Serwis Internetowy Portal Orzeczeń używa plików cookies. Jeżeli nie wyrażają Państwo zgody, by pliki cookies były zapisywane na dysku należy zmienić ustawienia przeglądarki internetowej. Korzystając dalej z serwisu wyrażają Państwo zgodę na używanie cookies , zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

III K 192/17 - wyrok z uzasadnieniem Sąd Okręgowy w Białymstoku z 2018-01-25

sygn. akt III K 192/17

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Data: 25 stycznia 2018 r.

Sąd Okręgowy w Białymstoku, III Wydział Karny, w składzie:

Przewodniczący: Sędzia Sądu Okręgowego Sławomir Cilulko

Sędzia Sądu Okręgowego Anna Hordyńska

Ławnicy: Jerzy Bińkowski

Witalis A. Laszkiewicz

Katarzyna Soroka

Protokolant: Kacper Radziusz

przy udziale Prokuratora Elżbiety Dmitruk z Prokuratury Rejonowej w Hajnówce

po rozpoznaniu 17 i 23 stycznia 2018 r. w Białymstoku

sprawy przeciwko K. J. (1)

synowi T. i H., rodowe nazwisko matki K.

urodzonemu (...) w S.

oskarżonemu o to, że:

w dniu 3 marca 2017 r. w H. przy ul. (...), działają z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia, usiłował dokonać zabójstwa B. S. (1) w ten sposób, że ugodził ją nożem w okolice nadpachwinową prawą, a następnie usiłował zadać pokrzywdzonej kolejne trzy ciosy tymże nożem, które nie doszły do skutku z uwagi na postawę B. S. (1), która zapobiegła ich zadaniu łapiąc swymi rękoma za ostrze noża, a następnie uniemożliwiając pokrzywdzonej opuszczenie ich lokalu mieszkalnego poprzez ułamanie klucza we wkładce zamka, pozbawiając ją wolności, dążył do wykrwawienia się B. S. (1) na skutek uprzednio zadanego ciosu nożem, lecz zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi na postawę pokrzywdzonej, która finalnie zdołała uciec z miejsca zdarzenia przez okno tegoż lokalu mieszkalnego, zaś na skutek przedmiotowego zdarzenia B. S. (1) doznała obrażeń ciała w postaci rany kłutej okolicy nadpachwinowej prawej, drążącej w kierunku kończyny dolnej oraz zranienia obu dłoni, które to obrażenia naruszyły czynności narządów ciała pokrzywdzonej na okres powyżej 7 dni (art. 157§1 k.k.), przy czym zarzucanego czynu dopuścił się mając w znacznym stopniu ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem,;

tj. o czyn z art. 13§1 k.k. w zw. z art. 148§1 k.k. w zb. z art. 189§1 k.k. w zb. z art. 157§1 k.k. w zw. z art. 31§2 k.k.

- o r z e k a -

I. Oskarżonego K. J. (1) uznaje za winnego tego, że:

trzeciego marca 2017 r. w H., chcąc zabić B. S. (1) zaatakował ją w należącym do niej domu zadając cios nożem o 19,5 cm ostrzu w okolicę nadpachwinową prawą, po czym, wyprowadzając trzy kolejne ciosy dążył do ugodzenia kobiety ponownie - co jednak nie nastąpiło wobec postawy obronnej wyżej wymienionej, która zapobiegła temu blokując uderzenia - a następnie, widząc, że pokrzywdzona krwawi:

- uniemożliwił rannej opuszczenie budynku zakazując jej wyjścia na zewnątrz, w tym łamiąc klucz znajdujący się we wkładce zamka zamkniętych drzwi wyjściowych, jak i zapobiegając próbie ucieczki przez okno, pozbawiając ją tym samym wolności;

- dążył do wykrwawienia się B. S. (1), w ww. sposób tamując możliwość udzielenia jej pomocy medycznej;

lecz zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi na postawę pokrzywdzonej, która finalnie zdołała uciec z miejsca zdarzenia przez okno w kuchni, zaś w wyniku działań sprawcy doznała obrażeń ciała w postaci rany kłutej okolicy nadpachwinowej prawej, drążącej w kierunku kończyny dolnej oraz zranienia obu dłoni, a pierwszy z tych urazów naruszył czynności narządu jej ciała na okres powyżej 7 dni, przy czym zarzucanego czynu dopuścił się mając w znacznym stopniu ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem;

tj. czynu z art. 13§1 k.k. w zw. z art. 148§1 k.k. w zb. z art. 157§1 k.k. w zb. z art. 189§1 k.k. w zw. z art. 31§2 k.k.

i za czyn ten na podstawie art. 13§1 k.k. w zw. z art. 148§1 k.k. w zb. z art. 157§1 k.k. w zb. z art. 189§1 k.k. w zw. z art. 31§2 k.k. w zw. z art. 11§2 k.k. skazuje go, zaś na podstawie art. 14§1 k.k. w zw. z art. 148§1 k.k. w zw. z art. 11§3 k.k. wymierza mu karę 8 (ośmiu) lat pozbawienia wolności.

II. Na podstawie art. 41a§1 i §4 k.k. w zw. z art. 43§1 k.k. orzeka wobec oskarżonego K. J. (1) zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej B. S. (1) na odległość mniejszą niż 50 metrów i zakaz kontaktowania się z nią w jakiejkolwiek formie na okres 10 (dziesięciu) lat.

III. Na podstawie art. 44§2 k.k. orzeka przepadek noża z czarną rękojeścią, ujętego w wykazie dowodów rzeczowych nr I/32/17/P pod pozycją 2 (k.182).

IV. Na podstawie art. 46§1 k.k. orzeka od oskarżonego K. J. (1) na rzecz pokrzywdzonej B. S. (1) 8000 (osiem tysięcy) złotych tytułem częściowego zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.

V. Na podstawie art. 63§1 k.k. na poczet orzeczonej kary zalicza okres tymczasowego aresztowania od 3 marca 2017 r. (godzina 19:45) do 25 stycznia 2018 r.

VI. Zasądza od Skarbu Państwa na rzecz ustanowionego z urzędu adwokata U. K. 1254,60 (tysiąc dwieście pięćdziesiąt cztery 60/100) złotych - w tym 234,60 (dwieście trzydzieści cztery 60/100) złotych podatku VAT - tytułem wynagrodzenia za obronę oskarżonego.

VII. Zwalnia oskarżonego od ponoszenia kosztów sądowych i obciąża nimi Skarb Państwa.

…………………………………. …………………………… ……....……………………………

Sędzia Anna Hordyńska Sędzia Sławomir Cilulko Ławnik Katarzyna Soroka

……………………………………. …………………………………….

Ławnik Jerzy Bińkowski Ławnik Witalis A. Laszkiewicz

sygn. akt III K 192/17

UZASADNIENIE

zawiera wskazanie , jakie fakty sąd uznał za udowodnione ( A .), na jakich w tej mierze oparł się dowodach i dlaczego nie uznał dowodów przeciwnych ( B .), wyjaśnienie podstawy prawnej wyroku ( C .) oraz okoliczności , które miał na względzie przy wymiarze kary oraz przy innych rozstrzygnięciach zawartych w wyroku ( D .) – art. 424§1 i 2 k.p.k.

Część A.

B. S. (1) ( dalej jako B. S. (1) ) od wielu lat mieszka w jednej z części parterowego domu oznaczonego numerem administracyjnym (...) przy ulicy (...) w H.. Pod koniec 2014 roku, u czterdziestodwuletniej wówczas kobiety, zamieszkał starszy od niej o siedem lat konkubent K. J. (1) ( dalej jako K. J. (1) ). Oboje pracowali w lokalnym zakładzie (...) SA. Początkowo pożycie ww. pary układało się dość dobrze. Pierwszy poważny konflikt między nimi zaistniał w 2016 r. przed Wielkanocą, które to święta spędzili osobno. B. S. (1) miała wówczas problemy zdrowotne, a od konkubenta nie otrzymała w tym czasie należytego wsparcia. Wtedy też pierwszy raz rozważała zakończenie tego związku. K. J. (1) po ww. świętach wrócił do niej i przeprosił – jednak wzajemne animozje, pretensje i kłótnie zdarzały się coraz częściej. Kobieta w związku z tym niejednokrotnie informowała partnera, że zamierza się z nim rozstać – ten jednak nie chciał przyjąć tego do wiadomości, choć jednocześnie twierdził, że jest z nią tylko dlatego, że „nie miałby gdzie się podziać”.

Pod koniec stycznia 2017 r. B. S. (1) pojechała do sanatorium, gdzie poznała R. J. (1), z którym postanowiła się związać. Po powrocie - co nastąpiło w niedzielę 19.02.2017 r. – przebywała w SP ZOZ w H., gdzie na Oddziale Chirurgii poddała się zabiegowi operacyjnemu przepukliny rozworu przełykowego.

Przed hospitalizacją, jak i w trakcie pobytu w szpitalu, kobieta zakomunikowała K. J. (1), że „ma kogoś” - m.in. 25.02.2017 r. w prowadzonej z nim korespondencji w postaci krótkich wiadomości tekstowych SMS, jak i osobiście - zaznaczając, że definitywnie zamierza się z nim rozstać, to koniec ich związku i tym razem zdania już nie zmieni. Konkubent odwiedził ją w szpitalu – tam ponowienie dowiedział się, że nie zmieniła swojego stanowiska i powinien jak najszybciej opuścić jej dom. W związku z tym stwierdził, że „w piątek, sobotę, wszystko się rozstrzygnie”, co B. S. (1) zrozumiała jako zapowiedź wskazania daty, kiedy się od niej wyprowadzi.

Po opuszczeniu ww. placówki medycznej B. S. (1), z uwagi na otrzymane zwolnienie lekarskie, nie poszła do pracy. Drugiego marca 2017 r. wraz z R. J. (1) pojechała jego autem do B., aby spędzić czas razem. Następnego dnia ww. mężczyzna odwiózł ją do H.. Kobieta wysiadła w pewnej odległości od swojego domu nie chcąc, aby widział ich K. J. (1). Około godziny 13:30 udała się do swojego miejsca zamieszkania zakładając, że wyszedł on już do pracy, gdyż tego dnia rozpoczynał ją o 14:00. Ten jednak przed południem zadzwonił do swojego przełożonego prosząc o udzielenie urlopu, który uzyskał. W budynku przy ul. (...) oczekiwał na konkubinę na strychu - obserwując przez okno przyległy teren sprawdzał, kiedy wróci. Był bardzo zawiedziony jej postawą, uważał, że oszukała go i zraniła jego uczucia, gdyż poznała innego mężczyznę i z tego powodu z nim „zrywa”. Postanowił zabić B. S. (1) i popełnić samobójstwo. Napisał list pożegnalny kierując go do osób, które kocha, „całej rodziny”, w którym wyjaśnił m.in., że „bardzo kocha B.”, wyczerpał już wszystkie ludzkie możliwości, aby ona „opamiętała się z romansem sanatoryjnym”, żałuje tego, co zrobił, ale „tylko tak może być razem z nią”, a także prosił, aby oboje zostali pochowani w jednym grobie.

B. S. (1), po wejściu do wnętrza swojego domu, zamknęła zamek podklamkowy pozostawiając w nim klucz, po czym udała się do kuchni. Włączyła czajnik chcąc zagotować wodę i usiadła na krześle w pobliżu stołu. Nieoczekiwanie dla niej w tym pomieszczeniu pojawił się K. J. (1), który przykucnął przy jej kolanach, objął je rękoma i zapytał czy naprawdę się rozstaną. Kobieta potwierdziła, a jednocześnie starała się wytłumaczyć, że pomoże mu znaleźć stancję, aby „sobie spokojnie żył dalej”. Słysząc to K. J. (1) chwycił kuchenny nóż o 19,5 cm ostrzu, którym gwałtownie zadał wyżej wymienionej cios w okolicę nadpachwinową prawą – wypowiedział przy tym słowa, że „już dawno zamierzał to zrobić”, tj. zabić ją. Zaskoczona kobieta nie zdążyła nawet zareagować, ale widząc, że sprawca bierze kolejny zamach, broniąc się schwyciła za ostrze noża zapobiegając ponowieniu ciosu. Napastnik starał się wyprowadzić jeszcze co najmniej dwa uderzenia, ale za każdym razem nie dosięgły one celu z uwagi na działania obronne jego ofiary, która chwytała za nóż, jak i za nadgarstek dłoni, w której trzymał go sprawca. Prosiła jednocześnie, aby przestał, odwołując się m.in. do konieczności przyjazdu na pogrzeb jej córki z zagranicy, którą K. J. (1) dzień wcześniej odwiózł na lotnisko.

Osłabiona kobieta, krwawiąca z zadanej rany kłutej, prosiła napastnika, aby pozwolił jej wyjść do przedsionka, gdzie była niższa temperatura, jednak ten nie wyraził na to zgody. Mówiąc: „tu się wykrwawisz”, nakazał jej usiąść na narożnej kanapie w jednym z pokoi. B. S. (1) zastosowała się do tego polecenia. Uciskając ranę próbowała wzbudzić w agresorze litość, prosiła, aby przyniósł jej jakiś bandaż lub tampon do zatamowania krwi, mówiła, żeby ją wypuścił, zapewniała, że w takiej sytuacji nie zawiadomi policji. Prośby te pozostały jednak bez odpowiedzi. Gdy mężczyzna przeszedł do kuchni i stał do niej tyłem, wykorzystała tę sytuację przechodząc z pokoju do przedsionka. Tam próbowała otworzyć drzwi, ale widząc to sprawca podszedł do niej i uderzył w tkwiący w zamku klucz łamiąc go. Odciągnął ofiarę od drzwi, która usiadła na stojącym w przedsionku stołku. Ponowiła jednocześnie prośby o to, aby pozwolił jej opuścić dom. Ten jednak nadal powtarzał, że tego nie zrobi i chce, aby ofiara się wykrwawiła.

W pewnym momencie B. S. (1) wstała i przeszła do niezamieszkałej części budynku. Tam próbowała otworzyć okno i w ten sposób uciec, ale sprawca udał się za nią, uniemożliwił to, po czym przyprowadził ją z powrotem. Wtedy miał już w ręku kolejny nóż, z niebieską rączką, którym zaczął podcinać sobie żyły na rękach. Kobieta pytała go co robi, czy oszalał, a następnie przeszła z przedsionka do kuchni. Widząc siedzącą na parapecie za oknem kotkę, zapytała K. J. (1), czy może ją wpuścić do środka, na co on wyraził zgodę. Po otworzeniu okiennego skrzydła B. S. (1) wyskoczyła przez okno, po czym pobiegła do pobliskiego zakładu fryzjerskiego prosząc, aby wezwano karetkę. Przestraszona fryzjerka, widząc zakrwawioną sąsiadkę, spanikowała i udała się do pobliskiego punktu opłat informując o zaistniałej sytuacji K. R.. Ta ze swojego aparatu telefonicznego o godzinie 13:56 powiadomiła pogotowie ratunkowe.

Przybyła na miejsce załoga specjalistycznego ambulansu udzieliła pomocy B. S. (1) opatrując ranę, zaś wezwani na pomoc ratownicy medycznie z tzw. karetki „P” (podstawowej) przewieźli ją do (...) szpitala, gdzie trafiła na Oddział Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej. W badaniu przedmiotowym z tego dnia lekarz przyjmujący pacjentkę odnotował m.in. „ranę kłutą okolicy łonowej prawej zadaną nożem przez znanego sprawcę”, „Bez nadmiernego krwawienia z rany. Czucie i ukrwienie na obwodzie kończyny prawidłowe. Osłabienie funkcji m. czworogłowego uda prawego i mm. przywodzicieli”. Konsultacja ginekologiczna, w tym badanie USG, nie wykazały odchyleń od normy. Szóstego marca 2017 r., w stanie ogólnym dobrym, wypisano pacjentkę ze szpitala zalecając kontrolę za 2-3 tygodnie. Piątego kwietnia 2017 r. lekarz stwierdził zagojenie rany, a pacjentka zgłaszała bóle kończyny dolnej prawej.

K. J. (1) 3.03.2017 r. został znaleziony przez interweniujących policjantów na strychu domu konkubiny z ranami ciętymi na rękach i kłutymi brzucha, które sam, w celach samobójczych, spowodował. Przewieziono go szpitala, gdzie została mu udzielona pomoc lekarska.

U ww. mężczyzny nie zdiagnozowano choroby psychicznej, nie jest on też upośledzony umysłowo. W czasie realizacji opisanych wyżej, bezprawnych zachowań wobec B. S. (1), miał zachowaną zdolność rozpoznania ich znaczenia oraz ograniczoną w stopniu znacznym zdolność kierowania swoim postępowaniem z powodu organicznych zaburzeń osobowości, które predysponują do zachowań agresywnych, zwłaszcza w sytuacjach konfliktowych.

Postanowieniem z 5 marca 2017 r. Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim, Zamiejscowy VII Wydział Karny w Hajnówce, zastosował wobec K. J. (1) środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Był on następnie przedłużany i stosowano go nadal także na etapie całego postępowania przed sądem pierwszej instancji.

Część B.

Dowody, na podstawie których ustalono opisany wyżej stan faktyczny: zeznania świadków (wskazanie nr karty protokołu rozprawy oznacza, że chodzi także o poprzednie depozycje ujawnione w toku przewodu sądowego) : B. S. (1) (k.573v-579, 610v-611), D. S. (k.584-585), K. S. (2) (k.585v-586), I. A. (k.581v), K. R. (k.581v-582), J. S. (k.582), I. R. (k.582), J. A. (k.582v), T. M. (1) (k.23), R. J. (1) (k.583), A. S. (k.580), A. J. (k.580v-581), T. M. (2) (k.581), Z. W. (k.400), A. B. (k.402);

częściowe wyjaśnienia oskarżonego (k.570-573v);

notatki urzędowe (k.1, 2, 3, 40), protokół zatrzymania (k.41), protokół oględzin osoby i opinia (k.), protokół oględzin miejsca (k.7-13), protokół oględzin rzeczy (k.43-44, 65-66, 157-158, 163-164), materiał poglądowy, w tym zdjęcia na płycie CD (k.14-19, 605; 45-47, 67-79, 159-162, 165-167), dokumentacja medyczna (k.50-63, 81-92, 238-239, 282), opinie biegłej z zakresu medycyny sądowej (k.94, 288), postanowienia o tymczasowym aresztowaniu (k.109-110), listy oskarżonego (k.151, 569), pismo z SP ZOZ (...) w B. i karty zleceń (k.184-186), pismo z PUW, plik nagrania i jego oględziny (k.188-189, 389-391), wywiad kuratora (k.211), opinie: IES z zakresu daktyloskopii (k.314-323), z zakresu badań genetycznych (k.365-385), biegłych psychiatrów i psychologa (k.479-501); wysłuchanie biegłych przed sądem (k.606-611).

Zdarzenie stanowiące podstawę zarzutu rozegrało się w domu i przebiegało bez udziału osób trzecich. Tak więc zarówno pokrzywdzona, jak i oskarżony, to najważniejsze osobowe źródła dowodowe, a weryfikację ich wersji można było przeprowadzić w oparciu o relacje tzw. świadków „ze słyszenia” (tj. tych, którym dana osoba opowiadała co się wydarzyło), dokumenty (prywatne (list), jak i wytworzone w toku śledztwa) oraz oględziny (osób, rzeczy i miejsca), w tym miejsca przestępstwa.

B. S. (1) dokładnie opisała to, co wydarzyło się po jej powrocie do domu. Zachowując chronologię poszczególnych działań sprawcy, jak i powodów własnego przemieszczania się wewnątrz budynku, przedstawiła to, co się działo w kuchni, w pokoju (w którym siedziała na tzw. rogówce), w przedsionku, jak i niezamieszkałej części domu. Mając na uwadze silny stres, napięcie psychiczne, jakie musiało towarzyszyć obawiającej się o własne życie kobiecie, jej łącznie ocenione zeznania cechuje duża precyzja wypowiedzi, logiczne (a nie chaotyczne, niezborne) budowanie poszczególnych elementów zajścia w racjonalnie układającą się całość. Naturalnym przy tym jest, że podczas kolejnych przesłuchań pojawiały się nowe wątki (o charakterze drugorzędnym), a inne były szerzej omawiane. Wynikało do z jednej strony z dążenia organów procesowych do wyjaśnienia szczegółów poprzez zadawanie pytań, zaś z drugiej było efektem przypominania sobie na spokojnie (drugie przesłuchanie; pierwsze miało miejsce w szpitalu) i precyzowania (np. k.576 co do powodów opuszczenia niezamieszkałej części domu) tego, co się wydarzyło. Przy czym nie może dziwić, że po upływie ponad 10 dziesięciu miesięcy, przy towarzyszącej ofierze czynu chęci wymazania z pamięci traumatycznych przeżyć (zob. m.in. dokumentacja z leczenia stresu pourazowego k.282), niektóre okoliczności przedstawiała trochę inaczej, niż poprzednio. Nie dotyczyło to jednak zachowania sprawcy związanego z zamachem na jej życie (ciosy) i kontynuowanego następnie poprzez zakaz opuszczania domu, połączony z werbalizowaniem deklaracji dotyczącej śmierci z upływu krwi.

Doświadczenie życiowe i zawodowe (przesłuchania innych osób, wobec których realizowane były zamachy na ich życie i zdrowie) uczy, że najwyraźniej pozostają w pamięci takie fragmenty zdarzenia, które wywołują w człowieku silne napięcie psychiczne, jak np. obawę przed ciężkim uszkodzeniem ciała lub utratą życia. Wtedy, gdy stan emocjonalny pokrzywdzonego, na skutek realizowanego przestępstwa na jego osobie, jest podniesiony do wysokiej temperatury, skupia się on najbardziej na bezpośrednim czynniku zagrożenia (tu: ręce napastnika trzymającego nóż, którym atakował). Dlatego B. S. (1) miała problem z klarownym określeniem, skąd w ręku sprawcy pojawił się nóż, tj. skąd on go wziął/wyjął, czy wstawał/odszedł od niej przed jego użyciem oraz w jakiej był pozycji, gdy wyprowadzał ciosy. Do tego typu szczegółów nie przywiązywała po prostu wagi. Dla niej liczył się atak. Skupiona była na obronie (por. też k.607v-608), a potem na wymyśleniu sposobu „wyrwania się” spod władzy napastnika poprzez opuszczenie domu. W jej pamięci utrzymuje się obraz ręki trzymającej nóż, którą sprawca wyprowadza zamaszyste ciosy (to zademonstrowała, k.574), przed którymi (chodzi o te zadane po pierwszym z nich) podjęła aktywną obronę. To uratowało jej życie.

Ważne są nie tylko słowa, które adresował do niej K. J. (1) („już dawno chciałem to/cię zrobić/zabić”; kilka razy: „tu się wykrwawisz”), podany opis jego zachowania (agresywny (ciosy nożem, złamanie klucza), nie pozwalał opuścić domu pomimo świadomości krwawienia i złego samopoczucia konkubiny), ale też subiektywne odczucia B. S. (1). W żadnej fazie zdarzenia nie odczuła ona, że oskarżony zamierza jej pomóc, porzucił plan zabójstwa i jest mu obojętne, czy pokrzywdzona uratuje się wychodząc z domu celem uzyskania pomocy. Wręcz przeciwnie: jego postawa jednoznacznie wskazywała na to, że w każdej chwili może ponowić atak nożem (k.575 „kazał mi usiąść w pokoju i powiedział, że tam się właśnie wykrwawię”; „ja tak odczułam, że on nie dopuszczał do siebie takiej myśli, że mnie wypuści z mieszkania, bo mówił, że już wcześniej chciał mnie zabić”; k.578v: „on by mi przyłożył, ale nóż drugi raz”). Ponadto nie znając charakteru rany i jej skutków, podsądny miał prawo zakładać, że zadanie jej jest wystarczające do osiągnięcia zakładanego celu (mówił o wykrwawieniu się kobiety), co też kilka razy artykułował słysząc jej prośby o umożliwienie wyjścia z budynku.

Gdy B. S. (1) nie była czegoś pewna, czy z powodu luki pamięciowej nie była w stanie udzielić konkretnej odpowiedzi, wyraźnie to sygnalizowała. Nie starała się w takim przypadku uzupełniać swojej relacji domysłami, w tym niekorzystnymi dla oskarżonego. Nie wskazywała też, aby wcześniej był wobec niej agresywny (k.577v). To potwierdza obiektywizm wypowiedzi świadka.

Stanowczo wykluczyła też wersję podaną przez oskarżonego, wg którego sprowokowała go do działania zachowując się wyzywająco, w tym odpychając go i powodując upadek (k.576v i 578). Zwrócić należy uwagę, że opis przemocy z jej strony pojawił się w wyjaśnieniach sprawcy dopiero przed sądem, co świadczy o ewolucji jego depozycji i zamiarze dostosowania ich do przyjętej linii obrony, mającej zapewnić mu zminimalizowanie odpowiedzialności karnej.

Pokrzywdzona to postawna kobieta (k.611v: 176 cm wzrostu, waga 81 kg), której postura jest zbliżona do sylwetki sprawcy (k.611v: 173 cm wzrostu, waga 90 kg). Choć jako mężczyzna miał on przewagę fizyczna, to jednak nie była ona znaczna (także obserwacje z rozprawy). Dlatego reakcja obronna B. S. (1) była możliwa i w tej fazie realizacji zamiaru sprawcy, która polegała na ataku nożem, okazała się skuteczna.

D. i K. S. (2), to osoby najbliższe dla wyżej wymienionej. Rozmawiały z nią m.in. w trakcie hospitalizacji, a więc niedługo po dacie zajścia. Z ich relacji wyłania się jednolity obraz zdarzenia, pokrywający się z wersją ich matki. Przy czym już wtedy sygnalizowała córkom, że atak nożem nastąpił niespodziewanie i nie wie, skąd sprawca go wziął (uważała, że był on przygotowany i wyciągnął go „gdzieś z tyłu”; „zza pleców”). Po wysłuchaniu pokrzywdzonej dziewczyny - tak jak i ona - były przekonane, że tylko w wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności uniknęła śmierci (k.584v: „Sadzał ją (…) żeby tam z niej wszystko wypłynęło”).

Zeznania córek pokrzywdzonej wskazują także, że w jej związku już od pewnego czasu nie działo się najlepiej. Dlatego oskarżony nie miał prawa być zaskoczony decyzją konkubiny dotyczącą rozstania. Zresztą znał jej ostateczne stanowisko już w trakcie kobiety pobytu w szpitalu (k.118).

I. A. i K. R. jako pierwsze udzieliły pomocy poszkodowanej, tj. widząc w jakim jest stanie, wezwały karetkę pogotowia. Mdlejąca i przerażona B. S. (1) (k.114: „była w ciężkim szoku”), bezpośrednio po wydostaniu się z domu, nie miała czasu i warunków, aby opowiadać dokładnie o tym co się stało. Dlatego ww. kobiety, oprócz skrótowych informacji na temat przyczyn urazu i osoby sprawcy („dostała nożem” „dźgnął ją nożem (…) wyłamał zamek (…) uciekła oknem”; „to ten jej mężczyzna tak zrobił (…) zamknął ją w domu (…) zaatakował nożem”), nic istotnego nie były w stanie przekazać w sprawie karnej.

Interweniujący na miejscu zdarzenia policjanci - z uwagi na charakter obowiązków zawodowych - wypytywali pokrzywdzoną dokładniej o to, co się stało. Uzyskali więc więcej danych, które pokrywają się z wersją procesową B. S. (1). Przekazując im je „na gorąco” kobieta nie miała czasu na ewentualną analizę, dokonanie ocen tego, co i w jaki sposób ma przedstawić. Zarówno około godziny 14:00, jak i zeznając w szpitalu, starała się spontanicznie i wiernie odtworzyć te fragmenty wydarzeń, które pamiętała, o które była pytana i które jej zdaniem były ważne. Bezpośrednio przed i w toku podejmowanej interwencji (chodzi tez o rozmowę z pokrzywdzoną w szpitalu k.284v) liczyło się przede wszystkim to, kto zaatakował B. S. (1), jakie ma ona w związku z tym urazy (które należy opatrzyć, gdyż mogą zagrażać jej życiu lub zdrowiu) i gdzie znajduje się sprawca. W tym momencie marginalne znaczenie miało to, czy ciosy były ponawiane – tym bardziej, że ofiara była pewne, że napastnik chciał ją zabić („powiedział do niej, że dawno planował ją zabić”). Dlatego ani J. S., ani J. A., jak i I. R., nie dopytywali o okoliczności z ich punktu widzenia „drugorzędne”, a kobieta (k.235v: „była roztrzęsiona i wystraszona”) samorzutnie także nie przedstawiła ich przebiegu zajścia tak dokładnie, jak potem w trakcie kolejnych przesłuchań.

Funkcjonariusz i ratownicy medyczni wchodzi do mieszkania przez okno, co spowodowało przesunięcie stołu do innej pozycji, niż znajdował się on w chwili bezprawnych działań (por. k.610v).

Załogi karetek pogotowia ratunkowego – zarówno „P” (podstawowa), jak i „S” (specjalistyczna) – miały do spełnienia określone zadania ratunkowe wynikające z zastanej sytuacji. Pierwsza z nich została wezwana na pomoc, w związku z koniecznością zajęcia się oskarżonym przez załogę ambulansu „S”, gdyż to on był w poważniejszym stanie. Lekarz A. S. na karcie zlecenia wyjazdu zaznaczyła prawidłowo miejsce rany kłutej (k.185v), a po jej opatrzeniu pacjentkę przekazano zespołowi „P” (zob. wpis w części „Wywiad” i „Czynności”). Udzielając pomocy skupiła się na obrażeniu, które krwawiło, na ocenie jaki ma charakter i czy nie zagraża życiu ofiary – jest to jak najbardziej naturalne. Takie było jej zadanie, a nie np. ustalenie powodów działania sprawcy. Rany dłoni były powierzchowne, większa ilość krwi na nich wynikała zapewne z dotykania/uciskania rany podbrzusza. Dlatego ww. lekarz nie zaznaczyła na rysunku postaci także dłoni (zob. też k.580v: „widocznie (…) były na tyle małe, że nie zwróciliśmy na nie uwagi”). B. S. (1) dokładniej zajęli się ratownicy załogi „P” – stąd dodatkowe „zakreślenia” kończyn górnych na rysunkach, jak i potwierdzenie krwawienia w części „Objawy” (k.186v, zob. też k.581). Początkowy błędny wpis odnośnie umiejscowienia i charakteru rany (cięta uda), wynikał z zakrywającego ją opatrunku (por. też k.581).

Urazy dłoni były charakterystyczne dla takiej czynności, jak „łapanie noża”, tj. w trakcie czynności obronnych, co celnie zauważył A. J..

Identyczną wersję, jak zaprezentowana w postępowaniu karnym (w tym jeśli chodzi o próby zadania kolejnych ciosów i obronę przed nimi), pokrzywdzona przedstawiła także R. J. (1) (k.583 i 179v). To kolejna osoba, która widziała rany także wewnętrznych częściach dłoni B. S. (1), co korespondowała z jej opisem przebiegu zajścia. Świadek potwierdził także i to, że kobieta już wcześniej była rozczarowana postawą konkubenta (oschły, niemiły, nie wspierał jej , nie pomagał), o nowej znajomości poinformowała oskarżonego osobiście po powrocie z sanatorium, a on zadając jej cios nożem jasno wyraził swoje zamiary (k.179v: „że już dawno planował ją zabić”).

Zeznania T. M. (1) - której oskarżony około 13:00 nie chciał pomóc twierdząc, że zaraz musi iść do pracy (k.23v; choć urlop na żądanie uzyskał już przecież przed południem k.402v) - potwierdzają, że mężczyzna czekał na konkubinę, a więc miał pewien plan związany z jej powrotem do domu, który zamierzał zrealizować.

Także wyniki ekspertyz: daktyloskopijnej i z zakresu badań genetycznych, korespondują z wersją przyjętą przez sąd. Na rękojeści noża ujawniono ślad 15.5, pochodzący od opuszka serdecznego palca prawej ręki K. J. (1) (k.317-318). Wprawdzie mógł i zapewne dotykał on tego przedmiotu także wcześniej – tak samo, jak inni domownicy – ale ujawnienie tylko jego linii papilarnych na tym przedmiocie wskazuje, że jest to „świeży” ślad, związany z naniesieniem go krótko przed zabezpieczeniem tego dowodu rzeczowego.

Usytuowanie dowodów rzeczowych oraz pochodzenie śladów/plam/rozmazów krwi ujawnionych w poszczególnych częściach domu przy ul. (...), stanowi swoistą „mapę drogową” obrazującą przebieg wydarzeń, który pokrywa się z wersją B. S. (1). Zaczynając od drzwi wejściowych: w zamku znajduje się złamana część klucza (k.14v), zaś w przedsionku, na wysokości wejścia do kuchni, plama/„kałuża” krwi oskarżonego (to tam miał nacinać nożem przedramiona) oraz stołek, na którym siedziała pokrzywdzona. Na jego siedzisku widnieje duże zaplamienie (k.12 i 18), świadczące o krwawieniu rany ofiary zbrodni w czasie, gdy tam się znajdowała. Dość duże krople krwi znajdują się zarówno na chodniczku/wycieraczce leżącym przed wejściem do kuchni, jak i na podłodze tego pomieszczenia, w tym w dość znacznej ilości w okolicy stołu, który w momencie zdarzenia stał dosunięty węższym bokiem do kaloryfera. To właśnie tam, tj. gdy kobieta siedziała na krześle, otrzymała cios nożem. Gdy wstała i na żądanie sprawcy przeszła do pokoju, kierunek jej przemieszczania także znaczą krwawe ślady (krople i rozmazy). Siedziała na rogówce w pokoju, gdyż i tam ujawniono zaplamienia (ślad 9 i 10, k.366 i 378). Ślady nr 12-14 (k.17v; potem jako dowody nr 9-11 oraz ślady S-9.1 do S-11.1) potwierdzają, że była przy oknie w niezamieszkałej części domu próbując je otworzyć. Znajdujący się tam jeden z klapków - skierowany przodem w stronę pomieszczeń B. S. (1) (k.17v i k.611: „moje są te różowe laczki”) – dowodzi, że od przedmiotowego okna nie odchodziła dobrowolnie (k.575v: „mnie stamtąd zabrał”). Gdyby tak było, to nie powinna była go tam zgubić/pozostawić. To ona dotykała tej części klucza, którą można było otworzyć drzwi wejściowe – dlatego pozostała na niej jej krew (k.378 pkt 3.).

Przekazanie konkubentowi przez B. S. (1) informacji o konieczności rozstania (zarówno w lutym 2017 r., jak i wcześniej: „tym razem zdania nie zmienię”), potwierdza treść wiadomości sms ujawnionych w jej telefonie, jak i aparacie używanym przez oskarżonego. Mężczyzna od pewnego czasu wiedział więc, że sytuacja w związku nie jest dobra, a co najmniej kilka dni przed zdarzeniem uzyskał stanowcze potwierdzenie zakończenia konkubinatu. Postawa B. S. (1) z 3.03.2017 r. nie była więc dla niego zaskoczeniem, a jedynie powieleniem tego, o czym już wiedział (por. np. k.72-74) i z czym nie mógł się pogodzić. Dlatego już wcześniej zaplanował ją zabić, a po nóż nie sięgnął w związku z tym, co usłyszał w kuchni, gdy kolejny raz zabiegał o to, aby pozostali razem.

Przebieg rany „w kierunku prawej nogi” (k.40) odpowiada kierunkowi ciosu wynikającemu z zeznań pokrzywdzonej, tj. z góry na dół.

Nastawienie oskarżonego do pokrzywdzonej w dniu zdarzenia, towarzyszące mu uczucia i emocje, potwierdza także treści listu, który zamierzał wysłać podczas pobytu w (...) areszcie (k.151). Obrazuje on jego rozczarowanie postawą konkubiny, która „zapoznała sobie jakiegoś nowego pana (…) bawiła się na całego”, podczas gdy on „pracował i utrzymywał dom”; kazała mu się wynosić, gdyż już go nie kocha i „jest jej całkowicie zbędny”. Podsądny akcentuje w liści, że „zawiódł się na osobie, która tak podle go oszukała i zraniła, bo oszalała szukając nowego kuracjusza w sanatorium”. Także te słowa wskazują pobudki i motyw działania sprawcy. Deklarowana miłość (por. też k.138 – przekaz zupełnie sprzeczny z tym z k.151; najprawdopodobniej wynikał z chęci uzyskania wskazanych w nim przedmiotów osobistych i wsparcia materialnego) nie determinowała działań napastnika – uczucie to bowiem opiera się na altruizmie (to zachowanie polegające na: działaniu na korzyść innych, dobrowolnym ponoszeniu pewnych kosztów przez jednostkę na rzecz innej jednostki lub grupy; jest przeciwstawne zachowaniu egoistycznemu) i duchowej więzi, nigdy więc nie prowadzi do wyrządzenia krzywdy temu, kogo się nim darzy.

Sprawca początkowo wyjaśniał, że nóż, którego użył, leżał na stole (k.102), potem, że wziął go ze stojaka na noże lub z serwetki znajdującej się na blacie kuchennym (chodzi o górną powietrznię szafek stojących na podłodze; k.572 i 572v), gdyż przed powrotem B. S. (1) przygotowywał sobie posiłek (co ponadto stoi w opozycji do twierdzenia, że od soboty (tj. od 25.02.2017 r.) praktycznie nic nie jadł (k.107v)). Tak jednak nie było - sam przecież mówił o tym, że oczekiwał na nią obserwując teren wokół domu przez okno na strychu, a ze zdjęć kuchni wynika, że na blacie nie ma żadnej serwetki, czy też śladów przygotowywania posiłku (obok czajnika i mikrofalówki stoi opakowanie „zupy błyskawicznej”, tzw. „gorący kubek” – o chęci przygotowania takiego posiłku mówiła pokrzywdzona; przy wejściu do kuchni stoi sok „(...)”, woda i leży paczka papierosów, które to produkty sprawca nabył w sklepie k.101v). Mało prawdopodobnym jest, aby po nóż K. J. (1) sięgnął do stojaka – przedmiot ten znajduje się bowiem w narożniku kuchni (k.610v) – od miejsca, w którym siedziała pokrzywdzona, do tego punktu w ww. pomieszczeniu, musiałby, po odwróceniu się, przejść kilka kroków, po czym wrócić, przykucnąć i zadać cios. Wręcz niemożliwym jest, aby B. S. (1) takiego jego zachowania - które ponadto miałoby zaistnieć jeszcze przed zaktualizowaniem się zagrożenia - nie odnotowała.

Nie wydaje się też, aby nóż znajdował się na stole. Przy nim siedziała pokrzywdzona, a więc ten fakt nie umknąłby jej uwadze. Nie wiadomo zresztą dlaczego przedmiot ten, z którego nikt z domowników nie korzystał (sprawca przebywał na strychu, a jego konkubina weszła właśnie do mieszkania i przystąpiła do przygotowania zupy „błyskawicznej”), miałby tam się znajdować, a nie w typowym dla niego miejscu. Bardzo możliwe więc, że K. J. (1) nóż miał ukryty z tyłu (np. włożony za gumkę dresowych spodni). To korespondowałoby z jego dalszym zachowaniem, będącym reakcją na potwierdzenie przez konkubinę zakończenia związku, jak i treścią złożonego przez nią listu sporządzonego przez napastnika. Jasno i wyraźnie wskazał w nim przecież, co zamierza uczynić. Nie wiadomo kiedy go napisał, ale na pewno po powrocie kobiety z sanatorium (k.569: „wyczerpałem już wszystkie ludzkie możliwości by opamiętała się z romansem sanatoryjnym”).

Zaznaczyć przy tym należy, że niezależnie od tego, w jaki sposób nóż znalazł się w ręku sprawcy (skąd go wziął i kiedy), nie zmieniłoby to oceny prawnej jego zachowania dokonanej przez sąd.

Precyzja wypowiedzi co do wydarzeń poprzedzających doznanie obrażeń przez B. S. (1), jak i konkretne odniesienie się do okoliczności zdarzenia, które dotyczyły kwestii „neutralnych” lub też korzystnych dla K. J. (1) (por. k.606v-607) - przy uwzględnieniu opinii biegłych psychiatrów i psychologa (miał pełną świadomość tego, co się wokół niego dzieje – reagował zresztą adekwatnie do sytuacji, uniemożliwiając ofierze opuszczenie mieszkania) - pozwoliły na uznanie, że artykułowana niepamięć to nic innego, niż element taktyki obronnej. Oskarżony dokładnie wiedział co się stało, wiedział jak się zachował, zdawał sobie sprawę, że ujawnienie szczegółów będzie dla niego niekorzystne. Dlatego zataił większość faktów, które zaistniały od momentu powrotu pokrzywdzonej do domu, do chwili jej ucieczki przez okno.

Słowa sprawcy „szarpaliśmy się z tym nożem (…) tylko ja go używałem” (k.102), pośrednio potwierdzają, że próbował zadać kolejne ciosy.

Ł. S. (1) nie był w stanie w sądzie wskazać, którą z trzech, wynikających z jego zeznań wersji, usłyszał od B. S. (1). Z poprzednich jego depozycji zdaje się wynikać, że gdy odwiedził ją razem ze swoją żoną, to podała mu takie same fakty, jak organom ścigania (k.395v). Uwzględniając wyniki przesłuchań policjantów, fryzjerki, pracownicy punktu opłat, czy też lekarki i ratowników medycznych, nie może być wątpliwości, że przedstawione przez Ł. S. (1) inne wersję, nie mają odbicia w rzeczywistości. Świadek nie był zresztą w stanie konkretnie wskazać, od kogo i która z nich usłyszał.

Część C.

Uraz B. S. (1) powstał od zadania jej ciosu nożem w okolicę nadpachwinową prawą. Jego konsekwencją było obfite krwawienie, ale nie zagrażał on życiu pokrzywdzonej (k.609). Sprawca o tym jednak nie wiedział. Niewiele brakowało do przecięcia tętnicy udowej, a wtedy zgon nastąpiłby w ciągu kilkudziesięciu sekund, do paru minut (k.608v, 40 i 577: „lekarz powiedział, że bym się szybko wykrwawiła).

To, jakiego typu przestępstwa (którego jednym ze znamion jest możliwość spowodowania śmierci człowieka, połączona z „wywołaniem” określonych obrażeń: art. 157§1 k.k.; art. 13§1 k.k. w zw. z art. art. 156§1 pkt 2) w zb. z art. 157§1 k.k.; czy też art. 13§1 k.k. w zw. z art. 148§1 k.k. w zb. z art. 157§1 k.k.) sprawca się dopuścił, zależy od ustaleń dotyczących strony podmiotowej, tj. zamiaru (przy przyjęciu umyślności działania). Ten zaś jest zjawiskiem psychologicznym, towarzyszącym człowiekowi, będącym odzwierciedleniem jego woli oraz intelektu w czasie realizacji danego bezprawnego działania (tu: wyprowadzanych ciosów nożem i później, gdy kobieta była przetrzymywana w domu). Dowodzenie w tym obszarze podlega takim samym rygorom, jak w przypadku innych okoliczności faktycznych.

O zamiarze sprawcy można, a nawet trzeba wnioskować na podstawie zarówno przesłanek przedmiotowych, jak i natury podmiotowej. Te zaś, ocenione łącznie, a dotyczące zarówno kryminalnego zdarzenia, jak i osoby sprawcy, pozwalają na odtworzenie rzeczywistych przeżyć oskarżonego i ustalenie czego chciał lub ewentualnie co, postępując w określony sposób, przewidywał i na co się godził. Odtworzenie tego procesu myślowego sprawcy, jest jedną z bardziej złożonych i trudniejszych okoliczności stanu faktycznego.

Ustalenie, że sprawca działał z zamiarem pozbawienia życia, wymaga, tak jak i każde inne ustalenie, wykazania takiego zamiaru - w sposób nie budzący żadnych wątpliwości.

Sprawca odpowiada za zabójstwo lub usiłowanie tej zbrodni wtedy, gdy:

- sfera intelektualna strony podmiotowej jego zachowania charakteryzowała się świadomością konieczności (zamiar bezpośredni) lub przewidywaniem możliwości (zamiar ewentualny) popełnienia czynu zabronionego;

- zaś sfera woluntatywna charakteryzowała się tym, że wolą (zamiar bezpośredni) oskarżonego było spowodowanie określonej zmiany w świecie zewnętrznych odpowiadającej znamionom z art. 148 k.k. (zabicie człowieka) lub godził się (zamiar ewentualny) on na ich realizację (śmierć człowieka).

Jeśli sprawca nie wyraża zamiaru zabicia werbalnie (a ta okoliczność także nie zawsze jest przesądzająca), to o takim może świadczyć m.in. sposób jego zachowania w czasie czynu, po czynie, a w szczególności sposób działania, rodzaj użytego narzędzia, ilość, siła, sposób zadawania i rodzaj ciosów, ich lokalizacja. Istotne też będzie, dla właściwej kwalifikacji prawnej takiego zachowania, ustalenie, czy sprawca, po zadaniu obrażeń, próbował pokrzywdzoną ratować, wezwać odpowiednie służby, czy też wykazywał obojętność w sytuacji, która przeciętnego obserwatora skłoniłaby do uznania, że zachodzą okoliczności zagrażające jej życiu. Przesłanki podmiotowe to motywacja sprawcy, jego osobowość, reakcje emocjonalne, tło i powody podjęcia przez niego decyzji o zadaniu ciosów. Ustalenia w przedmiocie zamiaru należy czynić także mając na uwadze zachowanie sprawcy wobec pokrzywdzonej, ich wzajemne relacje w okresie poprzedzającym zajście, właściwości i warunki osobiste oskarżonego, jego dotychczasowy tryb życia.

Ocena ww. przesłanek natury przedmiotowo-podmiotowej doprowadziła sąd do przekonania, że w tej sprawie mieliśmy do czynienia z zamiarem bezpośrednim. Idąc wskazanym wyżej tokiem rozumowania (wykazując istnienie zamiaru bezpośredniego spowodowania śmierci) należało ocenić czy oskarżony:

a)  uświadamiał (świadomość to zdolność do odbierania, rejestrowania i zintegrowanego przetwarzania informacji, a także do celowego reagowania na bodźce) sobie konieczność realizacji znamion czynu zabronionego (sfera intelektualna);

b)  miał wolę zabicia konkubiny i tego chciał (sfera woluntatywna).

Na te pytania odpowiedzieć należy pozytywnie. K. J. (1) od co najmniej kilku lub kilkunastu dni rozważał, co zrobić w sytuacji, gdy pokrzywdzona jasno zadeklarowała chęć zakończenia związku i nie dawała się przekonać do zmiany zdania. W końcu wybrał drastyczne rozwiązanie, o czym przekonuje zarówno treść listu, jak i dość metodyczne zachowanie 3.03.2017 r. Wtedy to oczekiwał na pokrzywdzoną na strychu – chciał upewnić się czy będzie sama, zaskoczyć ją (w widocznych miejscach nie było jego ubrania i wyglądało na to, ze nie ma go w domu), być z nią sam na sam, w warunkach umożliwiających realizację przyjętego planu. Nie działał z zamiarem nagłym, pod wpływem impulsu, lecz z premedytacją. Świadczy o tym także postępowanie po wyprowadzeniu ciosów, kiedy to nie ochłonął będąc np. „przerażony” tym co uczynił, lecz z „zimną krwią” oświadczył, że ofiara „tu się wykrwawi” (słowa te potem powtarzał). Następnie przetrzymywał ją w mieszkaniu, ograniczył możliwość przemieszczania się, nie dążył do udzielenia pomocy i dwukrotnie, zdecydowanie (w tym używając znacznej siły wyłamał klucz tkwiący w zamku) uniemożliwił opuszczenie domu. Zwrot, że już dawno zamierzał/planował to zrobić, tj. zabić kobietę (k.171v, 27 i 575-575v), w połączeniu z zadawanym jednocześnie ciosem nożem, dobitnie oddają zamiar sprawcy.

Na zdjęciu nr 49 i 51 (k.16v-17) widoczne są ślady na ostrzu noża, świadczące o głębokości jego wkłucia w ciało ofiary przestępstwa. Choć po badaniach przeprowadzonych w IES zostały one zatarte, to na podstawie skali linijki leżącej obok tego dowodu można z dość dużą dokładnością ocenić ww. wartość. Jest to nie mniej niż 7,5 cm, do 8 cm (na końcu śladu jest materiał genetyczny (krew) B. S. (1), k.379 pkt 6.). Przy czym nóż ten wizualnie sprawia wrażenie narzędzia dość „śmiercionośnego”. Tak faktycznie jest. Jednak doświadczenie życiowe i zawodowe uczy, że w przypadku ciosów ukierunkowanych na ugodzenie człowieka, które ponadto muszą przeniknąć/przeciąć jego ubranie i mięśnie, bardziej zagrażające życiu jest użycie takiego noża, jak ten z niebieskim trzonkiem (k.19). Jest on zdecydowanie poręczniejszy, cieńszy i węższy, a więc łatwiej wnika/penetruje w ciało człowieka. Tak więc paradoksalnie użycie pierwszego z ww. przedmiotów, nie doprowadziło do skutku pożądanego przez napastnika.

Biegła M. D. potwierdziła, że głębokość kanału drążącego ocenioną na podstawie wyglądu ostrza noża (k.610). Wskazała, że cios zadany w ten rejon ciała kobiety zagrażał jej życiu. Choć oceniła, że jego siła „nie była duża” (k.609 i 609v), to jednocześnie była wystarczająca, aby spowodować śmierć (gdyby doszło do przecięcia tętnicy). Nie było więc to uderzenie zadane z niewielką siłą, niezdolne do wywołania zamierzonego przez sprawcę efektu. Oceny tej nie zmienia charakter obrażeń na rękach B. S. (1). Broniła się obiema dłońmi w czasie dynamicznie przebiegającego zajścia. Nie wiadomo w którym momencie schwyciła za ostrze i czy jednocześnie wtedy np. nie blokowała ręki sprawcy drugą dłonią. To zaś skutkowałoby tym, że w momencie chwytu ostrze byłoby stabilne, a więc i rozcięcie dłoni nieznaczne.

To prawda, że atak właśnie w tę część ciała B. S. (1) był dość nietypowy (możliwe, że to właśnie okolica intymna skłoniła „zawiedzionego kochanka” do ukierunkowana go właśnie tam). Co do kolejnych ciosów, to kobieta nie była w stanie ocenić, gdzie były ukierunkowane (k.576v). Nie można jednak zapominać, że sprawca był zdenerwowany, nie do końca kontrolował swoje emocje, w momencie wyprowadzenia pierwszego uderzenia znajdował się w pozycji kucznej, a więc zamach z wysokości głowy w sposób naturalny powodował prowadzenie ostrza w dół, właśnie w podbrzusze pokrzywdzonej, z penetracją w kierunku jej nogi. To zamaszysty cios, a nie pchnięcie, postrzegany jest powszechnie jako bardziej groźny, zaś de facto może być odwrotnie. Ponadto nie jest to mężczyzna, który naruszał wcześniej porządek prawny, w tym podejmował działania gwałtowne, ukierunkowane na wyrządzenie krzywdy komukolwiek. B. S. (1) zaprzeczyła, aby wcześniej był wobec niej agresywny. Chciał doprowadzić do śmierci kobiety zadając cios, wyprowadzając kolejne, jak i oczekując na wykrwawienie się ofiary, ale działał, można powiedzieć dość „nieporadnie” – nie tak jak ktoś, kto z racji wcześniejszych doświadczeń, wiedzy medycznej, czy też pochodzącej z innego źródła, wie, w jakie części ciała uderzyć, aby szybko zadać śmierć.

Dla bytu przestępstwa z art. 148§1 k.k., szczególnie w formie usiłowania, nie jest konieczne nie tylko nastąpienie skutku, o jakim traktuje ten przepis, ale nawet spowodowanie obrażeń powodujących chorobę realnie zagrażającą życiu. Dla oceny winy sprawcy i kwalifikacji prawnej jego czynu istotne znaczenie ma, obok skutków spowodowanych zachowaniem przestępnym oskarżonego, także jego zamiar (por. wyrok SN z dnia 10 grudnia 1982 r. w sprawie IV KR 302/82). W wypadkach przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu - jako przestępstw znamiennych skutkiem - o kwalifikacji prawnej czynu decyduje przede wszystkim powstały skutek, jednakże nie wyklucza to zakwalifikowania go jako usiłowania do surowiej zagrożonego przestępstwa, w sytuacji gdy bez żadnych wątpliwości można wyprowadzić jednoznaczny wniosek, że skutek zamierzony przez sprawcę był dalej idący niż osiągnięty (por. wyrok SA w Katowicach z dnia 7 lipca 2005 r. w sprawie II AKa 213/05).

Taka właśnie sytuacja zaistniała w rozpoznawanej sprawie. W realiach tej sprawy nie można ograniczyć zachowania oskarżonego jedynie do umyślnego spowodowania obrażeń ciała przewidzianych w art. 157§1 k.k. Prawidłowa analiza podejmowanych przez niego czynności powadzi do wniosku, iż towarzyszył mu zamiar i to znacznie dalej idący.

Jak wynika m.in. z treści listu z k.151, oskarżony czuł się zdradzony, o rozpad związku obwiniał konkubinę, w niej upatrywał przyczyny sytuacji życiowej, której nie mógł zaakceptować. Przy czym zamach na jej życie nie był powodowany pozytywnym uczuciem, którym wg deklaracji ją darzył, lecz swoistą chęcią zemsty wynikającą z pobudek egoistycznych, chęcią ukarania jej za rzekomą krzywdę, której doznał.

Gdy przerażona kobieta usilnie prosiła o pozwolenie na opuszczenie domu, skarżyła się na osłabienie i krwawienie, napastnik nie zareagował, przez dość długi czas nie tylko nie zainteresował się jej stanem, ale przeciwnie: nie panikował, nie był przerażony tym, co zrobił, nie interesował go stan zdrowia rannej i jasno artykułował czego oczekuje (aby się wykrwawiła). Także te elementy oddają nastawienie psychiczne oskarżonego do czynu, a zatem i jego zamierzonego skutku (śmierć).

Powyższe aspekty procesu myślowego, skutkujące przyjęciem zamiaru bezpośredniego, odnieść należy do sprawcy, także przy uwzględnieniu opinii biegłych psychiatrów i psychologa. Nie stwierdzili oni bowiem u badanego zaburzeń w sferze myślenia, poznawczej i intelektualnej (jego inteligencję ocenili jako przeciętną, zna podstawowe normy i zasady współżycia społecznego oraz zdolny jest do krytycznego odbioru rzeczywistości). A to właśnie te sfery funkcjonowania „psychicznego” człowieka decydują o jego świadomości. Organiczne zaburzenia osobowości, związane z uszkodzeniami centralnego układu nerwowego, predysponują do zachowań agresywnych, zwłaszcza w sytuacjach konfliktowych. Zaburzenia te miały wpływ na ograniczenie kontroli emocji, własnego zachowania, jednak tej kontroli nie wyłączały. Skutkowały natomiast przyjęciem znacznie ograniczonej poczytalności w zakresie kierowania własnym postępowaniem.

K. J. (1) operując nożem, a po zadaniu obficie krwawiącej rany dążąc do śmierci konkubiny w wyniku utraty krwi, chciał pozbawić ją życia. Z uwagi na jej zachowanie i ostatecznie ucieczkę z domu przez okno, pochód przestępstwa nie zatamowany w fazie usiłowania realizacji znamion zabójstwa. Przyjmując aktualną w świetle obowiązującego Kodeksu karnego koncepcję normatywną winy (zob. rozważania tego problemu: L. T.: Problem istoty winy w projekcie kodeksu karnego z 1994 r.), można sprawcy postawić więc zarzut, że mając możliwość zachowania zgodnego z prawem, naruszył normę art. 13§1 k.k. w zw. z art. 148§1 k.k.

Sprawca, którzy dąży do pewnego bezprawnego celu, lecz z obiektywnych, niezależnych od niego przyczyn zakładany skutek nie następuje (usiłowanie), odpowiada także za te efekty swojego zachowania, które zrealizował (dokonanie). Cios nożem spowodował ranę w okolicy łonowo-podbrzusznej prawej, naruszającą czynności narządu ciała na czas przekraczający 7 dni (k.288). Podsądny wypełnił więc także znamiona przestępstwa z art. 157§1 k.k., który to przepis wchodzi w skład kumulatywnej kwalifikacji prawnej.

Przedmiotem ochrony normy art. 189§1 k.k. jest tzw. wolność lokomocyjna, tj. wolność zmiany miejsca przebywania człowieka stosownie do jego woli. Przepis ten chroni możliwość opuszczenia dotychczasowego miejsca pobytu, zarówno aktualną, jak i potencjalną wolę zmiany miejsca przebywania. Podstawowe znaczenie dla bytu przestępstwa pozbawienia wolności ma obiektywny stan zasadniczej możliwości realizacji aktywności woli, wtórną zaś sprawą jest to, czy pokrzywdzony jest świadomy tego stanu. Ponieważ przestępstwo z art. 189 polega na pozbawieniu wolności fizycznej, chodzi tu o zatrzymanie w zamkniętym pomieszczeniu, jak również o użycie jakiegokolwiek innego środka mogącego stanowić istotną przeszkodę w korzystaniu z tej wolności (fizycznej). Nie ma przy tym znaczenia charakter tego pomieszczenia, tj. w sensie stosunków własnościowych. Można być pozbawionym wolności także we własnym domu. Nie jest rzeczą konieczną, aby uwolnienie się pozbawionego wolności było niemożliwe w sposób obiektywny; wystarczy, jeśli jest ono takim w uzasadnionym okolicznościami odczuciu uwięzionego. Skutkiem czynu z art. 189 k.k. jest umyślne wytworzenie stanu niemożności urzeczywistnienia decyzji woli ofiary, aby opuścić swoje dotychczasowe miejsce przebywania.

K. J. (1), od chwili zadania ciosu nożem, decydował o tym, w jaki sposób i gdzie pokrzywdzona może się przemieszczać wewnątrz swojego domu, zabraniał jej wyjść na zewnątrz i w tym celu dwukrotnie użył przemocy/presji psychicznej (złamanie klucza, uniemożliwienie otworzenia okna w niezamieszkałej części budynku) związanej z posiadaną przewagą (posługiwanie się nożem, groźby). Przerażona kobieta stosowała się do jego „zaleceń” – tym samym w efekcie celowych zabiegów sprawcy była pozbawiona wolności w zamkniętych (chodzi o drzwi wejściowe) pomieszczeniach budynku nr (...) do chwili ucieczki przez kuchenne okno. Kwalifikację prawną uzupełnia więc przepis art. 189§1 k.k.

W całej fazie sprawczego zachowania, tj. od momentu wyprowadzenia pierwszego ciosu nożem, do chwili ucieczki pokrzywdzonej, w świadomości sprawcy funkcjonował ten sam bezprawny zamiar zabójstwa, a w jego ramach jedno przestępstwo (art. 11§1 k.k.), w czasie realizacji którego doszło to wypełnienia znamion trzech typów czynów zabronionych. Przy czym te, które osiągnęły fazę dokonania, były wynikiem chęci osiągnięcia finalnego skutku (śmierć ofiary), jak i miały zapewnić jego realizację (art. 189§1 k.k.).

Podzielając w całości wnioski zawarte w opinii biegłych lekarzy psychiatrów i psychologa przyjęto, że przypisanego czynu podsądny dopuścił się mając ograniczoną w stopniu znacznym zdolność pokierowania swoim postępowaniem. Opisane przez biegłych skutki organicznych zaburzeń osobowości, manifestujące się m.in. nie tylko osłabieniem pamięci i koncentracji uwagi, spowolnieniem psychoruchowym, sztywnością i konkretyzacją myślenia, ale też labilnością emocjonalną1, osłabioną kontrolą nad emocjami i popędami, nietolerancyjnością, nieumiejętnością korzystania z wcześniejszych doświadczeń życiowych, z pewnością miały wpływ na stopień poczytalności sprawcy. Opinia z dnia 6.12.2017 r. jest zupełna (kompletna i dokładna) oraz bez wątpienia komunikatywna (zrozumiała i jasna). Sporządzona została przez osoby posiadające specjalistyczną wiedzę z zakresu psychiatrii i psychologii, a jej ustalenia i konkluzje są logiczne, zgodne ze wskazaniami wiedzy i doświadczenia życiowego. Biegli podtrzymali ją w czasie wysłuchania na rozprawie, kompetentnie odpowiadając na pytania wyjaśnili pewne szczegóły swojego stanowiska, jak też i ułatwili ocenę „wybiórczych” wyjaśnień sprawcy (k.606v-607).

Dlatego w kwalifikacji prawnej należało ująć także art. 31§2 k.k.

Dysforia (czyli nastrój depresyjno-dysforyczny) występuje m.in. w licznych zaburzeniach psychicznych, np. charakteropatiach, w depresji, czy zaburzeniach osobowości. Ten ostatni przypadek wystąpił w niniejszej sprawie (k.607). Jak wynika z fachowej literatury, a także doświadczenia zawodowego (inne sprawy, w których biegli stwierdzili taki stan), nastrój dysforyczny stanowi jeden z rodzajów obniżenia nastroju, należy wobec tego do objawów zaburzeń typu emocji. Dysforia polega na wyolbrzymianiu pewnych sytuacji oraz innych bodźców, co powoduje reakcje nieadekwatne - gniewne, złość, rozżalenie, żal, zniechęcenie lub wręcz agresję osoby, której dotyczy (por. k.607v). Obserwuje się w niej ogólną drażliwość, wybuchowość, zrzędliwość, rozdrażnienie, gwałtowność, reaktywność, zmienność. Zmianom ulegają także przekonania. Pacjent negatywnie ocenia swą pozycję i sytuację, w której się znalazł. Czuje się poniżony, w stosunku do siebie samego odczuwa złość albo litość, nie widzi rozwiązań. Także ta „podręcznikowa” charakterystyka stanu oskarżonego potwierdza jego predyspozycje do działań, za które został skazany, w pewnym sensie pozwala lepiej zrozumień ich przyczynę.

Ocena, czy okoliczności, które doprowadziły do silnego wzburzenia, były usprawiedliwione, nie jest ani oceną psychologiczną, ani psychiatryczną, lecz prawną. Silne wzburzenie jest bowiem kategorią normatywną i to zadaniem sądu jest ustalenie, czy występowało w danym wypadku czy też nie oraz czy było usprawiedliwione okolicznościami Przesądzenie o wystąpieniu tychże okoliczności należy zatem do sfery ustaleń faktycznych, ocenianych przez sąd na podstawie przeprowadzonych dowodów, opierającego się na wiedzy i życiowym doświadczeniu i jedynie w szczególnie skomplikowanych wypadkach ewentualnie pomocne mogą być opinie biegłych - socjologów moralności i obyczajowości. Silne wzburzenie usprawiedliwione okolicznościami to tylko takie, które w ocenach społecznych może zasługiwać na pewne zrozumienie z punktu widzenia zasad moralnych. Jest bowiem współmierne do wywołującej jej przyczyny, pochodzącej od pokrzywdzonego, którego to zachowanie wywołało afektywną reakcję spełniającą znamiona czynu zabronionego określonego w art. 148§4 k.k. Musi zatem zaistnieć pewna adekwatność pomiędzy czynem, a tą krzywdą, którą odczuł sprawca, „rozsądna” proporcja pomiędzy nią, a tym czego on dokonał. Przy tym ocena, czy silne wzburzenie było usprawiedliwione okolicznościami, oparta na przesłankach moralnych, powinna odwoływać się do kryteriów obiektywnych, a nie tylko bazować na subiektywnych odczuciach sprawcy, które stan ten miałyby tłumaczyć. O usprawiedliwieniu silnego wzburzenia nie decyduje zatem to, jaką odpornością psychiczną i przymiotami charakteru sprawca dysponuje, ale jaka jest przyczyna silnego wzburzenia (o ile takie w ogóle wystąpiło) i czy z punktu widzenia powszechnie aprobowanych norm moralnych jest ona - przynajmniej w pewnym zakresie - wybaczalna (por. wyrok SA w Szczecinie z 12.10.2017 r., II AKa 122/17; LEX nr 2414623).

Przenoszą ww. rozważania w realia tej sprawy: oskarżony zaplanował zabójstwo, z takim zamiarem oczekiwał na powrót konkubiny do domu, zadał jej cios nożem i wyprowadzał kolejne, które jednak, z przyczyn od niego niezależnych, nie dosięgły celu. Następnie przetrzymywał ją w mieszkaniu licząc na to, że kobieta się wykrwawi, co jasno jej kilkakrotnie zakomunikował. Postępował zgodnie z wcześniej założonym schematem działania, który jasno określił m.in. w sporządzonym „pożegnalnym liście”, jak i zwrocie, że już dawno planował to zrobić, tj. zabić B. S. (1).

Nie było więc tak, że atak na ofiarę zbrodni wynikał z nieprzewidzianego wcześniej rozwoju wydarzeń, czy też zachowania pokrzywdzonej, które to mogły skutkować np. brakiem czasu na analizę możliwych sposobów reakcji (zamiar nagły), koniecznością szybkiego podejmowania decyzji w warunkach nadmiaru bodźców lub niestandardowej (wcześniej niemożliwej lub trudnej do przewidzenia) sytuacji faktycznej. Sprawca postanowił zabić dlatego, gdyż konkubina nie widziała możliwości dalszego kontynuowania związku i nie zmieniła zdania mimo wielokrotnych próśb ze strony K. J. (1). Gdy ostatnie prośby o „reaktywację” konkubinatu zawiodły, natychmiast w ręku mężczyzny pojawił się nóż, po czym przystąpił on do realizacji swoich bezprawnych zamierzeń. Tym samym nie można przyjąć, jakoby zachowanie podsądnego mogło wynikać z silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami, w tym związanymi z zachowaniem pokrzywdzonej. Nie sposób mówić o jej prowokującym, wyzywającym zachowaniu, czy chociażby nieakceptowanym społecznie i będącym odpowiedzią na nie wyładowaniu afektywnym oskarżonego.

Posługiwanie się nożem przez sprawcę, jak i jego następcze zachowanie (uniemożliwienie uzyskania pomocy medycznej ukierunkowane na wykrwawienie się rannej), miało na celu pozbawienie życia ofiary napaści. Uraz zadany B. S. (1) i związane z nim krwawienie z rany - które sprawca widział i nie zrobił nic, aby utracie krwi zapobiec - nie były wynikiem nieszczęśliwego wypadku, lecz efektem świadomego wyboru napastnika. Wyraźnie kierowała nim zemsta za odrzucenie, zerwanie więzi konkubenckich i potencjalną zdradę. Czując się „zraniony”, „wykorzystany”, nie widząc perspektyw na ułożenie sobie dalszego życia, dążył do wyrządzenia krzywdy kobiecie, którą uważał za winną tej sytuacji, tj. do „ukarania” jej w najbardziej radykalny sposób, poprzez pozbawienie życia.

Należy przy tym zaznaczyć, że wg wersji B. S. (1) - którą sąd uznał za wiarygodną - sprawca był agresywny (atak nożem, wskazywanie miejsca, w którym ofiara ma przebywać, uniemożliwianie opuszczenia domu), ale spokojny, tj. w tym sensie, że nie krzyczał, nie wdawał się w polemikę słowną z konkubiną, nie wyglądał na roztrzęsionego człowieka, takiego, który jest zaskoczony sytuacją - także tym, co przed chwilą zrobił - czy też takiego, który postępuje nieracjonalnie.

W świetle sądowej analizy dowodów nie zyskały akceptacji próby wykazania, że impulsem do nieplanowanego ataku było wulgarne, a także agresywne zachowanie ofiary w postaci odepchnięcia oskarżonego. Ponadto gdyby takie miało miejsce, to także nie mogłoby być ocenione jako usprawiedliwiające atak na życie (czy chociażby zdrowie) pokrzywdzonej.

B. S. (1) już od pewnego czasu, jeszcze przed wyjazdem do sanatorium, nie ukrywała przed K. J. (1) tego, że nie widzi perspektyw dla łączącej ich relacji partnerskiej. Prosiła, aby poszukał sobie innego mieszkania. Gdy poznała R. J. (1), poinformowała o tym oskarżonego (zob. m.in. treść sms-ów). Było to uczciwe postawienie sprawy z jej strony. Nie nakazała przy tym, aby były partner natychmiast opuścił jej dom. Dała mu szansę i czas na organizację innego miejsca pobytu, jak też proponowała pomoc w tym zakresie (tj. w poszukiwaniu stancji). K. J. (1) pracował, a więc nie było tak, że decyzja pokrzywdzonej stawiała go w trudniej sytuacji, czy też niejako „bez wyjścia”. Mężczyzna po prostu nie mógł wybaczyć kobiecie tego, że odrzuciła go i znalazła „innego”. Każdy jednak ma wolną wolę w organizowaniu i kształtowaniu relacji partnerskich, czy rodzinnych (chodzi o szerokie rozumienie słowa „rodzina”). Uczucia, czy potrzeby innej osoby - tym bardziej konkubenta w związku trwającym niewiele ponad 2 lata, nieuzależnionego od partnerki materialnie (np. wspólny majątek, kredyt itp.), czy osobiście (np. wspólne dzieci) – nie mogą być przeszkodą w podejmowaniu samodzielnym decyzji w ww. sferze. Nie było tak, że z punktu widzenia obiektywnej, społecznej oceny przebiegu związku, B. S. (1) zawdzięczała cokolwiek oskarżonemu, czy to w sferze zawodowej, materialnej, czy rodzinnej. Było wręcz odwrotnie – to on u niej mieszkał i to ona „załatwiła” (legalnie) mu pracę w fabryce mebli. Konkubinat ten ocenić należy jako dość typowy, krótki związek dwojga dorosłych ludzi, z których każde miało prawo z relacji tych w dowolnym momencie zrezygnować.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Końcowo odnieść się należy do przyczyn, które zadecydowały o nieprzyjęciu warunków z art. 15§1 k.k. Sprawca nie podjął żadnych czynności ukierunkowanych na zapobiegnięcie skutkowi stanowiącemu znamię art. 148§1 k.k. (niezależnie od samej możliwości jego zaistnienia w efekcie zadanego urazu, o czym mówiła biegła). Natomiast wskazane w pierwszej części tej normy „odstąpienie od dokonania” powinno być dobrowolne – wtedy skutkuje tym, że sprawca nie podlega karze za usiłowanie, lecz tylko za skutki, które swoim zachowaniem faktycznie spowodował. O dobrowolności określonej w art. 15§1 k.k. można mówić zarówno wówczas, gdy napastnik odstąpi od dokonania przestępstwa z własnej woli, jak i wtedy, gdy taki impuls będą stanowiły bodźce zewnętrzne, na przykład wynikające z zachowania innych osób, o ile te zachowania nie stanowiły przeszkody uniemożliwiającej sprawcy dokonanie przestępstwa, bądź nie wywołały u niego przekonania o niemożności jego realizacji (por. m.in. wyroki: SA w Warszawie z 10.05.2017 r., II AKa 105/17; SA w Gdańsku z 10.05.2017 r., II AKa 92/17 oraz powołane w jego uzasadnieniu dotychczasowe orzecznictwo na ten temat).

Tak więc, aby odstąpienie od dokonania czynu zabronionego mogło zostać zakwalifikowane jako dobrowolne w rozumieniu art. 15 k.k. - a w konsekwencji skutkowało bezkarnością za jego usiłowanie - musi łącznie spełniać trzy kryteria. Po pierwsze, wymagane jest, by było ono sterowane wolą sprawcy. Wszelkie zatem przypadki, w których do dokonania wprawdzie nie dochodzi, jednakże ma to miejsce z uwagi na zastosowanie wobec sprawcy jakiejkolwiek formy przymusu bezpośredniego, w sposób oczywisty wyłączają dobrowolność. Po drugie, musi ono mieć miejsce w sytuacji, w której sprawca ma świadomość możliwości dokonania czynu zabronionego. Nie jest zatem dobrowolnym odstąpienie, które następuje zarówno z uwagi na fakt, iż dokonanie czynu - ze względu na zmianę okoliczności - stało się obiektywnie niemożliwe, jak i wówczas, gdy stało się takim subiektywnie - a zatem w przekonaniu sprawcy, w jego wyobrażeniu. Po trzecie, aby odstąpienie od dokonania kwalifikować jako dobrowolne, nie może być ono „wymuszone” zmianą okoliczności niezależnych od sprawcy (będących „poza nim”), bowiem w takim przypadku nie ma ono - w znaczeniu powszechnym - charakteru dobrowolnego.

Podstawą ideą wprowadzenia przez ustawodawcę regulacji z art. 15 k.k. było zmniejszenie krzywdy ofiary przestępstwa i skłonienie innych sprawców do naśladowania, również z korzyścią dla ofiar przestępstw. Odnoszenie się w orzecznictwie, w kontekście „dobrowolności” określonej art. 15§1 k.k., do rezygnacji z zamiaru popełnienia czynu zabronionego w wyniku dominującego działania przyczyn natury wewnętrznej, należy rozumieć w ten sposób, że akt woli w postaci odstąpienia zostaje podjęty przez sprawcę, gdy dokonanie przestępstwa jest możliwe, a okoliczności zewnętrzne nie stwarzają dla sprawcy sytuacji zmuszającej go do odstąpienia.

Istotne w tej sprawie było więc to, czy K. J. (1), po zadaniu ciosu nożem, wyprowadzeniu kolejnych, „zatamowanych” przez pokrzywdzoną, przed jej ucieczką przez okno dobrowolnie skorygował swoje zachowanie i zaniechał realizacji zbrodni zabójstwa. Niewątpliwie bowiem przez cały czas jej pobytu w domu miał możliwość ponowienia ataku, a tego jednak nie zrobił. Zdaniem sądu warunki z art. 15§1 k.k. nie zostały spełnione, zaś sprawca zmienił jedynie formę zachowania, która w jego subiektywnym przekonaniu miała doprowadzić do od początku zamierzonego skutku (śmierć konkubiny).

To, że przystępując do zadania ciosów nożem chciał zabić, w realiach tej sprawy jest wręcz oczywiste. O czym zaś świadczy jego następcze zachowanie? Nic nie wskazywało na to, aby od swojego zamiaru odstąpił, co najwyżej odłożył go w czasie, nie dążył do natychmiastowego uśmiercenia ofiary, ale zakładał, że to wkrótce nastąpi, a gdyby tak się nie stało, był w stanie dokończyć swoje przestępcze działania.

Stan jednej ze skarpetek pokrzywdzonej, a w szczególności jej zabrudzenie krwią w dość znacznej części i to nie od strony stopy, lecz okolicy stawu skokowego (k.162, pkt 12. k.381), przekonuje, że krwawienie z rany, zgodnie z tym, co mówiła B. S. (1), było dość znaczne (por. oględziny jej spodni k.157v: „na całej powierzchni mają plamy substancji koloru brunatnego” oraz k.27: „Krew mocno sączyła się z rany, w skarpetkach miałam krew”; stołek, na którym siedziała, także jest zakrwawiony - por. k.18). Sprawca musiał być tego świadomy – widział przecież, że konkubina próbuje zatamować krwawienie, przemieszczając się zostawia krwawe ślady (por. też k.102v: „miała jakieś rany i krwawiła”). Dlatego kilkukrotnie powtórzył, że „tu się wykrwawi”. Nie mając wiedzy medycznej, ani przede wszystkim nie wiedząc, jakie obrażenia wewnętrzne spowodował jego cios, nie miał prawa zakładać, że brak udzielenia pomocy medycznej w najbliższym czasie nie spowoduje zgonu jego ofiary (taką wiedzę miała biegła opiniując po zapoznaniu się z dokumentacją medyczną). Dość znaczne krwawienie wzbudziło w nim przekonanie, że jego zamiar zabójstwa jest w fazie realizacji – do tego właśnie dążył w czasie przetrzymywania B. S. (1) w jej domu. Nie zachodziły więc warunki z art. 15§1 k.k.

Gdyby chciał pomóc jej zatamować krew, to by to zrobił, np. używając materiału ze zdjęcia nr 24, czy czegokolwiek innego. On natomiast nie tylko tego nie zrobił, ale ani swoją postawą, ani werbalnie, nie dał wyrazu temu, że zamierza to uczynić, że interesuje się dążeniem ofiary do zatamowania krwotoku. Nawet jeśli po usłyszeniu prośby B. S. (1) o przekazanie bandaży, czy tamponu, udał się do kuchni, to nic nie przemawia za tym, że faktycznie zamierzał pomóc. Na stole stoi koszyczek z lekami, a część z nich jest wyłożona na jego blacie (k.16). Jeżeli postawił go tam K. J. (1) (gdy kobieta opuszczała pokój idąc do przedsionka, przechodziła przez drzwi obok stołu i gdyby tam właśnie stał, to by ją zauważył), to nie po to, aby ratować ranną. Ta przecież później znalazła się w przedsionku i to wtedy doszło do ułamania klucza. Potem zaś mężczyzna uniemożliwił konkubinie kolejną próbę wydostania się na zewnątrz, gdy przeszła do niezamieszkałej części domu. Między prośbą o bandaże, a opuszczeniem przez B. S. (1) lokalu przez okno, sprawca miał wręcz bardzo dużo czasu, aby w jakikolwiek sposób dać wyraz zmianie swojego nastawienia co do zamierzonego skutku. Tak się jednak nie stało. Kilkakrotnie wypowiadał słowa dotyczące jej wykrwawienia się, co zamierzał osiągnąć przetrzymując ją w domu.

Nie było też tak, że to obawa przed policją skłaniała go do tego, aby nie pozwolić wyjść rannej z budynku. Plan mężczyzny uwzględniał nie tylko zabójstwo, ale też samobójstwo – o czym świadczy poważne samookaleczenie, które (w głównej części, zrealizowanej na strychu) nastąpiło po tym, gdy jego ofiara uciekła. Skoro planował „samounicestwienie”, to zawiadomienie policji przez pokrzywdzoną było mu obojętne. Chcąc umrzeć, nie obawiałby się ponieść odpowiedzialności karnej.

Ucieczka B. S. (1) wynikała z chwilowego zagapienia napastnika, była efektem fortelu związanego z ulubionym przez oboje kotem. Stojący tyłem do kuchni K. J. (1) nie widział momentu otworzenia okna, a konkubinę zobaczył dopiero wtedy, gdy znajdował się już na zewnątrz (przez okienko w drzwiach wejściowych k.14) i gdy nie mógł już jej zatrzymać (drzwi były zamknięte, a klucz połamany). To, że to zauważył (k.572dół), także przekonuje o świadomości i kontroli otoczenia, a nie deklarowanym stanie wyłączającym te elementy poznawczego funkcjonowania.

Część D.

Dążenie do pozbawienia życia człowieka, ponadto jeśli dotyczy partnerki, a więc osoby bliskiej, należy ocenić jako wysoce naganne. Życie to wartość najwyższa spośród tych, które chronią przepisy prawa karnego, a jego restytucja nie jest możliwa. Podsądny dążył do uśmiercenia konkubiny z powodu, który był dość prozaiczny - takiego, który dość często pojawia się w relacjach społecznych (chodzi o zakończenie związku partnerskiego). W żadnym wypadku nóż, godzenie w życie, czy zdrowie innej osoby, nie może być sposobem rozwiązywania problemów, które dotyczyły sytuacji osobistej oskarżonego. Sprawca był zdeterminowany, a zbrodnię zaplanował. Nie można mówić także o prowokacji, czy też jakimkolwiek przyczynieniu się pokrzywdzonej (w rozumieniu art. 362 k.c.).

Z drugiej jednak strony oskarżony to osoba od wielu lat prawidłowo funkcjonująca w życiu zawodowym, niekarana, wywiązująca się należycie z ról społecznych. K. J. (1) przestępstwa dopuścił się mając ograniczoną w stopniu znacznym zdolność pokierowania własnym postępowaniem. Choć sąd nie skorzystał z możliwości nadzwyczajnego złagodzenia kary (o czym niżej), to okoliczność ta, jako obniżająca stopień winy, musiała zostać uwzględniona na korzyść sprawcy przy kształtowaniu sankcji na minimalnym poziomie.

Osiem lat pozbawienia wolności, mając na uwadze także wiek oskarżonego, oddaje całą kryminalną zawartość bezprawia przypisanego czynu, nie przekracza stopnia jego społecznej szkodliwości oraz stopnia winy sprawcy. W odczuciu społecznym kara ta powinna zostać odebrana jako zasłużona i sprawiedliwa.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ograniczona poczytalność sprawcy dotyczyła jednego z aspektów wskazanych w normie art. 31§2 k.k. W przedmiotowej sprawie nie mieliśmy do czynienia z poważnymi mankamentami w sferze zdrowia psychicznego sprawcy (niezaburzony intelekt). Rozważając możliwość zastosowania instytucji z art. 60§1 i 2 k.k. nie można tracić z pola widzenia dyrektyw wymiaru kary zawartych w art. 53 k.k. Stopień społecznej szkodliwości czynu był wysoki (użycie noża, pozbawienie wolności, stres pourazowy itp.), oskarżony był zdeterminowany osiągnąć zamierzony cel. Wprawdzie w toku procesu wyrażał żal i skruchę, przepraszał pokrzywdzoną, ale nie było to połączone ze szczerym przedstawieniem okoliczności zdarzenia.

Nie jest niczym nadzwyczajnym i niespotykanym wyrażanie żalu i skruchy przez sprawców zabójstw - czy ich usiłowania - zwłaszcza jeśli pokrzywdzonym jest osoba najbliższa. Można bowiem założyć, że w większości tego typu spraw zabójcy lub potencjalni zabójcy, żałują swych zachowań, wyjątkowego skomplikowania na tej drodze nie tylko swego życia (konieczność odbycia kary), ale także życia pozostałych członków rodziny (w szerokim rozumieniu tego słowa – chodzi np. o córki B. S. (1)). Zbrodnia, którą chciał dokonać sprawca, jest sama w sobie tak powszechnie nieakceptowalna, że u większości podsądnych wywołuje w toku procesu żal i skruchę, a tym samym nie można tych elementów przeceniać w procesie kształtowania adekwatnej do czynu sankcji karnej.

Nadzwyczajne złagodzenie kary jest czymś wyjątkowym. Dlatego też wyjątkowymi okolicznościami musi wykazać się sprawca, aby mógł z tej instytucji skorzystać. Warunki osobiste K. J. (1), jego aktualny stan zdrowia, ograniczona poczytalność w chwili czynu, to za mało, aby uwzględniając m.in. dyrektywy społecznego oddziaływania kary, czy też sprawiedliwościową, nadzwyczajnie sankcję karną złagodzić (zob. też np. wyrok SA w Szczecinie z 8.12.2016 r., II AKa 183/16).

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Do środków kompensacyjnych orzekanych (w tym przypadku z urzędu, gdyż zgodnie z art. 49a k.p.k. wniosek prokuratora zgłoszony w mowie końcowej był bezskuteczny) w trybie art. 46 k.k. stosuje się przepisy prawa cywilnego. Sprawca szkody (a takim jest osoba realizująca zawiniony czyn niedozwolony – art. 415 k.c.) ponosi odpowiedzialność za normalne następstwa swojego zachowania, z którego szkoda wynikła (art. 361§1 k.c.).

Miarkując wymiar środka kompensacyjnego sąd ocenił stopień pokrzywdzenia ofiary występku, przede wszystkim przez pryzmat ujemnych doznań związanych z atakiem, w tym pozbawieniem wolności i doznanymi urazami. Nie tylko trwałe, lecz także przemijające zaburzenia w funkcjonowaniu organizmu polegające na znoszeniu cierpień psychicznych, usprawiedliwiają przyznanie zadośćuczynienia na podstawie tego artykułu (tak m.in. SN w wyroku z dnia 20.03.2002 r., V CKN 909/00, LEX nr 56027). „Krzywda” to cierpienia fizyczne, a więc ból i inne dolegliwości oraz cierpienia psychiczne, czyli negatywne uczucia przeżywane w związku z działaniem sprawcy (m.in. strach, przerażenie, poczucie pokrzywdzenia itp.).

Zadośćuczynienie, o jakim mowa w art. 445§1 i 2 k.c., ma być „odpowiednie”. Nie jest ono zależne ani od statusu majątkowego uprawnionego, ani też jego wysokości nie może determinować stan majątkowy zobowiązanego (por. wyrok SA w Poznaniu z dnia 30.10.2012 r., II AKa 212/12; wyrok SA w Łodzi z dnia 09.05.2013 r., I ACa 1463/12). Przy ocenie „odpowiedniej sumy” tytułem zadośćuczynienia sąd wziął pod uwagę wszystkie okoliczności danego przypadku, mające wpływ na rozmiar doznanej krzywdy. Decydował więc rodzaj, charakter i długotrwałość cierpień fizycznych i ujemnych doznań psychicznych przeżywanych przez poszkodowaną wskutek uszkodzenia ciała i rozstroju zdrowia psychicznego, trwałość następstw zdarzenia oraz konsekwencje uszczerbku na zdrowiu w życiu osobistym i społecznym (por. wyrok SN z dnia 10.06.1999 r., II UKN 681/98, publ. w OSNP 2000/16/626).

W momencie przyjęcia do szpitala B. S. (1) była roztrzęsiona, „wyraźnie rozemocjonowana” (k.89v). Taki jej stan nie może dziwić, skoro przez około 20 minut (do domu wróciła około 13:30, a karetkę wezwano telefonicznie o godzinie 13:56) poddana była silnej presji psychicznej, obawiała się o własne życie, którego w każdej chwili sprawca mógł jej pozbawiać, co szczęśliwie jednak nie nastąpiło. Do daty wyrokowania nie odzyskała równowagi psychicznej – nadal przebywa na zasiłku rehabilitacyjnym i korzysta z pomocy psychologiczno-psychiatrycznej. Jej stan odzwierciedla nie tylko dokumentacja medyczna (k.282 – część dotycząca wizyt w Poradni (...)), ale też zachowanie na sali rozpraw (w trakcie składania zeznań poczuła się słabo, musiała usiąść). O tym, jak bardzo przeżyła to zajście, świadczy też zachowanie jej córek, które chociaż nie były bezpośrednimi świadkami zdarzenia, to w toku przewodu sądowego towarzyszyły im bardzo silne emocje (płacz, kłopoty z mówieniem, opisem tego, co przekazała matka).

Kwota 8000 złotych to odpowiednia - przy materiale dowodowym, którym sąd dysponował - suma, którą tytułem zadośćuczynienia powinna otrzymać pokrzywdzona. To, czy zasadne było żądanie prokuratora, wymagałoby dokładniejszego przesłuchania B. S. (1) i jej bliskich (z przebiegu tych czynności nie wynikało, że pokrzywdzona będzie domagała się orzeczenia środka kompensacyjnego), a także dopuszczenia dowodu z opinii biegłych z zakresu psychologii i być może psychiatrii. To pozwoliłoby precyzyjniej określić stopień traumy, jakiej ofiara doznała w efekcie zachowania sprawcy. Tamowałoby to jednak sprawne przeprowadzenie procesu karnego. Jeśli pokrzywdzona uważa, że „zasądzona” kwota nie niweluje jej krzywdy w całości, ma otwartą drogę do dochodzenia wyżej sumy w postępowaniu cywilnym.

Zakres środka karnego z art. 41a§1 k.k. w postaci zakazu zbliżania się do określonej osoby (wymagający konkretyzacji zgodnie z normą art. 41a§4 k.k.) i kontaktowania się z nią, ukształtowano mając na uwadze charakter danego przestępstwa, stanowisko pokrzywdzonej (k.577v i k.612) i wymiar kary (w czasie jej odbywania zakaz nie biegnie - art. 43§2a k.k.). Określono go w taki sposób, aby w dacie jego zakończenia można było mieć gwarancję, że podobne działania sprawcy nie nastąpią. Z punktu widzenia dobra i interesów pokrzywdzonej, jakiekolwiek kontakty ze sprawcą nie powinny mieć miejsca.

Nóż, którym sprawca zaatakował B. S. (1), stanowił jego własność (k.171v). Podlegał więc przepadkowi zgodnie z art. 44§2 k.k.

Na poczet kary, w trybie art. 63§1 k.k., zaliczono tymczasowe aresztowanie.

Wynagrodzenie obrońcy ustanowionego z urzędu ustalono i zasądzono zgodnie z §17 ust. 1 pkt 2) i ust. 2 pkt 5) oraz §20 i §4 ust. 3 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 3.10.2016 r. w sprawie ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej przez adwokata z urzędu (300 + 600 + 120 (tj. 20% z 600) = 1020 + 234,60 (tj. 23% z 1020) = 1254,60 złotych).

Kierując się dyspozycją art. 624§1 k.p.k. w zw. z art. 17 ust 1 ustawy z 23.06.1973 r. o opłatach w sprawach karnych (Dz.U. z 1983 r., nr 49, poz. 223 z późn. zm.) sąd zwolnił oskarżonego w całości od ponoszenia kosztów sądowych. K. J. (1) jest wprawdzie współwłaścicielem mieszkania w Ł., ale obecnie zajmuje je jego była żona (drugi ze współwłaścicieli). Ewentualna licytacja komornicza tego składnika majątkowego (udziału w nim), mogłaby spowodować dla tej kobiety, niezawinione przez nią, znaczne utrudnienia związane z zapewnieniem warunków bytowych. Ponadto sprawca deklarował, że lokal ten docelowo ma być przeznaczony dla jego córki, a ponadto konkubent byłej żony spłacił obciążającą współwłaścicieli zaległość czynszową przekraczającą 40 000 zł. Także ta okoliczność powoduje, że prowadzenie windykacji z tego majątku nie byłoby społecznie wskazane i tak naprawdę godziłoby przede wszystkim w mienie innych osób niż sprawca. Uwzględniając te aspekty, wymiar kary oraz okres przedawnienia (art. 20 ust. 1 ww. ustawy i art. 641 k.p.k.) sąd, w oparciu o względy słuszności, uznać, że rozstrzygnięcie na podstawie art. 627 k.p.k. byłoby dla oskarżonego zbyt uciążliwe.

Z uwagi na zwolnienie lekarskie sędziego A. Hordyńskiej

w okresie od 30 stycznia do 14 lutego 2018 roku, nie można

było uzyskać jej podpisu pod uzasadnieniem

1 oznacza chwiejność emocjonalną, łatwe przechodzenie do stanów skrajnych emocjonalnie, szybkie i częste zmiany emocji; osoba przejawiająca labilność emocjonalną reaguje nieadekwatnie na bodźce; bardzo często u tego typu osoby występują stany lekowe, drażliwość, a także nagłe wybuchy gniewu lub płaczu

Dodano:  ,  Opublikował(a):  Andrzej Wiszowaty
Podmiot udostępniający informację: Sąd Okręgowy w Białymstoku
Osoba, która wytworzyła informację:  Sędzia Sądu Okręgowego Sławomir Cilulko,  Sądu Okręgowego Anna Hordyńska ,  Jerzy Bińkowski ,  Witalis Andrzej Laszkiewicz ,  Katarzyna Soroka
Data wytworzenia informacji: