Apelacyjnego brak jest podstaw, aby co do zasady taki mechanizm należało z góry uznać za sprzeczny z ustawą, zwłaszcza art. 69 pr. bank. lub za wykraczający poza granice zasady swobody umów, określone w art. 353 1 k.c., czy wreszcie sprzeczny z zasadami współżycia społecznego, co skutkowałoby bezwzględną nieważnością umowy na podstawie art. 58 § 1 lub 2 k.c. Problem polega bowiem nie na tym, że taki mechanizm został wprowadzony do umowy kredytu, ale na tym, jak został on ukształtowany w konkretnym przypadku, w szczególności, czy nie naruszał uprawnień powodów jako konsumentów. Decydujące znaczenie miała zatem ocena postanowień umownych, dotyczących tego mechanizmu, pod kątem przesłanek ich abuzywności w rozumieniu art. 385 1 i nast. k.c. W ocenie Sądu Apelacyjnego, popartej dotychczasowymi rozważaniami, uznać należy, że niedozwolony charakter mają nie tylko postanowienia dotyczące zasad jednostronnego i dowolnego ustalania kursów CHF przez bank (czyli klauzule kursowe), ale także, i to przede wszystkim, postanowienia, które wprowadzają związek między wartością świadczeń stron a walutą obcą (czyli klauzula walutowa).

Jeśli chodzi o materialnoprawne przesłanki oceny tych postanowień, wskazać należy, że w niniejszej sprawie nie jest kwestionowane, że powodowie zawarli sporną umowę z pozwanym jako konsumenci. Nie budzi także wątpliwości, mimo że było to kwestionowane przez pozwanego, że postanowienia, dotyczące denominacji, nie zostały indywidualnie uzgodnione z powodami, lecz zostały przyjęte z wzorca umownego, który w takiej samej postaci pozwany stosował również wobec swoich innych klientów, będących konsumentami.

Na akceptację zasługuje także stanowisko Sądu pierwszej instancji, że postanowienia umowne, dotyczące denominacji, określały główne świadczenia stron. Skoro bowiem świadczeniem jest zachowanie stron zgodne z treścią zobowiązania, to nie może budzić wątpliwości, że już samo powiązanie wartości świadczenia (czyli wysokości kwoty podlegającej spełnieniu w walucie polskiej) z walutą obcą, a nie tylko sposób ustalania kursu tej waluty, wpływało na określenie sposobu zachowania się powodów, tj. tego, jaką kwotę mają oni obowiązek zapłacić na rzecz banku.

Jednocześnie, jak wyżej wyjaśniono, nie ma podstaw do uznania, że postanowienia, dotyczące mechanizmu denominacji, zostały sformułowane jednoznacznie, prostym i zrozumiałym dla każdego konsumenta językiem. W rzeczywistości mechanizm ten nie został w jakimkolwiek zakresie wyjaśniony, ponieważ nie można uznać, że wystarczające było wskazanie, że kwota kredytu, o który powodowie wnioskowali w walucie polskiej, a która miała zostać wyrażona w walucie obcej, zostanie wypłacona w walucie polskiej i będzie również spłacana w walucie polskiej, ale po każdorazowym przeliczeniu według kursu określanego przez bank. Podkreślić trzeba, że nawet obecnie bardzo sporne i kontrowersyjne w orzecznictwie, doktrynie i sferze publicznej jest to, na czym w istocie polegała denominacja, jaki był jej charakter i wpływ na umowę kredytu. Trudno więc oczekiwać, aby była ona prawidłowo zrozumiana przez powodów w realiach istniejących w 2008 r., kiedy doszło do zawarcia przedmiotowej umowy. Można zatem ocenić, że nie jest wystarczające powoływanie się przez pozwanego na to, że treść umowy od strony semantycznej lub formalnej została zredagowana prostym i zrozumiałym językiem, ponieważ w tym przypadku chodzi o rzeczywistą możliwość łatwego zrozumienia treści umowy przez konsumenta bez konieczności dokładnej analizy umowy, a tym bardziej bez posiadania specjalistycznej wiedzy, zwłaszcza prawniczej lub ekonomicznej.

W tym stanie rzeczy zasadnicze znaczenie ma kwestia, czy postanowienia umowne, dotyczące całego mechanizmu denominacji, a nie tylko ustalania kursów CHF, kształtowały prawa i obowiązki powodów, jako konsumentów, w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami i jednocześnie rażąco naruszały ich interesy. W tym zakresie wziąć trzeba pod uwagę, że przy ich ocenie należy uwzględniać okoliczności, w jakich doszło do zawarcia umowy oraz jej treść, ponieważ dopiero takie całościowe ujęcie pozwala ocenić, czy ukształtowanie praw i obowiązków konsumenta nie nastąpiło w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, skutkując jednocześnie rażącym naruszeniem jego interesów. Nietrafne jest zatem domaganie się przez skarżącego w apelacji, aby odrębnie oceniać każde ze spornych postanowień, ponieważ dopiero ich łączna ocena może prawidłowo i wyczerpująco odpowiedzieć na pytanie, czy treść przedmiotowej umowy została ukształtowana w sposób abuzywny.

W związku z tym wskazać należy, że odnośnie do pierwszej przesłanki w doktrynie i orzecznictwie zwraca się uwagę m. in. na zachowanie równowagi informacyjnej między stronami, odnoszonej do znajomości charakteru, treści i skutków postanowień umownych badanych jako niedozwolone. Natomiast w ramach drugiej przesłanki wskazuje się zazwyczaj na konieczność porównania sytuacji konsumenta, w jakiej znajdowałby się, gdyby sporne postanowienia nie zostały wprowadzone do umowy z sytuacją, w jakiej znajduje się z tymi postanowieniami. W tym kontekście nawiązać należy do uwag, w których była mowa o niejednoznaczności postanowień, dotyczących denominacji oraz braku ich rzeczowego i zrozumiałego dla konsumenta wyjaśnienia, w szczególności określenia, z czym w istocie wiąże się zastosowanie waluty obcej w zawieranej przez niego umowie kredytu i jakie mogą wynikać z tego dla niego skutki nie tylko w tamtej chwili, ale i w dłuższej perspektywie, obejmującej cały okres obowiązywania umowy.

W tym ujęciu zauważyć można, że w chwili proponowania konsumentom takich umów oraz ich zawierania na pierwszy plan niewątpliwie wysuwała się przede wszystkim kwestia korzyści płynących dla kredytobiorcy ze znacznie niższego oprocentowania kwoty kredytu według stawek LIBOR a nie WIBOR. Jednocześnie pojawiała się wprawdzie również kwestia ryzyka (niekiedy ujmowana wprost w umowie, a niekiedy w odrębnych oświadczeniach przygotowywanych przez bank, które konsument miał obowiązek podpisać, jeśli chciał uzyskać kredyt), związanego z tym, że kwota kapitału zostanie przeliczona według kursu waluty obcej, będącej walutą denominacji. Kwestia istnienia i charakteru tego ryzyka była jednak zasadniczo łagodzona lub wręcz bagatelizowana przez ograniczenie rozważań na temat możliwych wahań kursu CHF do zbyt krótkiego przedziału czasowego (z reguły jedynie do okresu ostatnich dwóch lat) lub do rozważania możliwości wzrostu tego kursu – zresztą zgodnie z obowiązującą wówczas Rekomendacją S – tylko o około 20 %.

Jeśli więc nawet banki (ich pracownicy lub pośrednicy współpracujący z bankami) nie wskazywały wprost, że kurs CHF jest stabilny, ponieważ miała to być podobno jedna z najpewniejszych walut świata oraz wprost i wyraźnie nie zapewniali, że kredyt denominowany w CHF jest bardzo bezpieczny, to niewątpliwie zakres przekazywanych kredytobiorcom informacji o ryzyku walutowym oraz kontekst, w jakim były one przekazywane, co najwyżej tylko formalnie wskazywał na nieograniczony charakter tego ryzyka, ale faktycznie ani kredytobiorcy, ani nawet same banki (jak już zresztą była o tym mowa wcześniej) nie brali realnie pod uwagę możliwości znacznie wyższego wzrostu kursu CHF, mogącego wahać się nawet w granicach 150 – 200 % w stosunku do kursu z chwili zawarcia umowy kredytu. Nie można więc zaakceptować oczekiwania przez pozwanego, że tylko powodowie powinni ponosić konsekwencje tak znacznego wzrostu kursu CHF, skoro w gruncie rzeczy w chwili zawarcia umowy w ogóle i dla nikogo nie było ono możliwe do przewidzenia (zwłaszcza pod względem jego skali).

Wbrew skarżącemu, nie można zatem nadawać zbyt daleko idącego znaczenia temu, że powodowie podpisali oświadczenia, z których wynikało, że zostali zaznajomieni przez bank o ryzykiem wiążącym się z zawarciem takiej umowy i zostali pouczeni o konieczności rozważenia tego ryzyka przed podjęciem decyzji o zawarciu tej umowy. Wziąć bowiem trzeba pod uwagę, że złożeniu tych oświadczeń towarzyszyło zaprezentowanie powodom informacji i symulacji, wskazujących na to, że znacznie korzystniejszy dla nich jest kredyt denominowany w CHF niż typowy kredyt złotowy, który jest oprocentowany stawką WIBOR, a nie LIBOR tak jak kredyt denominowany.

Można więc uznać, że pozwany bardzo istotnie wpłynął na decyzję powodów, proponując im zawarcie umowy kredytu denominowanego w CHF jako hipotetycznie najkorzystniejszego dla nich z uwagi na znacznie niższe oprocentowanie, ale nie wyjaśnił im jednocześnie rzetelnie, że taka sytuacja będzie miała miejsce tylko w przypadku utrzymania się lub jedynie nieznacznego wzrostu kursu CHF. Nawet gdyby zatem przyjąć korzystnie dla pozwanego, że on sam także nie zdawał sobie wówczas sprawy z możliwości tak bardzo znacznego wzrostu kursu CHF, to i tak należy uznać, że przedstawiona przez niego informacja o ryzyku walutowym nie była rzetelna i wyczerpująca, ponieważ faktycznie nie uświadomił im, że taką możliwość (tj. znacznie większego wzrostu kursu CHF niż tylko o około 20 %) również należy bardzo poważnie i realnie brać pod uwagę. Mówiąc obrazowo, pozwany uśpił ostrożność i czujność powodów, przedstawiając im ofertę udzielenia kredytu denominowanego w CHF, który miał być dla nich bardzo korzystny, nie zwracając im jednocześnie uwagi na to, że jest on dla nich bardzo, ale to bardzo ryzykowny.

Taka ocena była już zresztą wyrażana w orzecznictwie (zob. wyrok Sądu N.-wyższego z dnia 29 października 2019 r. sygn. akt IV CSK 309/18), w którym wskazano, że gdyby kredytobiorcy – konsumenci rzeczywiście zostali należycie pouczeni o spoczywającym na nich ryzyku walutowym, to działając świadomie i rozważnie nie zawarliby umowy kredytu indeksowanego kursem waluty obcej (co może być odniesione także do kredytu denominowanego), a jednocześnie bank, zdając sobie sprawę z możliwości kwestionowania jej treści przez konsumentów w ogóle nie proponowałby im zawarcia takiej umowy.

Chodzi zatem o kwestię, czy można uznać za uczciwe zaproponowanie konsumentom zawarcia takiej umowy kredytu, która w zamian za korzyści płynące z niższego oprocentowania wystawiała ich na ogromne i nieograniczone ryzyko walutowe, które mogło wywoływać dla nich negatywne skutki niweczące lub nawet znacznie przekraczające korzyści, jakie mieli uzyskać z tej umowy. Nawiązując do wcześniejszych rozważań na temat istoty umowy kredytu oraz charakteru i znaczenia jego waloryzacji (zarówno w postaci denominacji, jak i indeksacji), podkreślić jednocześnie należy, że ryzyko walutowe nie stanowi typowej cechy każdej umowy kredytu, lecz jest charakterystyczne jedynie dla kredytów denominowanych lub indeksowanych. O ile bowiem w typowej umowie kredytu kredytobiorca ma obowiązek zwrócić bankowi dokładnie taką kwotę, którą bank mu udostępnił (w ujęciu nominalnym), o tyle w umowie kredytu denominowanego lub indeksowanego ma zwrócić kwotę wyliczoną przy zastosowaniu kursu waluty obcej. Niemniej w konstrukcji umowy kredytu z pewnością nie mieści się sytuacja, aby wyliczona w ten sposób kwota w żadnym ujęciu (ani nominalnym, ani realnym) nie odpowiadała ekonomicznej wartości kwoty udostępnionej kredytobiorcy przez bank. Oznacza to, że ryzyko walutowe nie może iść tak daleko, aby prawa i obowiązki kredytobiorców, będących konsumentami, odrywały się od istoty umowy kredytu tak dalece, że zostaliby narażeni na konieczność zapłaty na rzecz banku kwoty, która pod żadnym względem nie odpowiada kwocie, którą od niego otrzymali.

Uwzględnić przy tym trzeba, że bank, jako profesjonalista, mógł i powinien był zdawać sobie sprawę, że możliwość wzrostu, i to znacznego, kursu CHF w okresie kilkunastu lub kilkudziesięciu lat trwania umowy, jest całkiem realna, nawet jeśli subiektywnie uważał, że do niej nie dojdzie. Nie może więc powoływać się na to, że nie był w stanie przewidzieć takiej okoliczności lub że nie miał obowiązku jej uwzględniania przy konstruowaniu wzorca umownego, na podstawie którego zawierał z konsumentami umowy kredytu denominowanego. W konsekwencji takie działanie pozwanego, eksponującego głównie pozytywne aspekty zawieranej z konsumentem umowy, a jednocześnie pomijającego lub minimalizującego jej negatywne aspekty, z pewnością zasługuje na uznanie za sprzeczne z dobrymi obyczajami.

Jeśli natomiast chodzi o rażące naruszenie interesów powodów, jako konsumentów, wskazać należy, że powinno to odnosić się nie do korzyści (realnych lub rzekomych), które uzyskali oni i ewentualnie mogliby jeszcze uzyskać w przyszłości dzięki niższemu oprocentowaniu kredytu, ale na uwzględnieniu ich obecnej sytuacji, w której de facto nadal mają jeszcze do zwrotu kwotę znacznie (niekiedy nawet dwukrotnie lub więcej) wyższą od kwoty, która rzeczywiście została im wypłacona (udostępniona), i to pomimo kilku lub kilkunastu regularnych spłat kredytu na dotychczasowych zasadach (tj. przy zastosowaniu mechanizmu denominacji). Odnosząc to okoliczności do rozstrzyganej sprawy, wskazać należy, że według twierdzeń powodów, mimo dokonanych do dnia 30 września 2019 r. spłat, pozostało im jeszcze wtedy do spłaty z tytułu kapitału 93.655,66 CHF (z całej kwoty kredytu przeliczonej jako 195.925,64 CHF), co przy ówczesnym kursie 4,0557 zł/CHF odpowiadało kwocie 379.839,26 zł (zob. uzasadnienie pozwu k. 8). Po około jedenastu latach od zawarcia przedmiotowej umowy równałoby się więc to niemal kwocie, o która wnosili we wniosku kredytowym, 381.682,79 zł (k. 108). Oznacza to, że mimo dokonanych spłat znajdowali się w takiej sytuacji, jakby w ogóle nic nie spłacili z udostępnionej im kwoty. Ponadto w dalszym ciągu – z uwagi na ryzyko walutowe – byli narażeni na to, że kwota kredytu w złotych mogła ulec jeszcze dalszej zmianie na ich niekorzyść w przypadku kolejnego wzrostu kursu CHF.

Wziąć trzeba pod uwagę, że wobec niezasadności twierdzeń o walutowym charakterze kredytu denominowanego nie ma podstaw do akceptacji stanowiska pozwanego, że wartość kredytu należy odnosić do kwoty wynikającej z przeliczenia udostępnionego kredytu na walutę obcą. Kredyt bezspornie nie został przecież udostępniony i nawet nigdy nie miał zostać udostępniony powodom w walucie obcej, która miała służyć jedynie do ustalenia jego wartości podlegającej spłacie w walucie polskiej, ale z oprocentowaniem adekwatnym do kredytów walutowych.

Nie jest więc tak oczywiste, jak twierdzi pozwany, że zastosowany w spornej umowie mechanizm denominacji nie naruszał interesów powodów w stopniu rażącym. Nie chodzi bowiem jedynie o to, jakie kursy CHF (ustalane przez bank, czy jakieś inne kursy rynkowe albo kursy średnie Narodowego Banku Polskiego) powinny być zastosowane w mechanizmie denominacji, ale o abuzywność samego mechanizmu denominacji w takim kształcie, który został wprowadzony do tej umowy przez pozwanego, skutkującym nierównowagą stron przez obciążenie jedynie powodów ryzykiem walutowym, a dodatkowo przyznaniem sobie także uprawnienia do jednostronnego ustalania wysokości ich świadczeń (tj. obciążeniem ich również ryzykiem kursowym w znaczeniu przyjętym w niniejszym uzasadnieniu).

Wyeliminowanie z umowy całego mechanizmu denominacji, a nie jedynie postanowień dotyczących ustalania kursów CHF (klauzul kursowych), powoduje, że bezprzedmiotowe stają się zarzuty i wywody pozwanego, odnoszące się do możliwości częściowego utrzymania umowy w mocy i jej dalszego wykonywania przy zastosowaniu kursów CHF spoza jego tabel. Rozważenie takiej możliwości byłoby celowe, gdyby sam mechanizm denominacji, czyli uzależnienie wartości świadczeń powodów od wartości CHF (niezależnie od tego, w jaki sposób byłby ustalany jej kurs), nie budził zastrzeżeń pod względem zgodności z przepisem art. 385 1 k.c. Ponieważ jednak odpowiedź na takie pytanie jest niekorzystna dla skarżącego, uznać należy, że nie było możliwości utrzymania tej umowy w mocy w jakimkolwiek zakresie. Zauważyć zwłaszcza trzeba, że usunięciu z umowy podlega przede wszystkim § 1 ust. 1, określający kwotę kredytu w walucie obcej, a jednocześnie nie ma w niej innych postanowień, które pozwalałyby ustalić wysokość kredytu w walucie polskiej, w której faktycznie została im udostępniona. Oznacza to, że wskutek abuzywności tego postanowienia umowa straciła element przedmiotowo istotny obejmujący określenie wysokości kwoty udostępnionego kredytu.

Taka sytuacja skutkuje zaś jej nieważnością w całości na podstawie art. 58 § 1 k.c. jako sprzecznej z ustawą, a mianowicie niezawierającej wszystkich elementów essentialia negotii umowy kredytu, o których mowa w art. 58 § 1 k.c. W świetle wcześniejszych uwag wskazać jednak należy, że nieważność umowy na tej podstawie nie ma charakteru samodzielnego, lecz jest następcza w stosunku do stwierdzenia stosownie do art. 385 1 k.c. bezskuteczności wobec powodów postanowień o charakterze niedozwolonym. Wynika to ze znaczenia tych postanowień, powodującego, że umowa traci elementy decydujące o jej ważności. W związku z tym uzasadnione jest uzupełnienie przyjętego przez Sąd pierwszej instancji poglądu prawnego przez wyraźne stwierdzenie, że nieważność umowy nie następuje samodzielnie na podstawie art. 58 § 1 k.c., lecz w związku z art. 385 1 k.c.

Inaczej rzecz ujmując, wskutek wyeliminowania z umowy kredytu całego mechanizmu denominacji zmienia się ona tak istotnie, że nie posiada już wszystkich elementów przedmiotowo istotnych pozwalających na ustalenie treści praw i obowiązków stron, a tym samym na jej wykonanie zgodnie z właściwością (naturą) i celem zobowiązania mającego wynikać z zawarcia takiej umowy. Uzasadnia to uznanie, że umowa staje się nieważna w całości nie tyle ze względu na stwierdzenie abuzywności niektórych z jej postanowień, ponieważ zgodnie z art. 385 1 § 2 k.c. co do zasady powinna byłaby ona zachować moc wiążącą (a zatem ważność) w pozostałym zakresie, co ze względu na to, że bez tych postanowień traci elementy przedmiotowo istotne dla umowy kredytu. Daje to podstawy do uznania, że dopiero w następstwie uznania niedozwolonego charakteru postanowień umownych otwiera się droga do stwierdzenia nieważności całej umowy na podstawie art. 58 § 1 k.c. jako sprzecznej z ustawą oraz na podstawie art. 353 1 k.c. jako sprzecznej z właściwością (naturą) zobowiązania z umowy kredytu.

Oznacza to, że umowa kredytu nie staje się nieważna wprost ze względu na abuzywność jej postanowień, lecz z uwagi na to, że bez tych postanowień jej treść staje się sprzeczna z prawem tudzież nie mieści się w granicach swobody umów. Stwierdzenie abuzywności nie powoduje więc wprost nieważności całej umowy, ale stanowi przesłankę wpływającą na ustalenie jej nieważności. Takie stanowisko pozwala wyjaśnić, dlaczego jako podstawę nieważności umów kredytów frankowych sądy powołują zazwyczaj jednocześnie art. 58 § 1 k.c. i art. 353 1 k.c. w zw. z art. 385 1 k.c., ponieważ dopiero rozważenie abuzywności postanowień o denominacji/ indeksacji w kontekście ich wpływu na treść umowy odpowiada na pytanie, dlaczego należy uznać ją za nieważną w całości, a nie tylko w zakresie tych postanowień.

Z takim zastrzeżeniem można uznać, że nie ma wewnętrznej sprzeczności w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku, polegającej na przyjęciu bezwzględnej nieważności umowy przy jednoczesnym stwierdzeniu abuzywności jej postanowień. Powtórzyć wypada, że postanowienia abuzywne nie mają mocy wiążącej jedynie w stosunku do konsumenta, który może jednak następczo je zaakceptować i doprowadzić w ten sposób do definitywnej ważności umowy mimo abuzywności jej postanowień. Jeśli jednak nie dojdzie do ich potwierdzenia, to skutkiem ich abuzywności może być ich wyeliminowanie z umowy, co w dalszej kolejności – jeśli przemawia za tym ich znaczenie dla wynikającego z niej zobowiązania – może uzasadniać przyjęcie nieważności całej umowy. Taka sytuacja miała miejsce w niniejszej sprawie, w związku z czym pozwany bezzasadnie wywodził w apelacji, zwłaszcza w zarzutach naruszenia prawa materialnego, że możliwe jest utrzymanie tej umowy w mocy i jej dalsze wykonywanie z zastosowaniem mechanizmu denominacji, ale z pominięciem kursów CHF określanych przez niego w swojej tabeli kursowej.

Nie zasługiwał na uwzględnienie również zarzut naruszenia art. 6 Dyrektywy 93/13. Jak już zresztą częściowo wynika z wcześniejszych rozważań, chybiony jest pogląd pozwanego, że możliwość stwierdzenia nieważności umowy kredytu (z powodu znajdujących się w niej niedozwolonych postanowień umownych) jest uzależniona od uprzedniego pouczenia powodów przez sąd orzekający o wszelkich możliwych, zwłaszcza niekorzystnych dla nich, skutkach jej nieważności. Taki pogląd nie uwzględnia, że ochrona przed postanowieniami niedozwolonymi przysługuje konsumentowi ex lege, a zatem nie wymaga od niego żadnych oświadczeń o woli skorzystania z niej. Odmiennie przedstawia się natomiast kwestia ewentualnej rezygnacji konsumenta z tej ochrony, ponieważ w takim przypadku sąd orzekający powinien mu wyjaśnić, jakie mogą być skutki takiej decyzji. Udzielanie konsumentowi stosownych pouczeń przez sąd ma zatem poprawić a nie pogorszyć sytuację konsumenta. W konsekwencji jedynie on a nie przedsiębiorca, który dopuścił się stosowania w umowie postanowień abuzywnych, może powoływać się na brak stosownego pouczenia. Niezasadne jest więc powoływanie się przez pozwanego na to, że Sąd pierwszej instancji rzekomo wadliwie i niewystarczająco pouczył powodów o możliwych skutkach i konsekwencjach stwierdzenia istnienia klauzul abuzywnych lub unieważnienia umowy. Taka okoliczność w żadnym wypadku nie może bowiem przemawiać na korzyść pozwanego i nie może doprowadzić do zakwestionowania prawidłowości wyroku uwzględniającego żądanie konsumentów.

Dodać jeszcze wypada, że odmiennej oceny żądania powodów w kontekście ważności spornej umowy nie mogą uzasadniać argumenty odwołujące się do skutków wejścia w życie ustawy antyspreadowej. Przede wszystkim nie można przyjąć, że ustawa ta miała na celu potwierdzenie ważności umów kredytu indeksowanego lub denominowanego tak zawartych przed jej wejściem w życie, jak i w późniejszym okresie. Z jej przepisów nie wynika bowiem, aby ustawodawca zajął w tej kwestii jakiekolwiek stanowisko. W gruncie rzeczy przyjął on jedynie zawieranie takich umów za istniejący obiektywnie fakt, w związku z czym ograniczył się tylko do uregulowania niektórych zagadnień, które w tamtym okresie wywoływały kontrowersje prawne i niezadowolenie kredytobiorców. Wziąć zwłaszcza trzeba pod uwagę, że wówczas, mimo światowego kryzysu ekonomiczno – finansowego, który rozpoczął się w 2008 r., nie ujawniły się jeszcze w pełni wszystkie negatywne dla konsumentów konsekwencji sposobu ukształtowania mechanizmu indeksacji (denominacji), czyli w zasadzie waloryzacji, wprowadzonego przez banki do powyższych umów. W szczególności początkowo nie zdawano sobie jeszcze w pełni sprawy nie tylko z wadliwości przyznania bankom uprawnienia do jednostronnego i dowolnego ustalania kursów walut stosowanych do przeliczania wartości świadczeń stron (czyli z obciążenia konsumentów ryzykiem kursowym), lecz także ze skutków obciążenia wyłącznie konsumentów nieograniczonymi następstwami wzrostu kursu waluty indeksacji (denominacji), czyli ryzykiem walutowym.

W tamtej sytuacji mogło więc wydawać, że wystarczające będzie pozbawienie banków jedynie możliwości samodzielnego i jednostronnego ustalania kursów waluty obcej stosowanej do indeksacji (denominacji) kredytów. Podkreślić przy tym należy, że skutek taki nie następował ex lege, ponieważ ustawodawca nie określił w us-tawie antyspreadowej zasad ustalania kursów waluty obcej, lecz cel tej ustawy chciał osiągnąć przez nowelizację art. 69 pr. bank., polegającą na wprowadzeniu obowiązku określania w treści umów kredytu indeksowanego (denominowanego) zasad ustalania tych kursów przez banki w oparciu o precyzyjne i obiektywne przesłanki/kryteria. Dotyczyło to umów, które miały być zawarte po wejściu ustawy antyspreadowej w życie, czyli z dniem 26 sierpnia 2011 r. Natomiast w odniesieniu do umów kredytu indeksowanego (denominowanego), zawartych przed tą datą, zgodnie z art. 4 ustawy antyspreadowej nałożono na banki obowiązek bezpłatnej zmiany umów kredytu, ale tylko w części niespłaconej, w celu ich dostosowania do znowelizowanej treści art. 69 ust. 2 pkt 4a i art. 75b pr. bank. Oznacza to, że wymagało to zawarcia aneksu zmieniającego umowę lub co najmniej zmiany regulaminu, jeśli było to wystarczające do dostosowania treści umowy do brzmienia znowelizowanych przepisów Prawa bankowego.

Przepisy ustawy antyspreadowej nie dają więc podstaw do uznania, że ustawodawca automatycznie uznał za zgodne z prawem (jak to niekiedy określa się w sporach frankowych „konwalidował”) zawarte wcześniej umowy kredytu indeksowanego (denominowanego), w szczególności, że wyłączył możliwość badania zgodności ich treści z przepisami o niedozwolonych postanowieniach umownych. Wniosek taki nie wynika z jakiegokolwiek przepisu tej ustawy. W konsekwencji także po jej wejściu w życie nie jest wyłączone badanie zawartych wcześniej umów kredytu indeksowanego (denominowanego) pod kątem ich zgodności z prawem lub abuzywności.

Zauważyć ponadto należy, że sama formalna zgodność umowy z ustawą (czyli dopuszczalność zawarcia umowy kredytu indeksowanego lub denominowanego) nie przesądza o niedopuszczalności jej badania pod kątem abuzywności. Wprost przeciwnie, dopiero otwiera to możliwość dokonania oceny, czy w konkretnym przypadku treść dopuszczalnej przez prawo umowy nie została ukształtowana w sposób abuzywny. Przeciwne stanowisko prowadziłoby do absurdalnego wręcz poglądu, że jeśli dana umowa jest przewidziana w prawie cywilnym, to w ogóle nie podlega powyższej ocenie. Tymczasem przepisy o niedozwolonych postanowieniach umownych mają na celu ocenę, czy treść takiej umowy nie narusza praw konsumentów w sposób podlegający ochronie na podstawie art. 385 1 k.c. (na poziomie krajowym) i dyrektywy 93/13 (na poziomie unijnym). W związku z tym nie ma znaczenia, że umowy kredytu indeksowanego lub denominowanego zostały wyraźnie wymienione w przepisach ustawy antyspreadowej, ponieważ nie oznacza, to że niejako ex definitione nie mogą one zawierać niedozwolonych postanowień umownych.

Wobec uznania całej umowy za nieważną chybione okazały się także zarzuty naruszenia 410 § 1 k.c. w zw. z art. 411 pkt 1 k.p.c. i art. 405 k.c. Przede wszystkim zauważyć trzeba, że stwierdzenie nieważności umowy kredytu denominowanego skutkowało odpadnięciem podstawy prawnej, w oparciu o którą powodowie spełniali swoje świadczenia (w postaci rat kapitałowo – odsetkowych i ewentualnie innych opłat, takich jak prowizja, składki ubezpieczeniowe, opłaty przewidziane w tabeli opłat i pro-wizji za inne czynności banku) na rzecz banku. Nie można więc twierdzić, że te świadczenia nie były nienależne, ponieważ zostały spełnione na podstawie ważnej umowy. Zauważyć oczywiście wypada, że w chwili, w której były one spełniane, kwestia nieważności tej umowy w ogóle nie była jeszcze brana pod uwagę, ponieważ skutek taki nastąpił dopiero w wyniku uznania postanowień umownych o denominacji (tak w zakresie ryzyka walutowego, jak i ryzyka spreadowego) za abuzywne, w następstwie czego niemożliwe stało się utrzymanie umowy w mocy w pozostałym zakresie.

Ustalenie nieważności umowy dopiero po kilkunastu latach od jej zawarcia nie wpływa jednak na to, że stała się ona nieważna od samego początku (ab initio). Z uwagi na przyczyny jej nieważności nie jest możliwe przyjęcie, że była ona ważna dopóty, dopóki kredytobiorca nie powołał się na abuzywność jej postanowień, co rezultacie doprowadziło do stwierdzenia jej nieważności. Z tego punktu widzenia w doktrynie i orzecznictwie wskazuje się aktualnie, że chwila stwierdzenia nieważności umowy kredytu denominowanego (indeksowanego), ewentualnie powołania się na jej nieważność przez konsumentów, może mieć znaczenie przede wszystkim dla oceny, kiedy najwcześniej mogło dojść do wymagalności roszczeń stron o zwrot spełnionych na podstawie tej umowy świadczeń jako nienależnych, a w ślad za tym także dla rozpoczęcia biegu przedawnienia roszczeń o ich zwrot. Nie daje to jednak możliwości uznania, że spełnione wcześniej (tj. przed ustaleniem nieważności umowy ewentualnie podniesieniem zarzutu jej nieważności) świadczenia nie miały charakteru nienależnego.

Nietrafne jest też kwestionowanie zasadności roszczenia powodów o zwrot spełnionych na rzecz banku świadczeń z tytułu umowy kredytu indeksowanego z po-wołaniem się na brak zubożenia po ich stronie lub na sprzeczność ich żądania z zasadami współżycia społecznego.

Odnośnie do pierwszej z tych kwestii wziąć trzeba pod uwagę, że roszczenie o zwrot nienależnego świadczenia stanowi szczególny rodzaj roszczenia o zwrot bez-podstawnego wzbogacenia. Nie jest ono uzależnione od istnienia zubożenia po stronie żądającego zwrotu świadczenia, lecz jedynie od tego, czy w świetle art. 410 § 2 k.c. może ono zostać za nienależne. Ma to uzasadnienie w tym, że roszczeniu jednej strony o zwrot spełnionego świadczenia odpowiada analogiczne roszczenie drugiej strony o zwrot jej świadczenia. W związku z tym przeważa pogląd, że nie jest możliwe dokonanie zbilansowania tych świadczeń, lecz roszczenie każdej strony o zwrot nienależnego świadczenia ma charakter odrębny i samodzielny. Nie można więc uznać, że możliwość dochodzenia zwrotu nienależnego świadczenia zależy od tego, czy osoba występująca z takim żądaniem sama jest zobowiązana do zwrotu drugiej stronie otrzymanego od niej świadczenia jako nienależnego. Tym samym odrzuca się teorię salda, do której nawiązuje stanowisko pozwanego i przyjmuje się teorię dwóch kondykcji.

Oznacza to, że nie jest możliwe dokonanie przez sąd z urzędu wzajemnego rozliczenia nienależnych świadczeń obu stron i przyznania tylko jednej z nich ewentualnej nadwyżki (różnicy) tych świadczeń. Wymagałoby to istnienia wyraźnego przepisu, ponieważ taka kompensata następowałaby ex lege, a zatem byłaby odstępstwem od wynikającej z art. 498 § 1 k.c. zasady, że potrącenie (inaczej kompensata) następuje na mocy jednostronnego oświadczenia woli któregokolwiek wierzyciela. Wbrew pozwanemu, ani z wykładni w/w przepisów, ani z poglądów doktryny i orze-cznictwa nie wynika, aby w takim przypadku powinna mieć zastosowanie tzw. teoria salda zamiast teorii dwóch kondykcji. Wprost przeciwnie, w aktualnym orzecznictwie Sądu Najwyższego przeważa pogląd o braku podstaw do wzajemnego rozliczania stron z tytułu nieważnej umowy.

Jeśli zaś chodzi o drugą kwestię, uwzględnić należy okoliczności, z jakich doszło do ustalenia nieważności umowy kredytu indeksowanego. Chodzi mianowicie o to, że było to skutkiem stwierdzenia abuzywności postanowień umownych, dotyczących zarówno wprowadzenia mechanizmu denominacji, jak i sposobu jej przeprowadzenia. Wiązało się to z negatywną oceną zachowania pozwanego jako sprze-cznego z dobrymi obyczajami (uczciwością, lojalnością, rzetelnością, sprawiedliwością), co skutkowało rażącym naruszeniem interesów konsumenta przez zachwianie równorzędności stron i równowagi kontraktowej między nimi wskutek przyznania bankowi uprawnień umożliwiających mu jednostronne kształtowanie wysokości świadczenia konsumenta oraz wskutek obciążenia jedynie konsumenta całym i nieograniczonym w jakikolwiek sposób ryzykiem walutowym.

Taka ocena jest zbieżna z oceną uwzględniającą zasady współżycia społecznego, które podobnie jak dobre obyczaje, o których mowa w art. 385 1 § 1 k.c., mają charakter klauzul generalnych. Nie można więc jednocześnie nagannie oceniać zachowania banku pod kątem dobrych obyczajów oraz nie uznawać jego zachowania za sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Oznacza to, że przeciwko możliwości uznania żądania powodów za sprzeczne z zasadami współżycia społecznego przemawia zasada tzw. czystych rąk, zgodnie z którą na naruszenie tych zasad nie może powoływać się ten, kto sam je narusza.

W ślad za tym nie można było również uznać, że możliwość żądania zwrotu przez powodów spełnionego na rzecz pozwanego świadczenia jest wyłączona na podstawie art. 411 pkt 2 k.c. z uwagi na to, że ich świadczenie odpowiadało zasadom współżycia społecznego. Niezasadne byłoby bowiem uznanie, że konsument nie może domagać się zwrotu nienależnego świadczenia w wyniku uznania umowy za nieważną z powodu zamieszczenia w niej przez przedsiębiorcę niedozwolonych postanowień umownych, skoro ustalenie nieważności umowy z tej przyczyny było konsekwencją m. in. nagannej oceny zachowania przedsiębiorcy jako sprzecznego z dobrymi obyczajami. Odmienny pogląd prowadziłby w istocie do uniknięcia przez przedsiębiorcę skutków uznania abuzywności zaproponowanych przez niego konsumentowi postanowień umownych.

Pozwany niezasadnie kwestionował ponadto możliwość uwzględnienia roszczenia powodów o zwrot nienależnego świadczenia z powołaniem się na art. 411 pkt 1 k.c. W okolicznościach niniejszej sprawy zauważyć trzeba, że nie ma istotnego znaczenia okoliczność, że powodowie dokonywali spłaty rat kapitałowo – odsetkowych bez zastrzeżenia zwrotu. Abstrahując od kwestii, że w chwili ich dokonywania ważność umowy nie była jeszcze negowana, w szczególności z powołaniem się na abuzywność postanowień umownych, dotyczących denominacji, wobec czego trudno logicznie oczekiwać od powodów, aby spełniając świadczenia na podstawie umowy, która w przekonaniu obu stron, istniejącym w chwili ich spełniania, była ważna, jednocześnie zastrzegali zwrot płaconych rat (jako świadczenia nienależnego, chociaż wtedy nie było to jeszcze brane pod uwagę), wskazać należy, że z końcowej części art. 411 pkt 1 k.c. wprost wynika, że możliwość wyłączenia zwrotu nienależnego świadczenia nie dotyczy sytuacji, w której zostało ono spełnione w wykonaniu nieważnej czynności prawnej. Oznacza to, że w przypadku stwierdzenia nieważności umowy, choćby nawet po wielu latach od jej zawarcia, ex definitione wyłączone jest kwestionowanie obowiązku zwrotu świadczenia z powołaniem się na to, że spełniający to świadczenie nie był do niego zobowiązany.

Dodać wypada (chociaż pozwany wprost nie powołał się na to, ale jest to kwestia materialnoprawna, którą Sąd Apelacyjny bierze pod uwagę z urzędu), że podstawy oddalenia powództwa nie mógłby stanowić także art. 411 pkt 4 k.c. Nie jest bowiem możliwe uznanie świadczeń spełnianych przez powodów w wykonaniu umowy, która okazała się nieważna, za świadczenia spełniane na zupełnie innej podstawie, a mianowicie w celu zwolnienia się przez nich z obowiązku zwrotu niewymagalnego jeszcze roszczenia pozwanego o zwrot świadczenia spełnionego na ich rzecz na podstawie umowy kredytu denominowanego, którego on sam jeszcze wtedy w ogóle nie domagał się od nich, a co więcej kwestionował, aby istniał obowiązek wzajemnego zwrotu nienależnych świadczeń.

Taka sytuacja nie jest objęta treścią art. 411 pkt 4 k.c., w którym chodzi o niewymagalność tego żądania, które jest objęte żądaniem zwrotu. Przepis ten ma na celu wyłączenie możliwości żądania zwrotu świadczenia, które zostało spełnione przed terminem jego wymagalności. Nie może więc uzasadniać odmowy zwrotu nienależnego świadczenia z powołaniem się na to, że drugiej stronie również może przysługiwać analogiczne roszczenie, które jest jeszcze niewymagalne. Przeciwko jego zastosowaniu przemawia zatem okoliczność, że powodowie spełniali swoje świadczenia zgodnie z harmonogramem spłat, czyli jako wymagalne raty kapitałowo – odsetkowe, niezasadnie przyjmując, że są one należne, podczas gdy dopiero potem okazało się, że istnieją podstawy do zakwestionowania ważności umowy, zgodnie z którą spełnili te świadczenia.

Inaczej mówiąc, nie można uznać, że powodowie, spełniając świadczenie na podstawie nieważnej umowy i z tej przyczyny mające charakter nienależny, jednocześnie zwracali już pozwanemu jego świadczenie nienależne, które nie było jeszcze wtedy wymagalne. Ich świadczenie miało zatem inny charakter i podstawę prawną, gdyż miało stanowić świadczenie umowne (ex contractu), która okazała się jednak nieważna, a nie świadczenie z tytułu zwrotu nienależnego świadczenia (ex condictionem). To ostatnie świadczenie ma odrębny charakter, a jego podstawę stanowi to, że spełnione pierwotnie świadczenie okazało się nienależne.

Z tych wszystkich względów Sąd Apelacyjny doszedł do przekonania, że zarzuty apelacyjne nie zasługiwały na uwzględnienie, ponieważ zaskarżony wyrok odpowiada prawu. W tym stanie rzeczy oddalił apelację na mocy art. 385 k.p.c. orzekł o kosztach postępowania apelacyjnego na mocy art. 108 § 1 k.p.c. w zw. z art. 109 k.p.c. i art. 98 § 1 k.p.c. oraz art. 99 k.p.c. w zw. z § 2 pkt 6 w zw. z § 10 ust. 1 pkt 2 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości w sprawie opłat za czynności radców prawnych z dnia 22 października 2015 r. (Dz. U. 2018 poz. 265) odpowiednio do wyniku sprawy w tej instancji.

Ponadto Sąd Apelacyjny oddalił zgłoszony przez pozwanego w apelacji zarzut zatrzymania jako bezpodstawny.

Przede wszystkim zauważyć trzeba, że co najmniej wątpliwe jest, czy umowa kredytu ma charakter wzajemny. Gdyby jednak nawet uznać, że pewnych elementów wzajemności można dopatrzyć się w odniesieniu do świadczeń, polegających z jednej strony za wstrzymywaniu się przez bank z żądaniem zwrotu udostępnionego kapitału, a z drugiej strony na zapłacie przez kredytobiorcę odsetek stanowiących zapłatę za korzystanie z tego kapitału w umówionym okresie (czyli wynagrodzenie za korzystanie z cudzego kapitału), to nie można uznać, że wzajemny charakter ma obo-wiązek zwrotu udostępnionego kapitału. Takie świadczenie nie stanowi bowiem ekwiwalentu udostępnienia kapitału, lecz jest obowiązkiem niezależnym od tego, czy i jaką zapłatę bank uzyska za jego udostępnienie. Tymczasem właśnie takiego obowiązku dotyczy podniesiony przez pozwanego zarzut zatrzymania (nota bene, pozwany domaga się z tego tytułu kwoty 381.682,73 zł, a nie kwoty 195.925,64 CHF wskazanej w umowie, przez co wydaje się pośrednio potwierdzać, że sam doskonale zdaje sobie sprawę, że kwota kredytu została określona w walucie polskiej a nie obcej oraz jaka była jej wysokość, tj. że odpowiadała kwocie udostępnionej powodom w walucie polskiej).

Niezależnie od tego zauważyć należy, że zarzut zatrzymania ma służyć do zabezpieczenia interesów strony zobowiązanej do zwrotu świadczenia wzajemnego w celu zapewnienia jej, że sama również otrzyma od drugiej strony świadczenie, które spełniła na jej rzecz. W związku z tym podniesienie tego zarzutu uznać należy za niezasadne wówczas, gdy uprawniony może uzyskać ochronę swojego roszczenia w inny sposób. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, gdy roszczenia obu stron o zwrot nienależnego świadczenia mają charakter pieniężny, ponieważ w takim przypadku możliwe jest przede wszystkim skorzystanie z zarzutu potrącenia. Inaczej mówiąc, zarzut zatrzymania wchodzi w rachubę jedynie wtedy, gdy strona zobowiązana do zwrotu otrzymanego świadczenia, jest narażona na to, że nie będzie mogła uzyskać zwrotu świadczenia, które sama spełniła, a zatem gdy świadczenia obu stron mają różny charakter (przedmiot).

Wiąże się z tym ponadto kwestia dopuszczalności podniesienia zarzutu zatrzymania w odniesieniu do roszczenia, które nie jest jeszcze wymagalne. Skoro bowiem zarzut zatrzymania ma podobne znaczenie jak zarzut potrącenia, to uznać można, że co do zasady objęte nim roszczenie powinno być wymagalne. Z tego zaś punktu widzenia zauważyć należy, że pozwany w gruncie rzeczy dopiero w oświadczeniu o skorzystaniu z prawa zatrzymania z dnia 25 lutego 2022 r., dołączonych do apelacji (k. 391 – 392) – po raz pierwszy w ogóle powołał się na to, że może przysługiwać mu względem powodów roszczenie o zwrot spełnionego na ich rzecz świadczenia, podczas gdy w toku całego postępowania, włącznie z apelacją, stanowczo i konsekwentnie zaprzeczał, aby umowa była nieważna, a spełnione na jej podstawie świadczenia stron podlegały zwrotowi jako nienależne. Niezasadne wydaje się więc zgłoszenie zarzutu zatrzymania bez uprzedniego wezwania powodów do zwrotu spełnionego na ich rzecz świadczenia oraz połączenie w jednym oświadczeniu wezwania do jego zwrotu i zarzutu zatrzymania. Uznać wypada, że przede wszystkim pozwany powinien, choćby na wypadek nieuwzględnienia jego stanowiska, zażądać od powodów zwrotu swojego świadczenia, a dopiero potem ewentualnie podnieść zarzut jego zatrzymania.

Odmienne stanowisko mogłoby ponadto prowadzić do nadużywania przez bank uprawnień do podnoszenia zarzutu zatrzymania, który de facto nie zmierzałby do zabezpieczenia jego interesów, lecz miałby jedynie utrudniać lub uniemożliwiać skorzystanie przez konsumenta z ochrony przed klauzulami abuzywnymi, a tym samym wywoływać efekt odstraszający lub zniechęcający do dochodzenia przez niego swoich praw.

Warto w tym zakresie zwrócić uwagę na stanowisko Sądu Najwyższego, wyrażone w postanowieniu z dnia 6 grudnia 2022 r. (I CSK 4694/22, LEX nr 3460582), zgodnie z którym w wypadku uznania umowy za nieważną przedsiębiorca nie może poprzez zarzut zatrzymania żądać kompensacji niekorzystnych skutków jego bezprawnego zachowania. Art. 7 ust. 1 w związku z motywem dwudziestym czwartym dyrektywy 93/13/EWG zobowiązuje państwa członkowskie do zapewnienia stosownych i skutecznych środków zapobiegających dalszemu stosowaniu nieuczciwych warunków w umowach zawieranych przez sprzedawców lub dostawców z konsumentami. Niedopuszczalne byłoby takie ukształtowanie sytuacji prawnej konsumenta wskutek uznania umowy kredytu za nieważną z powodu zawartych w niej nieuczciwych postanowień umownych, które prowadziłoby do udaremnienia oczekiwanego skutku przepisów ochronnych w odniesieniu do konsumentów, realizującej w istocie tzw. efekt mrożący, a to wskutek istotnego pogorszenia sytuacji ekonomicznej konsumenta na skutek dokonanego przezeń wyboru wyjścia z sytuacji, w której stał się ofiarą nieuczciwej praktyki ze strony przedsiębiorcy.

Konkludując, uznać należy, że podniesienie zarzutu zatrzymania było w okolicznościach niniejszej sprawy bezzasadne i nieskuteczne, ponieważ w gruncie rzeczy nie miało służyć ochronie interesów pozwanego, jako wierzyciela powodów, ale miało utrudnić im uzyskanie ochrony prawnej, wynikającej z posłużenia się przez niego w przedmiotowej umowie niedozwolonymi postanowieniami umownymi. Wobec tego zarzut ten został oddalony na podstawie art. 496 k.c. w zw. z art. 497 k.c. stosowanymi a contrario.

Na oryginale właściwy podpis.

Dodano:  ,  Opublikował(a):  Karolina Najda
Podmiot udostępniający informację: Sąd Apelacyjny w Gdańsku
Osoba, która wytworzyła informację:  Marek Machnij
Data wytworzenia informacji: